26 lipca 2016

[86] Zadanie na głównego szamana

Spieluhr, ty który ubiegasz się o stanowisko głównego szamana. Oto twoje zadanie. Moja  ciotka bogini Selene, ma pewną zdolność. Potrafi swoją duszą podróżować w różnych wymiarach . Bowiem podczas moich porachunków z nią uciekła duchem z ciała i schowała się w jakimś wymiarze. Twoim zadaniem jest odnalezienie jej ducha, sprawić by był bezbronny, przyprowadzić do mnie i unicestwić. Musze cię jednak ostrzec, bowiem jej duch może ze spokojem używać swoich wpływów i mocy. Jednak najważniejsze jest to by uważać na jej słowa, bowiem umie posługiwać się magią imienia. Jeśli zgadnie twoje prawdziwe imię już zawsze będziesz jej posłuszny.

18 lipca 2016

[85]Urodziny

Chciałam tylko złożyć życzenia jednej z alf. 

Roy Wszytskiego Najlepszego, Dużo Zdrowia, Szczęścia i Pomyślności.


A tak poza tym, to co myślicie, aby stworzyć nową zakładkę "Terminarz"?
Były by tam ważne daty dla stada, święta i nasze urodziny dla zabawy i mogły być nawet imieniny.

16 lipca 2016

[84] Zadanie na Przywódcę szpiegów

Zadanie na Przywódcę Szpiegów - Roy
Drogi Roy'u. Na północ stąd, około 5-6 godzin drogi od granic naszego stada, widziano niebezpieczeństwo w postaci dwunogów. Wykorzystaj swoje umiejętności najlepiej jak tylko potrafisz oraz sztukę kamuflażu. Nie możesz być zauważony. Stań się im bliski, bądź jednym z nich i dowiedz się co planują. Czego oczekują od tutejszych krain. Czy będą stanowić dla nas niebezpieczeństwo, czy też nie. Ta wyprawa może okazać się zbyt niebezpieczna. Jeśli uznasz że więcej zrobić dla HOG już nie możesz, wróć do nas by zdać raport. Nie wolno Ci przyprowadzić ich do nas, ani się zdradzić jako jeden z nas, strażników. Musisz opanować trudną sztukę bycia kimś innym niż jesteś na prawdę. Ewentualnie śledź ich przez tydzień. To powinno wystarczyć abyś mógł wyciągnąć kilka ważnych dla nas wniosków w tym temacie.

CEL: Znajdź tajemniczych dwunogów i jeśli będzie to możliwe, spróbuj dowiedzieć się czegoś na temat ich zamiarów. Unikaj walki oraz staraj się pozostać niezauważonym. Jeśli to będzie konieczne, śledź ich tak długo jak to możliwe. Po powrocie zdaj raport Brahmaputrze.


    Podkład
    Wilk posłusznie wysłuchał polecenia nadanego mu przez czarną waderę. Mimo iż był alphą, to czuł respekt jeszcze świeżego członka stada. Dopiero po wykonaniu zadania na kogoś ważnego mógłby uważać się za kogoś więcej. Tak więc chciał zrobić. Kiwnął głową w stronę wielkiej samicy i odwrócił się natychmiast kodując w głowie informacje na temat swojej misji. Gdy już wszystko mocno utrwaliło mu się w mózgu, skierował swe kroki w stronę jaskini - domu. Zajrzał do środka - czuł że jego misja wcale nie będzie łatwa i nie oznacza tego że powróci do domu cały i zdrowy. Spojrzałem na wesoło bawiące się maleństwa, które niemalże natychmiast wychwyciły ojca i beztrosko przybiegły mu na powitanie. Basior zniżył łeb by te mogły go dotknąć łapkami, noskami i czym tam jeszcze chciały. Była głęboka noc, zatem położył się obok Silje Selun i usnął beztrosko. Rano gdy rodzinka wstała, Roy podszedł do Silje i wyjawił jej misję, na którą miał lada chwila wyruszyć. Para wilków wymieniła się ciepłymi spojrzeniami i paroma słowami. Samiec polizał każde szczenie po główce i wyszedł z groty słysząc za sobą ciche, matczyne i pełne trosk oraz obaw:
- Uważaj na siebie!.
Jednak samiec już się nie odwrócił. Wręcz przeciwnie. Przyśpieszył by jak najszybciej zdać się na samego siebie.
Dzień 1

Po 7 godzinach wędrówki w końcu samiec trafił prawdopodobnie w odpowiednie miejsce. Wywęszył bowiem zupełnie nieznajomy zapach oraz zapach ognia. Wszędzie cuchnęło ogniem, a jednak las wydawał się nienaruszony. Pewne wspomnienia zamajaczyły w jego łbie, jednak zostały one równie nagle przerwane poprzez rozległy grzmot pochodzący z nieba. Całe szczęście, burza mogła dodać samcowi nieco niewidoczności i pozwolić mu zbliżyć się do celu. Zniżył łeb i zaryzykował. Kiedy tylko ściana deszczu runęła na niego i na przestrzeń przed nim, ruszył. Efekty dźwiękowe ułatwiły mu robotę, ponieważ nie musiał się skradać. Podszedł do jednej z małych kwadratowych chat i przyczaiwszy się w zaroślach spostrzegł gromadkę ludzi biegających z nakryciami głowy. Jedna z ludzkich samic zdejmowała w pośpiechu jakieś trzepoczące na wietrze różnokolorowe materiały. Samiec pierwszy raz widział dwunogów, co o wiele utrudniało mu zadanie, gdyż nie za bardzo rozumiał ich postępowanie. Wtem wszyscy wbiegli do tajemniczej chaty i zamknęli się od środka, dzięki czemu samiec na wolnej przestrzeni mógł przekraść się nieco dalej. Przeszedł na drugą stronę podwórka i zobaczył kolejną chatę, a za nią kolejną. W sumie były 3, o ile wilcze zwierze liczyć potrafi dobrze. Zatrzymał się jak wryty gdy podczas błysku jaki dała kolejna z błyskawic na niebie, zobaczył nieopodal siebie budę, w której dygotał ze strachu jakiś ogon, nieco podobny do wilkowatych, jednak czymś się różnił. Obejrzawszy wszystko na spokojnie, pozwolił sobie na chwilę refleksji nad miejscami strategicznymi do obserwacji tych istot i zniknął stamtąd razem z końcem burzy.

Dzień 2

Ten dzień w całości poświęcił na obserwację tajemniczych istot. Samiec studiował dokładnie ich życie i zachowanie. Widział jakieś więzy pomiędzy ich samicami oraz samcami, oraz to że samce miewały niebywały pociąg do małych szklanych pojemników, wciąż sącząc ich zawartość, zaś wieczorem zasiadali przy ognisku wydając różne dziwne i głośne dźwięki. Obok budy wciąż trwał on. Stary poszarzały weteran - pies. Karmiony odpadami z posiłków dwunogów, wiecznie przybity do budy grubym żelaznym łańcuchem. Nie mogłem zrozumieć dlaczego zwierze to nie ucieka z ich sideł by zasmakować odrobiny wolności. No cóż. Z racji iż był dość podobny do wilków budową ciała, to w głowie Roya obudził się pewien chytry plan. Skoro udało mu się już kiedyś udać przed Silje obcego wilka, dlaczego by teraz nie wykorzystać swoich zdolności? Do końca dnia planował bardzo precyzyjny plna.

Dzień 3
  (zmiana osoby)
Tego dnia wysiliłem się na tyle by zmienić kolor sierści na delikatny brąz, aby upodobnić się do zwierzęcia towarzyszącego ludziom. Zakradłem się o świcie i podszedłem bliżej, jednak zostałem przywitany głośnym szczekaniem. Zamachałem ogonem na pokojowy znak i również spróbowałem szczeknąć. Nawet z dobrym skutkiem. Spodobało mi się to i zaczął szczekać jak niejeden pies, może nieco nieudolnie. W końcu oboje zamilknęliśmy. Pies spojrzał na intruza marszcząc czoło i wywarczał - Czego chcesz wilku? Natychmiast spoważniałem i odparłem:
- Wilkiem? Przecież jestem psem. - zamerdałem wesoło ogonem.
- Przybłęda... idź do miasta, może tam się ktoś nad Tobą zlituje. - mruknął z pogardą psi starzec i położył się. Podszedłem do niego i usiadłem.
- Jak Ci na imię? - spytał pies.
- Jaa...? - zakłopotałem się na chwilę lecz po chwili pośpiesznie dodałem, wymyślając coś na poczekaniu.. - Jestem Trak...
- Trak... mhm... ja jestem Burek... dziwne imię masz doprawdy.
- Cóż.. ludzi się nie wybiera... co poradzić...
Gdy tak sobie dowcipkowaliśmy nagle z jednej  z chat wyszła kobieta.  Podeszła do mnie, zaczęła wymachiwać rękami po czym pobiegła do domu. Postawiła na nogi wszystkich. Przyglądali mi się długo, a ja cały czas machałem ogonem udając zadowolenie.... psie zadowolenie. W końcu nastał ten czas kiedy zostałem przydzielony do jakiejś rasy psa. Gdy już zostałem w pełni zaakceptowany dostałem miskę z wodą, jakimiś suchymi kulkami oraz coś na szyję. Z początku się zbuntowałem, ale później przypomniałem sobie jak ważna jest dla stada ta misja i uspokoiłem się. Założyli mi na kark obrożę i przywiązali do drzewa nieopodal Burka. Siadłem tam dość smutny, czułem się jak więzień, ale cóż.. może nie wszystko stracone? Minął dopiero 3 dzień a ja już zacząłem tęsknić za swoją rodziną, za dzieciakami.. A co jeśli nie uda mi się stąd wydostać? Kiedy poszli spać próbowałem się wydostać z sideł jednak na próżno. Westchnąłem i położyłem się przy drzewie, usiłując zasnąć.

Dzień 4

 Rano o świcie obudził mnie kroki i szczekanie mojego nowego przyjaciela Burka. Podniosłem natychmiast łeb i ze zdziwieniem obejrzałem się w tył. Byli to inni ludzie niż Ci których poznałem. Odziani w dziwne łaciate ubrania. Nagle z domu wyszli mieszkańcy chaty i zaczęli ze sobą rozmawiać. Kompletnie nie rozumiałem ich języka. Spojrzałem na psa i spytałem:
- Rozumiesz co mówią?
Burek w odpowiedzi kiwnął głową i zaczął mówić.
- Mówią o tym że ta kraina jest pełna drzew... są tu niekończące się lasy... - pies wydawał mi się bardzo skupiony na tym co słyszy i tłumaczy mnie - że to nie sielanka... że są tu też dzikie, pozbawione sumienia dzikie bestie i zwierzyna o jakiej nam się nie śniło. - Pokiwałem głową, mieli rację, rzeczywiście tak było, zwłaszcza gdy do bezwzględnych bestii pozwoliłem sobie przypisać naszą Brahmaputrę. Uśmiechnąłem się nawet do własnych myśli, a pies przerwał na dłuższą chwilę swoją wypowiedź po czym kontynuował - Ustalają teraz co robić.. Czy zostać tutaj i zbudować wioskę, czy przesunąć się na północ, by nie tracić życia i surowców, gdyż osiedliliśmy się zbyt blisko niebezpiecznej strefy..
- Niebezpiecznej strefy? - przerwałem.
- Ludzie którzy mnie karmili i mi zaufali polegli w lesie w walce z jakimiś bestiami.
- Czy były duże i czarne?
- Nie, były duże i zielone... - mruknął pies - sam nawet jedną widziałem, próbowałem walczyć, ale na próżno.
Wtedy to przypomniałem sobie jak Brahmaputra wygłaszała zadanie dla Daybreak o znalezienie tych stworów... to niebezpieczna granica pomiędzy nami a ludźmi... Trzeba będzie ostrzec stado. To bardzo wiele wyjaśnia.
Pies nie widząc reakcji z mojej strony odezwał się znów - Polegli, wtedy zostałem znaleziony i przywiązany tutaj, tak jak Ty Trak...
- Czyli... nie jesteś jednym z nich?
- Nie.
- Myślałeś o tym żeby się uwolnić?
- Po co? żeby mnie zjadły te bestie?
- Może to dziwnie zabrzmi ale te bestie to też moi wrogowie... Jeśli tutaj zostaniesz...a ludzie również zostaną... zginiecie... Znam te istoty.. Niszczą wszystko i wszystkich.
- Jeśli chcesz to pomogę Ci uciec... ale ja zostaję.. Jestem za stary by włóczyć się po lasach na wolności.
- W takim razie pomóż mi...
- Okey - W tym momencie Burek rzucił się na mnie gryząc mnie i warcząc. Narobiwszy przy tym takiego rabanu że ludzie od razu spojrzeli na nich. Podbiegli i zaczęli nas rozłączać, ale pies nadal atakował..
W końcu jeden z ludzi nie wytrzymał. Chwycił za siekierę i uderzył w uwiązany sznur na drzewie. Pętla popuściła mnie natychmiast.
- A teraz uciekaj i nie wracaj - warknął Burek. Gdy tylko dałem dyla, pies uspokoił się. Obserwowałem ich jeszcze przez pół dnia, po czym ruszyłem w drogę do domu pod osłoną nocy, by nie pozostać zauważonym przez bestie o których się tyle nasłuchałem.

Dzień 5

Rano stawiłem się u boku Brahmaputry, składając jej dokładny raport ze sprawy. Dowodem na moje słowa była obroża i sznurek zawieszony cały czas na moim ciele. Nie potrafiłem sobie tego ściągnąć sam.
Następnie pobiegłem do rodziny, przywitałem się. Silje jak zwykle zmartwiona moim wyglądem, lekko pogryziony przez psa no i z dodatkiem na ciele. Wszystko jej wyjaśniłem a dzieciakom wytłumaczyłem że byłem na ważnej misji i musiałem się poświęcić dla dobra stada. Po czym udałem się na zasłużony odpoczynek..



THE END

Nareszcie skończyłem.  Proszę o przyjęcie na głównego szpiega.
i Przepraszam że zasłoniłem Event!

14 lipca 2016

[83] EVENT



Skrzydlata wadera siedziała pod rozłożystym klonem. Lekki, letni wiatr poruszał gałęziami, przez co od czasu do czasu promienie słońca tańczyły po jej pysku oraz głaskały jej futro. Wkoło, wesoło popiskując i przekrzykując się nawzajem, bawiła się czwórka szczeniąt. Turlały się i obsypywały kolorowymi liśćmi leżącymi na ziemi. Dla nich nowość, jaką były opadające liście, była polem do popisu i stworzenia wielu ciekawych zabaw. Maluchy pozostawały zupełnie nieświadome tego, dlaczego ich mama siedziała pochmurna i zamyślona tego ciepłego, lipcowego popołudnia.

Czerwone liście spadały z gałęzi niczym krople krwi.

Olbrzymia wadera o złocistych oczach siedziała wpatrzona w wąską szczelinę między skałami. Jej wielkie oczy zazwyczaj wyrażały siłę woli. Dziś zdawały się zatracone w pustce. Lekko przygarbiona sylwetka obserwowała z uwagą skalną konstrukcję. Szczelina prowadząca do kompleksu jaskiń zaszła dziwnym szlamem o niebieskawym odcieniu
.
Wejście do Jaskini Istnień śmierdziało zgnilizną i błotem.


W pewnej chwili leśną głuszę rozdarł przeraźliwy krzyk. Wysoki, bolesny, przypominający w swej naturze pierwszy szloch nowo narodzonego stworzenia, które wyrwane z  łona matki, buntuje się przed otaczającym je chłodem i przestrzenią. Wszystkie zwierzęta zamarły na chwilę, nie było bowiem pary uszu, do których ów płacz by nie dotarł.
Nagły poryw wiatru zerwał kolejną partię pożółkłych  liści z drzew. Zdawało się, że jesień zagościła w Lesie Strażników na dobre. Wszystkie stworzenia dopadło jakieś dziwne przeczucie, że świat się psuje, że wokół panuje choroba, której przyczyną nie jest tylko namacalna zmiana koloru liści czy sił witalnych, ale wewnętrzne zepsucie. W sercach mieszkańców lasu zagościł ból, którego nie mógł złagodzić ani uśmiech bliskiej osoby, ani piękny śpiew.
W samym sercu dziczy, z bagnistej gleby, niczym z łożyska, zaczął się wynurzać pradawny duch. Nie wiedział, co wyrwało go ze snu trwającego wieki, jego świadomość była jeszcze zbyt słabo ukształtowana. Wiedział jednak, że coś naruszyło balans w sercu lasu i to coś musiało zostać ukarane - nawet jeśli miałoby to oznaczać wyssanie życia z całej tej magicznej krainy.
Czasami bowiem kara przewyższa przewinienie.




Witajcie Strażnicy! Pradawny Duch został zbudzony przez niegodziwe uczynki, kogoś z mieszkańców lasu. Niestety pradawna istota spędziła w śnie ostatnie wieki i jej świadomość jest porównywalna do tej małego dziecka i dlatego na własny ból reaguje panicznie. Jego wielka moc sieje zniszczenie wysysając życie z fauny i flory, dlatego też Duch musi zostać ujarzmiony i wysłany ponownie na spoczynek nim zagrozi Drzewie Istnień.
Waszym zadaniem jest dowiedzieć się co zbudziło Ducha, powstrzymać owo działanie a następnie znaleźć sposób na obłaskawienie ducha. Powodzenia.


* * *
W komentarzach proszeni są o zgłodzenie się wszyscy chętni do wzięcia udziału w eventowej rozgrywce. Kolejne sesje będą dogadywane i rozgrywane na chacie a logi zapisywane w dostępnym dla biorących udział miejscu.
Przewidziane są także mini-misje, które można będzie wykonać w formie opowiadania.
Wasz tymczasowy mistrz gry - Taliyah

[82] Alea Iacta Est


 SIODHACHAN
}     Samiec     {
 }     Szczenię     {
}          Druid          {
} Pochodzenie nieznane  {


W DETALU
Siodhachan jest młodym wilkiem, ale życie zdążyło już odcisnąć na nim swe piętno. Jego dawni pobratymcy zwykli patrzeć na niego z ukosa, to nie są już czasy gdy na kogoś z druidzimy tatuażami patrzy się jak na zbawiciela. Bury wilk myśli, że ma je od zawsze, choć nie ma takiej pewności. Cieszy się tylko, że futro może zasłonić jego "klątwę" i zmieniając otoczenie, zwierzęta nie wiedzą o jego druidzkim powiązaniu. Dzięki swojemu przeciętnemu wyglądowi często wydaje się, że tam gdzie akurat przebywa jest od zawsze. Czasem jest pytany o rodziców, jednak odpowiada, że sam ich nie zna. 
Jest on wilkiem sprytnym, ale także naiwnym. Łatwo ufa innym i mimo, że wie, iż może być to tragiczne w skutkach. W życiu szuka zazwyczaj rozwiązań, a tym co najbardziej go zatrważa jest to, skąd ma te tatuaże i co dzięki nim może osiągnąć. Czasem słyszy dźwięk Gaji, słyszy jej wołanie i pragnienie harmonii, jednak sam nie wie jak może pomóc jej je osiągnąć. Chciałby odnaleźć kiedyś kogoś kto pomoże mu zrozumieć jego przekleństwo oraz, że będzie w stanie zapanować nad tym. Z wielką mocą idzie w parze wielka odpowiedzialność, jak mawiał jego wujek. Choć Siodhachan nawet nie wie czy moc, która w nim drzemie jest jakakolwiek... Czasem chciałby być tak normalny i zwyczajny jak wygląda, ze jest.
Jedyne co sprawia, że Siodhachan zaczyna żyć innym życiem to muzyka. Gdy tylko słyszy, że coś mu w duszy gra chce się tym od razu dzielić. Choć pokusy są bardzo dużo to udaje mu się zazwyczaj powstrzymać, jednak gdy tylko niedaleko jest ktoś, kto tworzy muzykę to zawsze musi się przyłączyć.

________________________________________
Witam uprzejmie i zapraszam do wątków.

12 lipca 2016

[81] Mgławica Oriona


"Żeby być szpiegiem nie wystarczy mieć dobry nos, trzeba mieć też wąsa, żeby dobrze ten nos ukryć." Candy

  Przedstawia się: Candy Floss 
Choć oczywiście nie jest to jej prawdziwe imię. Jako urodzony szpieg, nie odważyłaby się podać komuś swojej prawdziwej tożsamości. Tak przynajmniej twierdzi, bowiem wieść niesie, że Candy tak naprawdę wcale nie pamięta swego prawdziwego imienia. Mając na swoim koncie dziesiątki różnych alias, a także niedomagającą już pamięć, klacz samodzielnie wybrała sobie to imię i jak często powtarza "żadne inne jej bardziej nie pasowało".
 
❦  Zdrobnienia: 
Imię Candy samo w sobie jest krótkie. Oczywiście, chcąc nie chcąc, zdążyła się jednak przypałętać ksywka Can a zaraz za nią dzielnie przywędrował Puszkin. Sama twierdzi, że z Duśką jej do pyska, ale absolutnie nikt się z nią nie zgadza. Dlatego też z czasem na wszystkich oficjalnych dokumentach zaczęła się podpisywać jako Herrin Pushkin.

Urodziny: 1 marca
Tą datę podaje jako swoje urodziny, choć nieco starsi mogą pamiętać, że to data jej pierwszego pojawienia się na terenach HOFS (stada związanego z jej historią do którego ma wielkie sentyment).
Jeśli zaś chodzi o wiek, najczęściej podaje 8 lat. Innymi razy twierdzi, że ma 3, 20, albo 1562 lata. "To zależy od pogody i ułożenia gwiazd w Mgławicy Oriona."
Profesja: 
Chociaż sama nie przejmuje się zbytnio hierarchią, wychowana na szpiega Candy czuje się w obowiązku dbania o bezpieczeństwo w stadzie. Jest również samozwańczym detektywem, choć nie miała jeszcze zbyt wielu okazji do prowadzenia śledztw. Przede wszystkim jednak Candy jest Stróżem. Bezpieczeństwo innych zawsze przekłada ponad swoje własne a że cały dzień i tak jest na nogach wyłapując cenne promienie słońca Straż Dzienna jest dla niej idealnym zajęciem.

❦  Rasa oraz umiejętności: Tu zaczynają się problemy...
Teorii jest wiele. Sama Candy tłumaczy (podając przy tym naprawdę wiele całkiem prawdopodobnie brzmiących faktów naukowych), że jest daleką potomkinią protistów i posiada prosty mózg bazujący na reakcjach chemicznych zachodzących pomiędzy cyjankiem, dwutlenkiem węgla oraz rtęcią. Te reakcje miałyby tłumaczyć delikatną mgłę unoszącą się nad jej grzywą i ogonem. Innym wyjaśnieniem owej mgły, oraz rasową zdolnością jest fotosynteza. Choć jej maść jest koloru siwego, klacz twierdzi, że potrafi żywić się promieniami słonecznymi. Fakt, zdawałoby się, absurdalny, jednak żaden członek stada nie widział nigdy Candy jedzącej trawy czy jakiejkolwiek innej rośliny. Owszem, czasami zajada się  miodem, grzybami czy innym badziewiem, jednak nigdy nie jest to trawa i nigdy nie robi tego z głodu. Ale przecież nikt nie upilnowałby tego pędziwiatra dwadzieścia cztery godziny na dobę...
Kolejną teorię zaczęła goszcząca raz na terenach HOFS klacz Frida. Rozpytywała w koło o swoją zaginioną siostrę, a zapytana kim właściwie jest przedstawiła siebie jako Potomkinię Pogody. Miałoby to oznaczać, że jest istotą, a właściwie duchem, stworzonym z mgły i strzegącym tego właśnie elementu natury. Choć Frida różniła się od Candy praktycznie tylko kolorem oczu, do ich osobistego spotkania nigdy nie doszło a Herrin wyśmiała całą tą teorię.
Teorią, którą po zakończeniu treningu pod okiem Candy rozpowiadał wszystkim Marfrycy , była legenda o Chmurce Bzdurce. Chmurka Bzdurka, obrażona na to, że chmurki mogą tylko przybierać kształt rzeczy znajdujących się na ziemi a nie mogą stać się nimi naprawdę postanowiła uciec z nieba i spróbować tego zakazanego życia. Altocumullusy, po których zbiegła na ziemię szybko się rozmyły i tym samym utknęła na stałe na ziemi.
Nie ważne kogo by się spytać, każdy na pytanie kim właściwie jest Candy odpowie inaczej i za prawdę trzeba przyjąć to, co Tobie wydaje się najbardziej prawdopodobne, albo czekać na Błękitny Księżyc i o północy potrzeć korę Sosny zadając jej to odwieczne pytanie. Ale możliwe, że nawet Stefan nie zna odpowiedzi...
Umiejetnosci: 
Jak na kogoś o posturze hipopotama na szczudłach, to Candy całkiem dobrze radzi sobie ze "szpiegowskimi sztuczkami". Skrada się bezszelestnie, znika zaś lepiej niż niejeden stwór pozbawiony niuansu jakim są kopyta. Ma doskonałą pamięć (tylko długotrwałą), choć twierdzi inaczej. 
Przez niezwykłą budowę systemu nerwowego, Candy posiada szczególnie wrażliwy zmysł wzroku oraz smaku. Ten pierwszy jest powodem jej ciężkiej chromofobii, przez którą jak ognia unika jaskrawych kolorów. Z tego też powodu za dnia polega głównie na węchu i smaku. (Bardzo często można na nią wpaść - a raczej ona może wpaść na kogoś - chodząc po terenach stada z zamkniętymi ślepiami). Jej zmysł smaku jest niezwykle rozbudowany, jednak klacz nie umie dobrze opisać swoich doznań, ze względu na brak odpowiedniego słownictwa. "To jak opisywanie kolorów, komuś kto od narodzin jest ślepy" tłumaczy. Dziwna budowa jej języka sprawia, że jest on podatniejszy na smaki i zapachy niż u innych stworzeń, a także pozwala na wyłapywanie takich rzeczy jak zmiany pH, temperatury czy drgania powietrza. 
No i przede wszystkim.... Candy ma cholerne szczęście.

"Dobry szpieg nie pracuje dla pieniędzy. Dla pieniędzy pracują źli szpiedzy, a takich Amerykanie mają kilka dywizji." Ian Fleming

Charakter: 
Posiada zdolność odczuwania trzech emocji - lojalności, wesołości i niezadowolenia. Na ogół ekscentryczna i słynąca z ciętego języka, Candy słynie jednak z bycia szczerą i uczuciową istotą. Nie łatwo jest jej komuś zaufać - znakomicie zna się na spostrzeganiu kłamstw. Kiedy jednak udaje jej się do kogoś zbliżyć jest istotą niezwykle lojalną. Poświęcenie jest dla niej normalną rzeczą i za tych co kocha lub "dom" oddałaby wszystko. Przez dość długi czas grała przybraną mamę wilka imieniem Marfrycy, którego uratowała przed kłusownikami jeszcze za czasów świetności HOFS. Jej drogą przyjaciółką jest Scycia, którą kocha w zupełnie platoniczny sposób.W Stadzie Strażników gości od niedawna i nie miała jeszcze okazji zdobyć pełnoprawnych przyjaciół jednak wyjątkowo dobrze dogaduje się z tutejszą dziatwą.
Oscylująca pomiędzy naiwną radością z życia a zaborczym, nadąsanym pesymizmem, lub też agresją wobec obcych Candy tak naprawdę, bez żadnych żartów i oszustw jest po prostu autystyczna. Choć jej zaburzenie jest znikome i klacz pozostaje przypadkiem wysoko funkcjonującym, ciężko go nie dostrzec. Czy to podczas jednej z jej "zwiech", czy też upartym twierdzeniu, że umie rozmawiać z sosnami... Candy je śnieg, na jesień ustawia spadające liście w rządku (potrafi tak posprzątać cały las). Jej "dziwność" bywa problematyczna i wiele osób otwarcie od niej stroni. Jak jednak wiadomo, autyzm często idzie w parze z geniuszem i choć Candy ma problem z doliczeniem nawet do pięciu jej wyjątkowe zdolności przejawiają się w wielu innych dziedzinach.

"Szpieg, który rekrutuje innych szpiegów, musi przede wszystkim mistrzowsko opanować snucie opowieści." Richard Scott Bakker

Historia:

 [W budowie]


gg - 48435187
Tak, Puszka jest niepełnosprytna umysłowo oraz nosi na sobie piętno bycia istotą krążącą po stadach RPG już od kilku lat...  
Zapewniam jednak, że nie gryzie i można się z nią dogadać. (Zresztą nie masz wyjścia: i tak nie da Ci spokoju.)

9 lipca 2016

[80] Life will out.



“The key, though, win or lose, is not to fail. And the only way to fail is not to fight. So you fight until you can’t fight anymore. Hold up you head and enter the arena, and face the enemy. Fight until you can’t fight anymore, never let go, never give up, never run, never surrender. Fight the good fight, you fight even when it seems inevitable that you’re about to go down swinging.”

 
  • Imię: Svetlana
  • Wiek: 4 lata
  • Płeć: Samica
  • Gatunek: Wilk
  • Pozycja w Hirarchii: Szpieg
  • Historia:
    Lana urodziła się w samym środku Czarnobyla. Czarnobyl to nie miejsce rodem z kolorowych snów. To coś o wiele straszniejszego. Żeby tam przeżyć trzeba naprawdę się postarać. Wykazać się sprytem i wolą walki. Samo promieniowanie to naprawdę najmniejszy problem, watahy wilków z tego miejsca są bezlitosne. Wieczne wojny pomiędzy poszczególnymi osobnikami, ciekawscy ludzie, brak pożywienia i ciągła walka o przetrwanie.
    Nie miała pojęcia jak udało jej się tam przeżyć. Promieniowanie zmutowało jej DNA, zarówno ona jak i jej brat urodzili się cali biali. Dopiero z wiekiem ich sierść nabierała plam, które o dziwo byli w stanie w jakiś dziwny sposób kontrolować. Pojawiały się dokładnie tam, gdzie tego chcieli i kiedy tego chcieli. Stanowiło to czasami skuteczną kryjówkę przed nieznajomymi. Oboje mieli zielone ślepia, oboje byli wyjątkowi. Różnili się tylko tym, że on miał czarne plamy, a ona beżowe.
    Być może dzięki temu, że byli zupełnie inni od całej reszty, udało im się przeżyć jako jedynym z całej watahy. Niestety taki stan rzeczy nie trwał długo, Lana została rozdzielona z bratem i po wielu długich miesiącach poszukiwań opuściła Czarnobyl z nadzieją na lepsze jutro. Odchodząc z okolic elektrowni obejrzała się tylko raz. Nigdy więcej nie zatęskniła za tym miejscem.

  • Charakter:
    Ze względu na swoją historię z natury jest dość nieufnym osobnikiem. Życie nauczyło ją, że tak naprawdę nie może nikomu ufać, potrafi być bardzo nieprzyjemna i zdecydowanie wie jak walczyć o swoje. Jest prawdziwą twardą babą, ale baba jak to baba - czasami może irytować swoją dociekliwością i masą pytań, które zadaje każdemu nagminnie. Poza tym jednak kryje w sobie wielkie serce, potrafi kochać, ale chyba za bardzo boi się straty, żeby przyznać się do tego przed samą sobą. Żeby bardziej ją poznać trzeba przełamać pewne bariery, które sama na siebie nieświadomie nałożyła.
  • Wygląd:
    Długie, smukłe nogi, biała sierść gdzieniegdzie pokryta jasnymi, beżowymi plamami, przenikliwie szmaragdowe ślepia i puszysty ogon to tylko kilka z jej charakterystycznych cech wyglądu.
  • Nick na chacie: Svetlana

    ***
    KP prawdopodobnie bedzie jeszcze ulepszana,
    zapraszam do wątków, jestem bardzo chętna na niemal wszystko :D
    Przepraszam za ewentualne błędy w KP.
    Kontakt gg42413903