17 czerwca 2016

[77] "Nie ma geniuszu bez ziarna szaleństwa."

Imię: Spieluhr
Pseudonimy: Melodyjka/Melodia, Pozytywka, Spielu
Wiek: Stąpa po ziemiach tego świata wystarczającą ilość czas by nabyć doświadczenia w życiu.
Rasa: Verhen
Pochodzenie: Daleko stąd, podróży nie liczy się w dniach, ani tygodniach lecz w miesiącach i latach.
Miejsce w hierarchii: Na razie uczeń na Szamana.

Wygląd:  Pod postacią Verhena, samiec osiąga w kłębie około 154 centymetrów, czym zrównuje się z większością koni. Jego futro jest krótkie, szarobrązowe. Akwamarynowe znaki większość czasu są "wygaszone" jedynie podczas silnych emocji, używania magii nekromantów lub przeprowadzania rytuałów jaśnieją światłem, rozświetlając postać wilka. Jego oczy są dwukolorowe: białko ma kolor różu, tęczówka jest jasnoniebieska tak jak znaki, źrenica jest pod postacią krzyża.Język ma kolor znaków. Zęby, a także pazury przednich łap są jadowicie zielone, pazury tylnych łap, jak również wypustki na żebrach są różowe. Na przedniej lewej łapie posiada znak rodu królewskiego, trzy ciemnoniebieskie kreski, łączące się jednym końcem ze sobą z których czasem wypływa gęsta, niebieska maź. Oczy otoczone są wieloma czarnymi maskującymi kreskami, a na udzie posiada znak krzyża z dodatkowymi liniami otoczony kroplami. Nie oznacza on absolutnie nic, jest aby był. Pojawił się podczas jednej z zabaw w nekromantę podczas dzieciństwa i tak już pozostał.
W postaci Licha przybiera formę kościotrupa obleczonego zasuszoną skórą oraz mięsem. W nagiej czaszce, w miejscu oczodołów płoną dwa akwamarynowe punkty, będące znakiem rozpoznawczym. Długi płaszcz ozdobiony metalowymi oraz kościanymi elementami otacza kark Nekromanty, jeszcze go powiększając wzrostowo.


Charakter: Spieluhr, pomimo swojego dziecinnego charakteru, docenia i podziela powagę potrzebną do odprawiania rytuałów szamańskich. Potrafi przerwać wybuch wesołości i śmiechu gdy zacznie się temat na tyle poważny by tego wymagał.  Nie jest zadowolony, kiedy ktoś wypomina mu błędy i stara się je poprawiać. Jest dosyć drażliwy na punkcie swojej historii, ale jeśli do kogoś się przyzwyczai, opowie mu ją z własnej, nieprzymuszonej woli co bedzie oznaką dużej sympatii. Jest ciekawy świata i nie przejmuje się konsekwencjami jeśli uprze się jakiegoś celu, by osiągnąc to co chce potrafi po tym dojść nawet po trupach, co jednak rzadko się zdarza. Ze starcia, czy to fizycznego, psychicznego czy potyczki slownej umie wycofać się w momencie gdy wie, że to nie ma sensu lub gdy jest na przegranej pozycji.

Umiejętności:

Jako szaman posiada kilka zdolności:
- Znajomość ziół i warzenia mikstur. Jak każdy  szaman musi to umieć. Jest to jego obowiązek. Opanował tę "sztukę" do perfekcji jednak na innych roślinach. Z powodu zawitania na nowe tereny, te rośliny będzie musiał poznawać na nowo i testować sam na sobie by przydał się Stadu.
- Podróż po świecie umarłych. Wprowadzając się w trans może odbyć podróż po podziemiu, ubłagać duchy o pomoc w walce lub zaskarbić ich przychylność podczas polowania stada.
- Rozmowa z duchami. Może je wypytać o to, czy bogowie są zadowoleni z ofiar, czy nikt im się nie naraził, poprosić duchy o błogosławieństwo. Często z nimi rozmawia, dowiadując się ciekawych rzeczy dotyczących bogów i terenów, na których znajduje się stado.
Jako lich:
- Ożywienie zmarłej istoty. Potrafi przywrócić martwego do żywych, lecz ma to swoją cenę - ożywieniec staje się posłuszny rozkazom Spielhura, zostaje jego sługą. Nie ma własnej świadomości i jest całkowicie oddany nekromancie.
- Względna nieśmiertelność. Względna, ponieważ by go zabić trzeba zniszczyć jego duszę, która znajduje się w Relikwiarzu. Jeśli ciało Licha zostanie zniszczone, po pewnym czasie zregeneruje się i powróci do poprzedniej formy, nawet jeśli kości zostały rozdzielone bądź spopielone.
- "Armia umarłych". Jest to zdolność "specjalna" Licha czy nekromanty - Spieluhr może wezwać do walki poległych wojowników lub innych zmarłych na pobliskich terenach. Według samego samca najlepiej nadają się do czerpania umarłych żołnierzy cmentarze lub też pola dawnych krwawych bitew. Nie użył jeszcze tej umiejętności nigdy w życiu. Na razie trenuje ją, wskrzeszając grupy martwych zwierząt.
   
Inne: Czyli wszystkie szczegóły, ciekawostki
- Jego Relikwiarz jest ukryty, nawet sam Spieluhr nie wie, gdzie. Pozbawił się wspomnień na jego temat, by nikt nie mógł go znaleźć i zniszczyć. Tak sobie sprawił wieczne życie.
- Jego totemem w świecie duchów jest Srebrny Tygrys o imieniu Arsat. Czasami udaje mu się przejść do świata żywych, gdzie przyjmuje postać taką jak w podziemiu, lecz jest niematerialny. Dotąd udało mu się tylko raz ucieleśnić.
- Mieszka w jaskini oddalonej od głównych by tam spokojnie mógł zajmować się swoimi sprawami.
    Nick na chacie:  Spieluhr

HISTORIA


- Wiadome jest, że władcą zostanie Adios. Jako pierworodny jest pierwszy w kolejce do tronu.
Dumny władca przyglądał się dwójce dzieci bawiących się na podwórzu.
-Jeśli Spieluhr wykaże się większymi zdolnościami, inteligencją i rozwagą, można by zmienić prawo..
Żona władcy, a zarazem matka owych dzieci trzymała kciuki za młodszego syna. Mało mu się w krótkim życiu udawało, jasnowidz przewidział mu część przyszłości widzianej w ciemnych barwach.
~*~*~
Zaśmiał się głośno, chowając za drzewem. Zasłonił usta dłonią, próbując uciszyć śmiech, jednak mu się nie powiodło. Brat go znalazł, pacnął w ramię.
- Gonisz!
Dzieci, śmiejąc się, pobiegły  do rodziców. Spieluhr przytulił się do matki, Adios do ojca. Rodzice pogłaskali je po głowach, uśmiechając się szeroko.
~*~*~
Nienawiść. Czuł do swojego brata nienawiść. Bo niby jakim prawem to on przejmie tron? Takim, że urodził się wcześniej!  Wściekły, naciągnął kaptur na głowę. Wyszedł z zamku, żwawym krokiem ruszając do królewskiej biblioteki znajdującej się w publicznej bibliotece, jednak umiejętnie ukrytej. Trzeba było znać specjalny znak i hasło, trzeba było wiedzieć do kogo się zgłosić. A on to wiedział i korzystał z tego bardzo często. Największym zainteresowaniem darzył księgi o nekromancji,  trujących roślinach i różnego rodzaju rytuałach. Od kilku miesięcy próbował ożywiać drobne zwierzęta. Większość razy mu się udało, wiadomo, dużo prób zakończyło się niepowodzeniem.
~*~*~
Ożywiony trup, będący niegdyś wilkiem wsunął pysk między framugę a drzwi. Nie czując zagrożenia, wszedł do pokoju, podchodząc blisko wielkiego łoża, na którym spadł chłopak. Chwilę potem łeb zombie potoczył się po podłodze odcięty jednym, czystym ruchem. Po chwili ze wskrzeszonego zwierzęcia został tylko proch.
Spieluhr zaklął wściekły. Jego pionek został zabity, chociaż Adios wydawał się spać.
~*~*~
Kilka kolejnych prób zabicia Adiosa skończyło się klęską. Odkryto głównego zamachowca.
- Skazuję go na śmierć poprzez ścięcie. Egzekucja odbędzie się jutro w południe na głównym placu.
Stary władca wypowiedział te słowa z ciężkim sercem. Wydał wyrok śmierci na swojego młodszego syna, na Spieluhra, ulubieńca żony, która teraz płakała, widząc jak jej ukochane dziecko klęczy przed ojcem, z dłonią przytrzymującą jego kark, dłońmi skutymi za plecami. Nikt jednak, oprócz jednej ze służek, nie dostrzegał delikatnego uśmiechu na twarzy Pozytywki.
~*~*~
Kobieta weszła do celi, wbijając spojrzenie szmaragdowych oczu w więźnia.
- Stanie się tak jak uzgodniliśmy. Trumna zrobiona ze starego, spróchniałego drewna spocznie pod płytką warstwą ziemi.
Spieluhr kiwnął delikatnie głową, przechylił ją, czując na policzku ciepłą dłoń służącej z zamku ojca. Ah, te baby. Wystarczy jedno łagodne spojrzenie, uśmiech, czułe słówka, a one od razu padają do stóp i wykonują posłusznie rozkazy.
~*~*~
Kat uniósł topór, biorąc zamach. Wycelował idealnie, ostrze weszło gładko między kręgi, odcinając głowę młodszego z braci z rodziny królewskiej. Mimo oczekiwań, nie było żadnej fontanny krwi. Gęsta, czerwona ciecz wypłynęła leniwie z żył, brocząc pień, na którym żywot straciło wielu innych ludzi. Głowa potoczyła się po deskach, zatrzymując chwilę potem. Błękitne oczy patrzące na ciekawskich gapiów przyglądających się ceremonii wydawały się na wpół żywe, wargi ułożone były w delikatnym uśmieszku. Przez tłum przeszedł cichy szmer.
~*~*~
Zaczerpnął powietrza, otwierając gwałtownie oczy. Ciemność. Jedynie to widział, nic więcej. Przerażony uderzył dłonią w wieko trumny. Uszkodzone drewno z łatwością ustąpiło pod wpływem uderzenia, niewielka ilość ziemi spadła Spieluhrowi na klatkę piersiową. Uspokojenie się wymagało od niego dużego nakładu sił. Zamknął oczy, ponawiając uderzenia w drewno.
Wydostając się z grobu, wziął głęboki oddech. Cieszył się świeżym powietrzem, którego nie miał od ponad dwóch dni. Niby krótki okres czasu, ale dla niego ciągnął się wieki.
~*~*~
Drzewa szumiały, poruszane lekkim wiatrem. Ptaki śpiewające do tej pory umilkły gwałtownie. Przybysz ukłonił się młodemu władcy po którego bokach stali strażnicy, służące i piękne psy myśliwskie.
- Kazano mi przekazać Wam wiadomość, Panie.
Wędrowiec ściągnął z głowy kaptur, wycelował kuszę w serce brata i zwolnił bełt. Nowy władca zareagował szybko, wydał krótki rozkaz. Miecz świsnął odcinając Spieluhrowi rękę, tuż przy łokciu, służąca rzuciła się, by zasłonić swego pana przed śmiercionośnym pociskiem. Ta sama, która dopilnowała, by młodszy brat powrócił do żywych.
- Witaj, Braciszku. Mam nadzieję, że gdy się spotkamy, będę o wiele potężniejszy.
Głośne rżenie konia zmieszało się z krzykami, rozkazami i wściekłym ujadaniem psów. Początkujący nekromanta wskoczył na grzbiet koniowatego, którego żebra były widoczne, tak jak i wiele innych kości. Łeb zaś trzymał się tylko dzięki magii, same kości, w oczodołach dwa niebieskie, świecące punkty.
Tętent kopyt umilkł chwilę potem, zagubiony w lesie. Spieluhr raczył wykonać taktyczny odwrót. Nie miał dość sił, by po kolejnej śmierci wrócić do żywych. Wolał się ukryć.
Brat jego wyszedł z tego bez uszczerbku na zdrowiu, szczęśliwie włada królestwem swego ojca.
~*~*~
Drgnął, otwierając oczy. Rozejrzał się uważnie, próbując wybudzić do końca z transu. Ściany jaskini, dogasające ognisko, niedaleko skóry robiące za posłanie, suszące się rośliny. Duchy pokazały mu to, czego on nie chciał widzieć. Jego dzieciństwo, młodość. I śmierć. Nienawidził tego, lecz duchy lubiły robić to wtedy, gdy były złe na Kapłana, lub po prostu, by sobie z niego zażartować. Jego brat, Adios. Ciekawe jak sobie radził. Na pewno trenował umiejętności, na pewno był wspaniałym władcą. I na pewno mu nie wybaczył. A gdyby tak się do niego kiedy wybrać, odwiedzić? W sumie, nawet gdyby go zabili, rozczłonkowali, po kilku dniach byłby w jednym kawałku. Ale po co ryzykować. Lepiej zostać tu, słuchać rozkazów.

Ależ ja wtedy byłem głupi.. 

__________
Witam tych których znam i nie znam. 

49 komentarzy:

  1. - Witaj Spieluhr... - mlasnęła jęzorem czarna siedząc nieopodal niego. Witaj wśrod Strażników Drzewa Istnień. - burknęła na swój sposób nieprzyjemną tonacją, przyglądając mu się podejrzliwie i zarazem z zaciekawieniem. W końcu wydusiła - Nazywam się Brahmaputra, jedna z sióstr prowadzących to stado.

    OdpowiedzUsuń
  2. Skrzydlata podeszła do wilka i musiała podnieś wysoko łeb by patrzeć mu w oczy, jak to powinno się robić podczas rozmowy.- My już się znamy. - Zaśmiała się lekko.- Mam nadzieję, że odnajdziesz tu to czego szukasz i pokonasz to co cie trapi. - Uśmiechnęła się tajemniczo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiwnęła głową, przystając na jego myśl. Interesował ją jego ciekawy wygląd i umiejętności. - A więc szaman... to ciekawe... - wymruczała beznamiętnym tonem, po czym dodała - myślę że przyda się w naszych szeregach ktoś taki jak Ty. - Zmierzyła go wzrokiem bez cienia wątpliwości.

    // Brahmaputra

    OdpowiedzUsuń
  4. Podszedł do wilka z początku pewnie, lecz gdy był już blisko poczuł się nieswojo. Jak to w naturze bywa, samce nie zawsze czują się dobrze we własnych towarzystwach. Mimo tego ukłonił się w jego stronę i rzekł - Jestem Roy. - po wyprostowaniu dodał - obyś znalazł w tych lasach coś wyjątkowego.... coś co można nazwać domem... Ja to znalazłem.

    OdpowiedzUsuń
  5. - Ciekawa a do tego przydatna w naszych szeregach. - odparła półgłosem, przyglądając mu się nadal. Zawsze przyglądała się nowym członkom stada, by dobrze ich zapamiętać i nie mylić ich z innymi stworzeniami, jednakże w tym samcu było coś na tyle niezwykłego że nie mogła się napatrzeć, zwłaszcza na te znaki na jego futrze, mimo iż nie rozświetlone to robiły na samicy wrażenie. Pozwoliła sobie nie odpowiedzieć na pytanie dlaczego ją to ciekawi ale dodała - W tych lasach ostatnio dzieją się rzeczy, których nie potrafię sobie wytłumaczyć w żaden z logicznych sposobów... jakieś niematerialne istoty oraz czary i magia... To rzeczy których ja jako łowca i ktoś kto zna tylko smak walki, nie rozgryza. - zastrzygła jednym uchem delikatnie i potrząsnęła czarnym kudłatym łbem odrywając wreszcie wzrok z jego osoby. - Czy mogę Ci w czymś pomóc?

    // Brahmaputra

    OdpowiedzUsuń
  6. - Od pewnego czasu spotykam w okolicy naszych terenów oraz granic stada dziwaczne stwory, coraz to bardziej nieznane i nie mogę ich przypisać do żadnego ze znanych mi gatunków - zamyśliła się na moment po czym dodała - począwszy na dziwnych dwunożnych jaszczurach o gębach pełnych zębów, po jakieś mieszańce nie z tej ziemi z toksycznymi wydzielinami. - samica wypuściła powietrze ze świstem. - Myślałam dotąd że to za sprawą drzewa, lecz to co się ostatnio dzieje to już spora przesada - mruknęła jakimś rodzajem warknięcia ostatni zwrot po czym nastawiła uszy na sztorc i spojrzała na samca z niekrytym zainteresowaniem. - Duchów powiadasz... Myślisz że wśród nich są też i takie które pilnują tego miejsca nadal? - zdawać by sie mogło że samica zapomniała o pytaniu odnośnie terenów, ale to tylko złudzenie, dobrze o tym pamiętała.

    // Brahmaputra

    OdpowiedzUsuń
  7. (właściwie to myślałem że zaczniesz od razu od gry, ale niech będzie i tak. Pierwsza propozycja przypadła mi do gustu, drugiej nie do końca rozumiem. W pewnym sensie Rain to postać bezkonfliktowa, ale w trakcie polowania akurat na ten sam okaz można coś wymyślać... To co? zaczniesz? )

    OdpowiedzUsuń
  8. Pokręciła wielkim łbem, gdy tylko usłyszała że przedstawiona przez samca rasa zakłada wioski i obozy, po czym dodała - Chodzi mi o stwory nie obdarzone aż tak wysoką inteligencją. Jakieś prymitywne i bardzo niebezpieczne stworzenia. Stoczyłam z jednym z nich walkę i szczerze powiedziawszy ledwo uszłam z życiem, gdyby nie nasi medycy. - wymruczała ostatnie słowa z lekkim niezadowoleniem, jakby drażniło ją to że ktokolwiek odważył się jej pomagać, nawet w takich chwilach. Spojrzała znów luźno na szamana. - Gdybyś znalazł tych pilnujących drzewa, czy mógłbyś mi o nich opowiedzieć? - zrobiła pauzę po czym dodała jak gdyby nigdy nic. - W naszym lesie znajdziesz rzeczy, rośliny i zwierzęta o jakich wcześniej prawdopodobnie Ci się nie śniło. - wymruczała miękko, po czym cicho westchnęła i usiadła, jakby opowieści o tym miejscu miały jej trochę zająć - Na magicznych grzybach otoczonych niebieskimi światłami się nie kończy. Codziennie drzewo pod naszymi terenami daje nam co nowsze i ciekawsze widowiska, więc musisz być gotowy na wszystko. Powiedz czego konkretnie poszukujesz, a spróbuje Ci pomóc w poszukiwaniach, jako iż jestem na tej ziemi już ładne parę lat.

    // Brahmaputra

    OdpowiedzUsuń
  9. - Prawdę mówiąc mamy miejsce, gdzie przed laty razem z Silje uhonorowałyśmy ostatniego z naszych opiekunów a i byłych strażników drzewa. Wcześniej oni chowali także swoich poprzedników w to miejsce. - zastanowiła się na chwile a jej ślepia błysnęły na moment jakimś żarem. Dlaczego tyle rozmawia? Przecież nigdy nie była zbyt rozmowną samicą, a jednak obecność szamana i czegoś ponad jej zdolności tak bardzo ją zaintrygowały że wplotła się w rozmowę jak w jakiś wir. Przez chwilę się nad tym zastanawiała po czym nagle potrząsnęła łbem, zdając sobie sprawę z zalegającej wokół ciszy i pary oczu skierowanych z zainteresowaniem na ciąg dalszy jej rozmówcy. Nieco ciszej dodała - Miejsce to jest dla nas ważne więc zabieranie stamtąd trofea to zły pomysł. - Przebiła go czujnym spojrzeniem - ale mógłbyś tam na pewno spotkać ich dusze... - Znów na moment się zamyśliła, tym razem jednak na myśl o wspomnieniach które targały jej wnętrzem już od dawna. - Gdybyś spotkał wśród nich wilka olbrzymiego o szarym futrze. Pirydion, bo tak miał na imię. - zrobiła krótką pauzę - Sama informacja że on wciąż tu z nami jest, w zupełności mi wystarczy.

    // Brahmaputra

    OdpowiedzUsuń
  10. Głód sięgał do zenitu, tak dawno nic nie jadłem. Cóż rozleniwiłem się z pewnością na stare lata. Podniosłem leniwie swoje wielkie cielsko i rozłożyłem skrzydła by je nieco rozluźnić, po czym wzbiłem się w powietrze by wypatrzyć z góry jakiś posiłek. Po długim czasie beztroskiego latania w końcu znalazłem upragniony cel. Stado łań pasących się na łące. Dałem nura do lasu i wylądowałem miękko w pewnej odległości od zwierząt, dopiero wtedy mój słabawy już wzrok dostrzegł sylwetkę ich samca. Był naprawdę dorodny i piękny. Zrobiło mi się go w pewnym sensie szkoda. Ale jeśli miałem wybierać to wolałem wybrać jego, zamiast samice z młodymi. Mimo wszystko miałem we krwi oszczędzanie samic każdego gatunku. Schyliłem się, bacząc na swoje ruchy powoli zbliżałem się do celu, jednak niestety jak zwykle zahaczyłem skrzydłem o jakąś gałązkę która w ułamku sekundy złamała się i upadła na poszycie leśne. Bez namysłu w tym temacie, rzuciłem się w dziką pogoń za rogatym zwierzęciem. Nagle jednak spostrzegłem się ze zdziwieniem że nie ja jeden obrałem sobie tego jelonka za swój cel, Z przeciwnej strony nadbiegał równie spory samiec co ja. Przez moment nie wiedziałem czy ustąpić, ale instynkt i głód nie pozwolił by mi na kolejne polowanie więc odruchowo przyśpieszyłem. Niestety ich wspólna zdobycz nie zamierzała poddać się bez walki. Tak oto spotkało się trzech samców. Jeleń który zatrzymał się i wycelował rogi w moim i obcego samca kierunku, nieznany basior warczący w moim kierunku i ja. Ostatnie na co miałem ochote to walczyć, zwłaszcza że byłem głodny i nie miałem sił. Postawiłem czujnie uszy w jego kierunku i spytałem, mimo iż moment nie był na to najlepszy - Przepraszam najmocniej z chęcią bym Ci go odstąpił, ale jestem potwornie głodny i tym razem nie mogę tego uczynić. - Poruszyłem skrzydłami i warknąłem w stronę Jelenia, jednocześnie okrążając ofiarę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Rzuciłem gardłowe warknięcie w stronę jeleniowatego, słysząc wciąż słowa nieznajomego mu samca. - Zgoda! - Rzuciłem krótko po czym wzbiłem się w powietrze, by dopaść ofiarę. W ułamkach sekund przez głowe przeszło mi że to dziwne iż mój przeciwnik nie chce zjeść jelenia, a potrzebuje jedynie jego rogów i paru innych rzeczy. Nie miałem jednak czasu na przemyślenia bo w tym momencie zaatakowałem, wbijając swoje ostre kły celnie w krtań ofiary, powalając ją natychmiast na ziemie pod ciężarem własnego cielska. Kilka pulsacyjnych ruchów roślinożercy i po zabawie. Po całym zajściu przysiadłem przy ofierze i spojrzałem na intruza. - Bierz co chcesz, a potem znikaj. - rzekłem oczekując na reakcję z jego strony. Przyglądałem mu się przez chwilę w milczeniu po czym nagle coś mnie oświeciło i zacząłem powoli. - Zaraz, zaraz.... a co Ty właściwie robisz na tych terenach? - rzuciłem mu podejrzliwe spojrzenie, oczekując iż przerwie na chwile swoje zabawy z odczepianiem rogów i zechce ze mną pomówić.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie tęskniła za Pirydionem, wręcz przeciwnie nie przepadała za nim, mimo iż to właśnie on mianował ją strażniczką Drzewa i przekazał jej swoją wiedzę. Interesowało ją jednak bardzo czy ten stary dziad pomimo śmierci nadal pilnuje drzewa tak jak zawsze obiecywał, czy też uciekł, bo według wadery byłby do tego zdolny. Prychnęła cicho pod nosem i odrzekła. - Na naszych terenach nie ma takiego miejsca - zrobiła pauzę i spojrzała na południe - jednak 7 godziny spacerowy tempem na południe od naszej granicy znajduje się dziwne miejsce gdzie śmierdzi trupami i padliną. - Znów prychnęła gdyż przypomniała sobie jak się tam kiedyś przypadkiem znalazła za młodu. - Może tam znajdziesz coś co mogłoby Cię zainteresować. Kły i szkielety wielkich zwierząt to nie pierwszyzna w tamtej okolicy. - Przerwała i wstała mierząc szamana uważnym wzrokiem - Zaprowadzić Cię czy trafisz tam sam?

    // Brahmaputra

    OdpowiedzUsuń
  13. Pokiwałem nieznacznie głową. Nie byłem bowiem z początku przekonany do dobrych intencji samca, jednak po usłyszeniu o wzmiance że mego zdaniem intruz jest nowym członkiem mojej rodziny, natychmiast spokorniałem i stuliłem lekko uszy po sobie, po czym od razu je naprostowałem i ukłoniłem się przed nim. - Wybacz mi zatem. Myślałem że nie jesteś stąd. Nie chciałem być nie miły, ale staram się bronić tego miejsca jak reszta. - Uśmiechnąłem się znikomo, niemal niewidocznie. - Jestem Rain Forces. - Kiwnąłem głową raz jeszcze, a że kiszki marsza mi grały to Spieluhr mógł usłyszeć moje imię w akompaniamęcie wspaniałego poburkiwania w moim brzuszku. Tego było za wiele. Co za tragiczny początek znajomości! Westchnąłem cicho i szepnęłem cicho - Zgoda, prowadź do siebie. - Wstałem i wziąłem delikatnie w kły jelenia. Rozprostowałem skrzydła i spojrzałem oczekująco na samca, coby mi wskazał kierunek. Pomyślałem że skoro skóra ich ofiary jest tak cenna, to polecę lekko nad ziemią za nim, aby zniwelować ewentualne uszkodzenia. Przynajmniej tak mogłem odkupić swój nietypowy fall start w tej nowej znajomości.

    OdpowiedzUsuń
  14. Przyjrzał mu się uważnie, po czym kiwnął łbem i spytał. - Długo już siedzisz w tym fachu? - Zastanowił się przez chwilę po czym dodał - wybacz że wypytuje, ale szamani zawsze wydawali mi się bardzo inteligętni, zwłaszcza że posiadacie niezwykłe i często pomocne umiejętności.. - zdało by się że wilczur nie dokończył zdania, ale nic już nie mówił czekając na reakcję ze strony nowo poznanego osobnika.

    OdpowiedzUsuń
  15. - Ja tylko pilnuję panujących tutaj zasad - wywarczała miękko, bowiem na to była szczególnie wyczulona. Wyprostowała sylwetkę po chwili, po czym skuliła się nieco wyciągając jedną z tylnych łap by podrapać się nią po swym karku. - Jeśli chcesz to mogę Cię zaprowadzić i tak nie mam ostatnio za dużo do roboty, poza tymi cholernymi ludźmi poza granicami lasu. - słowo 'ludźmi' wywarczała. Ich nienawidziła szczególnie mocno. - a poza nimi wszyscy są póki co grzeczni. - wymruczała, gdy już przestało ją swędzieć, podniosła się i ruszyła truchtem we wskazanym wcześniej kierunku. Zanim to z robiła, z jej oczu można było odczytać coś w rodzaju " Chodź za mną "

    // Brahmaputra

    OdpowiedzUsuń
  16. - Każdy ma swoje powody, swoje sprawy. - Spojrzał, gdzieś w las nieobecnym wzrokiem, ale szybko doprowadziła się do porządku. - Ależ oczywiście, w sumie mam jedną sprawę dla szamana, ale jego treść będę znała, tylko ja i ty i nikt więcej. - Spojrzała na niego poważnym wzrokiem, mówiących iż oczekuje dyskrecji. - Bowiem już od pamiętnych czasów prześladują mnie jakieś dusze, nie mam pojęcia jakie i czego ode mnie chcą. Mógłbyś mi pomóc? Jak mój rozwiążesz problem dam ci to stanowisko. - Oczekiwała na jego reakcje. Powiem pominęła iż przypuszcza, że to sa duchy przeszłości, które teraz ją nękają w zemście.

    OdpowiedzUsuń
  17. Mały wilczek akurat włóczył się niedaleko polany całkiem sam. Jego siostry wszystkie zajęte były sobą, a on nie chciał znowu zawracać głowy dorosłym, więc właściwie nie miał co innego ze sobą zrobić. Nie przeszkadzało mu to jednak, powoli przyzwyczajał się do raczej samotniczej natury rodzeństwa. W chwili gdy obok niego pojawił się szaman, Rumble siedział z głową w jakichś krzakach, węsząc zawzięcie i chłonąc nowy, bliżej niezidentyfikowany zapach, więc nie spodziewał się towarzystwa. Na głos, którego nie kojarzył zbyt dobrze, szczeniak prawie podskoczył i natychmiast wyciągnął łeb z krzaków, jeżąc odruchowo sierść, co musiało wyglądać dość komicznie. Ale na widok, który ujrzał, wcale nie było mu do śmiechu.
    - Dzień dobry... - powiedział niepewnie, mierząc nietypowo ubarwionego osobnika uważnym spojrzeniem. Miał ochotę zwiać, jednak to byłoby tchórzowskie, a on nie był przecież tchórzem! W dodatku szaman twierdził, że coś dla niego miał, a przecież każdy lubił prezenty. Rumble zerknął szybko w kierunku polany, na której byli dorośli, aby upewnić się, że w razie czego ktoś może pospieszyć mu z pomocą, po czym powoli podszedł do samca. Mimo wszelkich starań szczeniaka, jego pysk zdradzał zaciekawienie.
    - Dziękuję. - kiwnął łebkiem, zanim wziął się za oglądanie podarku, który to obejrzał ze wszystkich stron. - A czemu to ma taki dziwny kolor? I co to za wzorki, co oznaczają? I jak to się nosi na ogonie? - zasypał verhena pytaniami, gdy szczenięca ciekawość świata zaczęła górować nad początkowym strachem.

    (Dziękuję, bardzo mi miło, że ktoś wątek zaczął sam z siebie. :D I witam również!)

    OdpowiedzUsuń
  18. Najpierw posłuchałem uważnie samca, a dopiero później spojrzałem na jelenia który jeszcze przed chwilą tu był... Właśnie gdzie on jest? Rozejrzałem się i po chwili dostrzegłem go maszerującego niemrawo gdzieś przed siebie w linii prostej. Stuliłem uszy po sobie. Nie byłem przekonany do tego typu obchodzenia się ze zmarłymi istotami, ale cóż mogłem począć. Gdybym zaczął się spierać z szamanem, pewnie kiepsko bym na tym wyszedł to też kiwnąłem od niechcenia głową i ruszyłem w ślad za nim. Gdy byliśmy na miejscu, usiadłem u wylotu jego groty. Kiedy jeleń padł usiadłem sobie, a na znak samca o jedzeniu wyciągnąłem pysk w kierunku sarny. Najpierw złapałem delikatnie za mięso, lustrując jednocześnie Spieluhra wzrokiem, aby się upewnić że tym razem mi się nie oberwie. Widząc że nie przeszkadzam mu w niczym, zacząłem swój posiłek.

    OdpowiedzUsuń
  19. - Jak to "duchami"? One istnieją? - wilczek przekrzywił głowę. Dopiero co odkrywał ten otaczający go świat, którego mógł dotknąć, czy nawet posmakować, więc takie rzeczy jak magia czy duchy były póki co trochę ponad jego pojęcie. Owszem, może i udało mu się kiedyś podsłuchać jak członkowie stada opowiadali sobie wieczorem jakieś straszne historie... ale przecież to tylko takie gadanie, prawda? Rumble odmawiał wiary w ich prawdziwość. Z drugiej strony jeżeli jednak nie były to tylko zmyślone opowieści, dobrze było mieć taką ochronną czaszkę. Siostry będą mu zazdrościć! Młody uśmiechnął się mimowolnie na tę myśl.
    - Co to rzemieniem? - spytał, bo nie bardzo orientował się w takich dodatkach i właśnie próbował sobie to zwizualizować. Kojarzyło się trochę z "ramieniem", może to znowu jakieś kości... ale jak kością coś otoczyć? Przecież by się złamała. Musiało więc to być coś innego, ale nie wiedział co. - Swoją drogą myślałem, że jak czaszka, to bardziej na głowie. - zauważył, ale jego uwaga zaraz została odwrócona. Spojrzał w stronę krzaków, w których wyczuł nieznany zapach i zmarszczył nos. - Nie wiem, nie znam tego zapachu. Ale może ty się na taki natknąłeś, jesteś starszy ode mnie! Powąchaj! - nakazał, nawet nie przyjmując odnowy, bo chciał wiedzieć, co wyczuł. W sumie jako szczeniak chciał wiedzieć wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  20. - Prawdopodobnie kiedyś zwierzęta różnych gatunków stoczyły tu walkę.. - rzekła gdy samiec ochoczo zabrał się za poszukiwania. Sama przysiadła w pewnym miejscu na nieco spopielonej ziemi zupełnie pozbawionej życia i zamiotła grubym ogonem po niej. W powietrze uniósł się pył, a samica prychnęła dość głośno, chcąc jakby stłumić kichnięcie. Gdy samiec powrócił w jej kierunku kiwnęła głową i ruszyła bez słowa za nim. - Jeśli będziesz chciał więcej, znasz już drogę. - Ziewnęła ukradkiem i przyśpieszyła tępa.

    //Brahmaputra

    OdpowiedzUsuń
  21. - Ale przynajmniej możesz dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy lub znaleźć odpowiedzi na nurtujące pytania... - wzdrygnął się gdy usłyszał pytanie, ale po chwili namysłu odpowiedział - Ja jestem szpiegiem... potrafię zmieniać kolor sierści kiedy tylko i na jaki tylko zechcę... poza tym jestem obdarowany przez naturę magią ognia.. - tu westchnął cicho - jednakże zupełnie nie potrafię się nią posługiwać, dlatego wolę się nią nie bawić bo jak wiadomo... ogień nie jest bezpieczny. - zrobił znów pauzę by chwile pomyśleć i dodał - Może kiedyś umiałem się nim posługiwać... ale niestety straciłem pamięć... i pamiętam swoje życie tylko od pewnego momentu.. - zmieszał się lekko. Nie było to dla niego proste... ale w końcu musiał to z siebie wyrzucić, bo nie łatwo było mu z tym żyć.

    OdpowiedzUsuń
  22. Uważnie przyglądałem się dziwacznym moim zdaniem poczynaniom samca. Kiedy wyszedł na zewnątrz, przerwałem na chwilę posiłek by go o coś spytać i znów kontynuować jedzenie - Czy aby na pewno kolekcjonerstwo tych wszystkich rzeczy nie złości duchów jeszcze bardziej? - Ni to spytałem ni stwierdziłem. Nie byłem pewien co o tym wszystkim myśleć. Rozprostowałem na moment skrzydła spoglądając na niego wyczekująco.

    OdpowiedzUsuń
  23. Przechadzając się terenami nowego stada, do którego niedawno dołączyła, Svetlana dostrzegła coś dziwnego i aż przystanęła z wrażenia. To coś, a właściwie ktoś był ogromny. W swoim krótkim życiu wadera nie widziała nic równie podobnego i siłą woli powstrzymała się przed tym, żeby z wrażenia nie opuścić swojego pyska aż do ziemi. Radioaktywne wilki nie robiły na niej już większego wrażenia, ale ten osobnik był zupełnie inny niż wszystkie stworzenia, które do tej pory znała.
    Nie była pewna tego, czy samiec ją widzi, czy też jeszcze nie. Porzuciła więc pomysł skradania się i obserwacji, który niemal odruchowo wpadł jej do łba, postanowiła po prostu podejść i się przedstawić, bo tak chyba wypadało, prawda? Wysunęła się zza ogromnego kamienia i jak gdyby nigdy nic podeszła bliżej do nieznajomego.
    - Dzień dobry. – zaczęła nieco nieśmiało swoim melodyjnie brzmiącym głosem i aż przysiadła na dwukolorowym zadku, lustrując go swoim szmaragdowym spojrzeniem. – Powiem wprost, w życiu nie widziałam tak wielkiego wilka jak… jak pan! – dodała już o wiele bardziej śmiało i posłała mu niepewny, nikły uśmiech, bo nie była właściwie pewna tego, czego może się z jego strony spodziewać.
    Jedno wiedziała na sto procent, odkąd dołączyła do tego stada zaznała więcej życzliwości niż w całym dotychczasowym życiu i była święcie przekonana, że zanim zaśnie zazna jej odrobinę więcej.
    Po kilku sekundach od swojej pierwszej wypowiedzi, Lana potrząsnęła gwałtownie łbem, jakby przypomniała sobie o bardzo ważnej rzeczy.
    - Ah! Gdzie podziały się moje maniery… Jestem Svetlana, świeża krew, nowe mięsko. Jakkolwiek nazywacie nowych. Miło mi pana poznać.

    OdpowiedzUsuń
  24. Obserwowała jego poczynania z stoickim spokojem wymalowanym na pysku. Zbyt wiele razy widziała takie sceny, kiedy silniejsze i wyżej postawione wilki w jej byłym „stadzie” pożywiały się tuż przed nią, ani myśląc żeby się podzielić. Przywykła do tego widoku i wcale nie robił na niej wrażenia. Zaskoczył ją jednak swoją propozycją i zmieszana pokręciła przecząco smukłym łbem.
    - Nie jestem głodna. – odparła zgodnie z prawdą, bo nie miała ochoty na jedzenie. Właściwie to nawet nie gustowała w tak dużych zwierzętach jak jelenie, zdecydowanie wolała coś mniejszego, na przykład dzikie fretki lub zające.
    - Jestem tu od kilku godzin. Dopiero co dołączyłam. – oznajmiła, nie komentując żadnym słowem jego stwierdzenia dotyczącego tego, że Lana nie ma mówić mu na pan. Skoro tak wolał to wadera postanowiła nie wnikać, tylko się zastosować. Będąc nowym członkiem tego stada chyba nie miała jeszcze nic do gadania.
    - Dlaczego Pozytywka? – zapytała jednak po chwili mocno zaciekawiona tym przezwiskiem. No o ile to w ogóle było przezwisko. Svetlana przechyliła swój pysk, na którym pojawił się ciekawski grymas i cierpliwie zaczekała na odpowiedź, wciąż nie mogąc pozbyć się wrażenia, że w życiu nie widziała tak ogromnego wilka. Zapewne gdyby chciał mógłby zabić ją jednym ciosem łapy. Ta myśl sprawiła, że wilczyca skrzywiła się niemal niezauważalnie, ale do samego końca zachowała powagę.


    Svetlana.

    OdpowiedzUsuń
  25. Zmarszczyła oczy, słuchając odpowiedzi basiora. Nie do końca o to jej chodziło, wolałaby usłyszeć dlaczego nazywali go Pozytywką, ale postanowiła nie drążyć dalej tematu. Najwyraźniej nie chciał o tym mówić i tyle. Svetlana doskonale to rozumiała.
    Już miała zapytać go o coś zupełnie innego, związanego z tym skąd pochodził, ale nagle warknął na coś ponad nią. Szybko odwróciła pysk w tamtą stronę, jednak nie zauważyła absolutnie nic podejrzanego. Czy to mogła być jakaś paranoja samca…?
    - W porządku. – powiedziała jednak kiedy zarządził ewakuację do innego miejsca i machnęła puszystym ogonem, energicznym kłusem ruszając tuż za nim.
    W końcu dotarli na brzeg jakiegoś niezwykle malowniczego stawu. Wilczyca usadowiła się w niewielkiej odległości od Spieluhra, bo nie do końca mu ufała. Wolała zachować bezpieczny odstęp, wilki w tym lesie aż za bardzo przypominały jej te z Czarnobyla ze względu na swoją odmienność od zwyczajnych osobników. Musiała na siebie wciąż uważać.
    - Ah. To dlatego widziałeś tam kogoś w krzakach? – wszystko stało się jasne, kiedy samiec wyjaśnił gadanie bez sensu, tłumacząc to byciem Szamanem. – Wybrałam szpiega. Potrafię skutecznie wtapiać się w tłum. – powiedziała, chociaż chyba nie powinna mu tego tak od razu mówić. W końcu dobry szpieg nie zdradza swoich metod działania. Ale Svetlana jakoś tak uważała, że Spieluhr był całkowicie nieszkodliwy. No chyba.
    - Potrafisz coś poza widzeniem niewidzialnych dla innych postaci?

    Svetlana.

    OdpowiedzUsuń
  26. - Pewnie, że chcę! - krzyknął podekscytowany Rumble i natychmiast zaczął merdać ogonem. Już zignorował fakt, że połowy tej wypowiedzi nie zrozumiał (jakiś totem, Arsat, przewodnik...), ale w końcu nie każdy mógł na własne oczy ujrzeć ducha. I to tygrysa! Wilczek co prawda wolałby dzisiaj, ale nie naciskał, żeby przypadkiem szaman nie zmienił zdania. Jakoś przeczeka do jutra. - A co jeszcze jest prawdziwe i cię dziwi? Pewnie widziałeś już mnóstwo różnych rzeczy, więc to musiałoby być coś wyjątkowego! A smoka kiedyś widziałeś? - ponownie zasypał towarzysza gradem pytań, jak to młode miały w zwyczaju.
    - Czyli... ja też mógłbym być rzemieniem? - przekrzywił mały łebek, chociaż nie bardzo spodobał mu się pomysł oddawania skóry. Potrzebował jej przecież. Pokiwał łbem na znak zrozumienia, jednocześnie zastanawiając się, czy jeżeli nosiłby tę czaszkę jednak na głowie, to ta głowa urosłaby tylko do rozmiarów czaszki i miałby mała głowę do końca życia. To też nie przypadło mu do gustu, więc już wolał ozdobę przyczepić do ogona.
    - Oo, super! - Rumble ucieszył się, słysząc że dostanie nowy prezent i wyszczerzył zęby, znów machając ogonem ze szczęścia. Polubił tego dużego i kolorowego wilka. A pomyśleć, że na początku tak się go przestraszył! Teraz ruszył za nim w stronę krzaków, przebiegając pod jego nogami i również wsadził nos w zarośla, by wciągnąć zapach. - Kopie tunele? Fajowo! Ale jak to jest podobne do myszy, to się tam chyba nie zmieścimy...

    OdpowiedzUsuń
  27. -Świetlik!- Pisnęła radośnie wyskakując zza krzaka wprost przed postać masywnego wilczura i momentalnie cała radość ze znalezienia świętojańskiego robaczka zniknęła. Brązowa wadera wytrzeszczyła oczy i cofnęła się o krok.
    -Przepraszam... Ja chyba się trochę zgubiłam i nie chciałam panu przeszkodzić.- Wydukała nie tylko zadziwiona niecodzienną aparycją napotkanej istoty, ale nawet bardziej faktem, że jednak nie udało jej się znaleźć świetlików a rosłego, obcego wilka.
    -Ja tylko znajdę świetlika i pójdę sobie do domu, nie będę panu przeszkadzać!- Dodała jeszcze przysiadając na zadku i już miała się odwrócić i odejść w stronę z której przybyła... Ale jednak dobre wychowanie kazało małej waderze przełamać lęk przed nieznanym i strasznym.
    -A tak właściwie to jestem Taliyah, Córka Silje i miło mi pana poznać.- Dopełniła formalności, kiwnęła puchatym łepkiem i poczuła, że teraz już może sobie iść. Niestety z całego miotu to właśnie ona była największym tchórzem co dość mocno utrudniało jej kontakty z innymi członkami stada - szczególnie tymi o niecodziennych umiejętnościach.
    | Taliyah |

    OdpowiedzUsuń
  28. Candy stała właśnie na tej zupełnie obcej, przepełnionej nieznanymi zapachami polanie i z przymkniętymi oczami kąpała się promieniach chylącego się ku zachodowi słońca. Zdecydowanie za długo szwędała się pozbawiona towarzystwa innych stworzeń i liczyła na to, że ktoś z tutejszych w końcu się pojawi. Słysząc więc zbliżające się kroki uśmiechnęła się szelmowsko pod nosem i otworzyła liliowe ślepia.
    -Dobry dzień!- Zaintonowała w sposób, który zdradzał iż ów dzień faktycznie był dobry. Kiedy jednak jej spojrzenie osadziło się na dłuższą chwilę na nieznajomym, który nie dość, że cały się świecił to postanowił odpalić jeszcze zębową żarówkę. Klacz zamrugała kilkakrotnie a na pysku pojawił się grymas. -Miło pana poznać, panie Spieluhr. Nie chcę być nieuprzejma tak na samym początku znajomości, ale chyba ma pan coś świecącego między zębami.
    Nadwrażliwy wzrok klaczy nie pozwalał jej patrzeć bezpośrednio na basiora i dlatego też mrużąc ślepia patrzyła nieco ponad nim.
    -Candy Floss, do usług. Przychodzę tu z ustronnego stada sprawowanego przez Stefana Sosnę Sprawiedliwego i szukam spokoju i schronienia jeśli łaska.- Przedstawiła się uprzejmie zabawnie wybijając każde użyte przez siebie "s". Koniec końców ukłoniła się nisko i pozwoliła na to by szeroki uśmiech rozjaśnił jej pysk.
    O tak, zdecydowanie zbyt długo człapała ostatnimi czasy po świecie samotnie. Dobrze było otworzyć do kogoś pysk, nawet jeśli ciężko było spojrzeć temu komuś w oczy.

    OdpowiedzUsuń
  29. Słysząc słowa dziwnego osobnika przekrzywiła nieznacznie główkę, próbując sobie wyobrazić, że jegomość jest trochę niższy i mniej świecący. Było to dość trudne, ale na szczęście młody wilczek miał jeszcze całkiem aktywną dziecięcą wyobraźnię. Szaman podszedł do problemu jej strachu od bardzo dobrej strony, bo takie wyobrażenie faktycznie zmniejszyło trochę jej lęk i przestała się cofać.
    -Dobrze, Spieluhr.- Odparła ochoczo troszkę gubiąc się w ostatnich spółgłoskach jego imienia co zaowocowało dość soczystą wymową. Otarła łapką nadmiar śliny z języka i uśmiechnęła się nieco zawstydzona.
    -Sam wcale nie jesteś taki wysoki, żeby złapać świetlika! One potrafią latać jak moja mamusia i jak będą chciały to uciekną każdemu kto nie ma skrzydeł.- Podzieliła się swoją wiedzą zachowując przy tym bardzo kulturalny ton głosu. Jak na szczeniaka starała się mówić bardzo wyraźnie i kiedy siedziała tak z wysoko podniesionym łebkiem widać było zadatki na małego mediatora.
    -Chciałam znaleźć świetlika, ale znalazłam za to Ciebie! Ty wyglądasz trochę jak taki oooolbrzymi świetlik, ale nie wiem czy to się liczy. A poza tym to raczej nie ma tu nic ciekawego... Ciemno i trochę straszno.- Przyznała kuląc nieznacznie uszy na samą myśl o tym, że dała się podpuścić rodzeństwu i wyrwała na taki nocny spacer.
    -A Ty znalazłeś coś ciekawego, Spie... Spielu-hr?- Zagadnęła po chwili by odciągnąć swe myśli od złowrogiej ciemności i uśmiechnęła się zachęcająco do podzielenia się z nią ciekawymi odkryciami.
    | Taliyah |

    OdpowiedzUsuń
  30. - No niewidzialnych, bo istoty bez zdolności podobnych do twoich nie są w stanie ich dostrzec. – rzuciła tonem, jakby uważała to wszystko za oczywiste i wzruszyła barkami, jednak wciąż uważnie słuchała tego, co basior ma do powiedzenia.
    Svetlana odnotowała sobie w pamięci wszystkie jego umiejętności, a szczególnie te przeciwbólowe i skinęła smukłym łbem na znak zrozumienia. Zaintrygowało ją to wszystko, ale stwierdziła, że chyba nie chciałaby nigdy być szamanem, skoro Spielu widzi jakieś duchy i najwyraźniej nie ma z nimi ochoty rozmawiać. Zapewne nie bez powodu…
    - To wszystko brzmi nieprawdopodobnie, podziwiam że z tym wszystkim wytrzymujesz. W sensie z duchami i gnijącymi ożywionymi stworzeniami. – powiedziała z uśmiechem i przez chwilę zastanowiła się nad ewentualnymi fantami. Nie miała nic co mogłaby oddać, dlatego też musiała powoli kolekcjonować takie rzeczy. W końcu usługa jakiegoś przyjaznego ducha mogłaby się kiedyś na coś przydać…
    Nagle jednak do łba przyszedł jej pewien pomysł i musiała go zapytać, czy to w ogóle możliwe. Spojrzała więc na niego z błyskiem w oku i przełknęła szybko ślinę.
    - A co z zaginionymi stworzeniami? Duchy są w stanie odnaleźć kogoś, pomimo tego że zniknął wiele lat temu? – zapytała z wyraźnie słyszalną nadzieją w głosie. Nadzieją, której nie miała od wielu długich lat…

    Svetlana

    OdpowiedzUsuń
  31. -No... Świecisz jak świetlik!- Wyjaśniła swoje rozumowanie i parsknęła śmiechem, rozbawiona własnym rozumowaniem. Faktycznie w jej nowym towarzyszu niewiele było ze świetlika, ale śmiesznie było tak na niego mówić.
    -Wiesz, że ja nigdy przenigdy nie widziałam ryby, Pozytywko?- Wtrąciła w pół jego zdania. Oczy błysnęły ciekawsko i wadera zaczęła nieświadomie merdać ogonem z ekscytacji. -Niedźwiedzia też nie widziałam, ale chyba bym nie chciała!- Dodała jeszcze w owym temacie. Jego dzień brzmiał dużo ciekawiej od jej własnego, ale co poradzić, że bała się samotnie szwędać a jej rodzeństwo było raczej grupką indywidualistów. Przez chwilkę milczała zastanawiając się nad pytaniem szamana.
    -Chciałabym być normalna! Taka zwykła, zwyczajna. I pomagać innym, żeby też tak było. Żeby nie musieli się bać i nie musieli kłócić.- Wyjaśniła najlepiej jak umiała swoją wizję przyszłości i przez chwilę wpatrywała się nieobecnym wzrokiem w jakiś punkt na polanie. -Jest taka praca w której się sprawia, że inni się nie kłócą i żyją w jaskini?- Naturalnie chodziło jej o "pokój", ale chcąc zabrzmieć trochę bardziej oficjalnie palnęła tylko uroczą gafę.
    | Taliyah |

    OdpowiedzUsuń
  32. -Wedle życzenia, Spieluhr.- Oznajmiła całkiem umiejętnie akcentując jego niecodzienne imię. Kiedy znaki na ciele samca nieco przygasły otworzyła ślepia nieco szerzej, jednak dalej nie patrzyła wprost na niego co szczwany szaman szybko zauważył.
    -Owszem, jestem tutaj nowa. I proszę mi uwierzyć, że gdybyś miał tak wrażliwy na kolory wzrok jak ja, to też miałbyś problem z patrzeniem prosto na taką świecącą tęczę jak Ty.- Uśmiechnęła się przepraszająco, jednak nie skomentowała jego słów o niegrzeczności. Zawsze starała się być uprzejma i traktować innych tak jak sama chciałaby być traktowaną. Nic więcej, nic mniej. Specjalne traktowanie w jej przypadku nie wchodziło w grę.
    Sama była dość mocno znieczulona na zjawisko pogodowe jakim była mgła, w końcu lekkie jej podmuchy towarzyszyły jej całe życie, dlatego też nie przyglądała się jej zbyt dokładnie i nie widziała tego co wilczur. Zauważyła jedynie jego dość niepokojące zachowanie i dla bezpieczeństwa wybrała cofnąć się o krok.
    -No, no przyjacielu... Ja nie chcę nic mówić, ale ktoś tu ma problemy a agresją.Na takie rzeczy to ja sugeruję meliskę.- Skwitowała przyglądając mu się uważniej jednym ślepiem. Na jego słowa kiwnęła jednak łbem, dając mu do zrozumienia, że nic się nie stało.
    | Candy |

    OdpowiedzUsuń
  33. Tym razem wcale nie zdziwiło jej, że Spielu nagle przestał na nią patrzeć i zaczął mówić coś zupełnie bez sensu w stronę lasu. Przeczekała to wszystko cierpliwie, a kiedy wrócił do niej spojrzeniem, Lana zastrzygła swoimi obłymi uszami i skupiła się bardziej na tym, co samiec powiedział.
    Skinęła łbem kiedy wyjaśnił jej, że duchy byłyby w stanie kogoś znaleźć, a na jej pysku pojawił się pogodny uśmiech.
    - W takim razie pomyślę nad tym, jednakże jest to istota, która zaginęła dawno temu i zupełnie bez śladu. Na pewno ciężko będzie go znaleźć… Mam, mój brat zaginął dawno temu, jeszcze w moim poprzednim domu. – wyjaśniła i trochę przestraszyła się niematerialnej istoty, która nagle wyszła zza krzaków. Lana podniosła się na wszystkie cztery łapy i cofnęła się dwa kroki w tył, nieufnie przyglądając się tajemniczej istocie.
    Tygrysica podobnie jak Spielu była przeogromna, a Svetlana jeszcze nigdy w swoim życiu nie widziała tygrysa…
    - Oh! To bardzo miłe z jej strony. – rzuciła z niepewnym uśmiechem, nie spuszczając z niej swojego szmaragdowego spojrzenia. Nie bardzo wiedziała jak ma się zachować, więc nerwowo machnęła ogonem i wróciła spojrzeniem do samca. – To co, mam zacząć zbierać fanty jako zapłatę za informacje o bracie? – zagadnęła go jeszcze, jednocześnie zaczynając myśleć nad tym, co ewentualnie mogłaby oddać. Właściwie to nic ze sobą nie miała, musiałaby czegoś poszukać…

    Svetlana

    OdpowiedzUsuń
  34. - To trochę dziwne, że te smoki są takie różne od siebie! Ty na przykład nie licząc kolorów, to jesteś prawie taki sam, jak ja, co nie? A tamte osiem łap albo ogromne jak drzewa... Ale nie spodziewałem się, że smok może ziać lodem! - widać było, że młody jest zaciekawiony tematem, ale jednocześnie jakby trochę zaniepokojony. - No i nie widziałeś ich gdzieś blisko, prawda? - upewnił się szybko, choć nie chciał, żeby jego strach przed gadami był widoczny, bo przecież uchodził za całkiem odważnego szczeniaka.
    - To dobrze, bo nie chciałbym być rzemieniem. - stwierdził Rumble i spojrzał na szamana. - A kiedy to będzie? I czy będę wtedy taki duży jak ty? - spytał z nadzieją, bo chciał wyrosnąć na dużego i silnego wilka, żeby mógł bronić swoje młodsze siostry przed niebezpieczeństwem.
    - Szkoda, chciałbym zobaczyć jak to jest mieszkać w takim tunelu! Albo chociaż się przejść jednym, musi być fajnie! - wilczek podszedł do wykopanej przez kreta dziury i zaczął łapą rozgrzebywać ziemię.

    OdpowiedzUsuń
  35. Po raz kolejny wysłuchała uważnie jego słów i skinęła smukłym łbem. Nadzieja po raz kolejny pojawiła się w jej życiu i aż nie chciała kryć radości, która malowała się na jej pysku. Jeśli znalezienie brata miało kosztować ją kilka kamieni szlachetnych lub kilka niecodziennych stworzeń o wyjątkowych futrach, to Svetlana już mogłaby wybrać się na polowanie. Nigdy wcześniej od czasu jego zaginięcia nie czuła tak ogromnej nadziei i nie sądziła, że tę nadzieję jeszcze w ogóle poczuje.
    - Dziękuję ci za to wszystko. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. – skłoniła się przed nim nisko i uśmiechnęła szeroko. – Szukam go już tak długo, że aż powoli zapominam kiedy to się stało… Oczywiście mam u ciebie dług wdzięczności za tę pomoc, a co do samego sprowadzenia go to jeśli będzie trzeba, pójdę tam sama. Przybyłam tu to dam radę i dojść do niego. Mam tylko nadzieję, że jeszcze żyje. – westchnęła krótko, ale zaraz zastrzygła obłym uchem i zerknęła na Spiela spod przymrużonych powiek. – Powiedz mi lepiej jakich zwierząt szukać! Nie widziałam tu nic kolorowego poza śmiesznymi ogonami szopów praczy. Mogę wybrać się gdzieś dalej w poszukiwania. Muszą być duże, czy małe również będą się nadawać? Może chciałbyś coś co zrobił człowiek? Potrafię wtopić się w tłum przy tych głupich dwunogach i uważają mnie za zwykłego psa.

    Svetlana

    OdpowiedzUsuń
  36. W pewnym momencie zakończyłem posiłek. Zjadłem wystarczająco by mieć siłę, ale nie zaprzeczyłbym faktu iż poczynania Spieluhra w zakresie rozłożonej wszędzie na około padliny, trochę zniechęcił mnie do wypełnienia żołądka po brzegi. Tak też podniosłem się i spojrzałem na niego z dziwną niepewnością - Skończyłem. Dziękuję za gościnę... - zrobiłem pauzę przyglądając się reszcie mięsa jakie pozostawiłem i dodałem - Zostawić Ci to tutaj... do kolekcji? - Wyprostowałem się i ziewnąłem nieco - a może potrzebna Ci jeszcze jakaś pomoc z mojej strony?

    OdpowiedzUsuń
  37. [Jaka miła niespodzianka, pierwsze powitanie!]

    Musiała zamoczyć ciało. Musiała ponownie wypełnić swe płuca cudownym zapachem wody. A potrzeba stawała się tym większa, im bliżej żywiołu była. Jednak prócz orzeźwiającej wodnej woni do kocich nozdrzy dotarł intensywny zapach ziół. Ze świstem zaciągnęła się oszałamiającą mieszanką i z pochylonym łbem wyswobodziła się z ciemnej granicy lasu. Żółte ślepia przez chwilę majaczyły w odbiciu wody, jednak zaraz zostały zastąpione przez niebieskie odpowiedniczki. -Namaste. W rzeczy samej, Pozytywko. Zwę się Vrishti, jestem Deszczem.- Odparła z uprzejmym chłodem, zanurzając bursztynowe cielsko w wodzie. Od razu odetchnęła z pewną dozą ulgi, przymykając ślepia. Paanee! Paanee! Tego jej brakowało. Na chwilę zapomniała o wilku obdarzonym kolorowymi kłami i posiadającym wdzięczną pracę Szamana.

    |Vrishti

    OdpowiedzUsuń
  38. [Było, było.]

    Z gracją wypełzła z ciepłej od słońca wody, ani przez chwilę nią nie ociekając. Każda kropla wsiąknęła w ciało tygrysicy, sprawiając, że przez kolejne kilka godzin samica mogła pozostać poza obrębem stawu. Skierowała cichy, miękki krok w stronę wilka i przysiadła nieopodal, spoglądając na towarzysza. -Przybywam z Indii, świata pochłoniętego przez ubóstwianie Kryszny.- Trochę minęła się z prawdą, jednak nikt nie musiał o tym wiedzieć. Mówiła swoje, tyle, ile musiała. Prawda była znacznie gorsza. Może z zewnątrz Indie były pięknym, pełnym kolorów państwem, pachnącym potrawami przyrządzanymi na rozkrzyczanych ulicach. Ale nikogo nie obchodziło, do kogo należały te wrzaski. Kotka potrząsnęła nieznacznie łbem, odganiając ponure wspomnienia i mrugnęła kilkukrotnie. -Woda jest moją siostrą. Uschnę bez niej, jak roślina.- Odparła leciutko trzęsącym się głosem, zerkając na zbiornik obok. Doskonale pamiętała to uczucie, gdy nie miała dostępu do wody. To nie był zwyczajny ból. Nie można go było porównywać do zwykłego odwodnienia, jakie miało miejsce wśród innych stworzeń.

    |Vrishti

    OdpowiedzUsuń
  39. Słuchała jego słów z uwagą i to co usłyszała przeraziło ją, choć nie dała po sobie tego poznać. - Coś czułam, że to dusze się mszczą za to co im zrobiłam, ale bardziej myślałam iż to tylko odczucie spowodowane poczuciem winy, a to prawda. - Spojrzała gdzieś w dal. Po dłuższej chwili odezwała się ponownie. - Bardzo ci dziękuje Spieluhru, w ramach podziękowań proponuję ci stanowisko awans na szamana. Udowodniłeś co potrafisz moim zdanie. - Położyła uszy po sobie. - A co to może być na przykład by duchy mi uwierzyły?

    OdpowiedzUsuń
  40. — Rozumiem, że w Twoich stronach kłanianie się jest oznaką oddania jakiegokolwiek szacunku, ale proszę, nie trzeba. — Mruknęła pod nosem, gdy tylko przed jej ślepiami pojawił się inny osobnik stada. Strzygnęła uchem, wlepiając w niego ciemnozielone, niemal czarne ślepia zaraz po tym, jak zaczęły co chwilę zmieniać kolory. Położyła pysk na ziemi, skierowany w stronę nowo poznanego szamana.
    — Phan. Dziękuję, oraz miło mi Cię poznać Spiel-uh-rze. — Sylabizowała, delikatnie mrużąc ślepia, jakby nie była pewna, czy oby dobrze odmieniła jego imię. Potrząsnęła zaraz łbem, gdzie kilka piór z jej szyi wypadło, by móc teraz leniwie sunąć w dół, kreśląc tym samym swoją indywidualną trasę. — Gdybym wiedziała, że kogoś dzisiaj napotkam, przygotowałabym sobie jakąś mowę, by nie wyjść na głupka i nie wiedząc, jak pociągnąć dalej rozmowę. Musisz mi więc wybaczyć. — Zmrużyła na chwilę ślepia, by delikatnie skinąć mu łbem.

    Phan.

    OdpowiedzUsuń
  41. (Tak wyszło. Cieszę się, że mogłam kogoś uradować. Dobry i Tobie, choć teraz to już raczej noc.)

    Krople wilgoci perliły się na rudawej sierści. Nastroszone futro falowało zgodnie wraz z niespiesznymi ruchami rysia. Kotka zapatrzyła się w stalowoszary całun nieba, zwieszający się nad lasem. Miedziane tęczówki przesunęły się leniwie po zmurszałych pniach. Wskoczyła z gracją na powalony konar, stąpając lekko po śliskiej powierzchni. Zatrzymała się. Odwróciła głowę za siebie, w kierunku skąd dobiegały dźwięki. Zeskoczyła na ziemię. Omiotła spojrzeniem okolicę. Antana oddalił się na niewielką odległość, jednak dostrzegając iż samica się zatrzymała, zaczął płynąć w jej kierunku. Kotka znów wlepiła ślepia w ścianę zarośli, wyczuwając pod łapami drżenie podłoża. Niedługo potem zza pniami dostrzegła czyjąś sylwetkę. Potrząsnęła głową, strzepując zimne krople deszczu, które wciąż kapały z gałęzi. Tymczasem rosłe stworzenie podeszło bliżej. Samka omiotła potwora spojrzeniem ognistych ślepii, kiedy ten zginał się przed nią w ukłonie i wypowiadał słowa powitania. Dziwoląg. Pomyślała, wciąż przypatrując się nietypowo ubarwionej istocie. Wpatrywała się w niego przez kolejne minuty, chłonąc obce struktury z umiarkowaną ciekawością. Trwałoby to pewnie dłużej gdyby nie duch, który przepłynął właśnie kilka centymetrów przed jej nosem. Zapatrzyła się na wodną strukturę, wyrwana z zamyślenia, po czym skupiła wzrok na nieznajomym. - Ahh - wydała z siebie niski pomruk - Witaj, Szamanie. Zaczynałam powątpiewać w słowa Silje jakoby żyły tu inni poza jej ogoniastą osobowością. Wszyscy wyglądacie jak wybryki natury, czy też trafiło na to zrządzenie losu? - W tonie jej głosu nie było słychać złośliwości, co najwyżej ciekawość.

    RUNA

    OdpowiedzUsuń
  42. Biała nie wiedziała jeszcze co, jak i gdzie. Dziwnie jej było zatrzymywać się gdzieś na dłużej, nigdy nie była typem, który szuka ogniska domowego i jego priorytetem jest założenie rodziny czy samo jej posiadanie. Mimo wszystko, w jej pokręconej główce kształtowało się powoli coś na kształt pozytywnego nastawienia. Może ten nowy dom nie znudzi się jej po kilku dniach, może warto spróbować zapuścić gorzenie - zwłaszcza, że po pobieżnych oględzinach, tereny stada zdawały się jej obfitować zarówno w pożywienie, jak i interesujące i zwyczajnie ładne miejsca.
    Rozmyślała tak sobie nad tym wszystkim, lekko poruszając końcówką puchatego ogona i patrząc nieco zamglonym wzrokiem w ciemny las, nieopodal którego leżała. W pewnej chwili do jej położonych po sobie uszu dotarły jakieś szmery. Poruszyła nimi i porzuciła rozmyślanie, podniosła się odrobinę. Pewnie któryś z członków stada wywęszył nowy smrodek i przyszedł sprawdzić cóż to za cudo zawędrowało na jego teren.
    Musiała przyznać, że choć w całym swoim nie aż tak długim życiu widziała różne istoty, żadna z nich nie była za bardzo podobne do tej, która właśnie jawiła się przed jej jasnymi ślepiami. Przyglądała się samcowi uważnie, z zainteresowaniem. Widząc jak ten się przedstawia, przechyliła łeb w lewą stronę, już z wyraźnym rozbawieniem.
    - Dobry wieczór, Pozytywko. Muszę przyznać, że masz dość oryginalny pseudonim - skinęła, zrobiło się jej przy tym lekko niezręcznie. Nie w jej stylu były eleganckie ukłony. - Na mnie mówią Azzelie, ale możesz mówić mi również jak tylko masz ochotę - Dodała, mimowolnie naśladując jego powitanie.
    Kurcze, ciekawiły ją te jego świecące znaki, sama by sobie mogła strzelić parę takich. Patrzyła na nie trochę za bardzo nachalnie i kiedy tylko zdała sobie z tego sprawę, zastrzygła uszyma i potrząsnęła pyskiem, udając, że nic się nie stało.

    [Dobry wieczór, miło mi! :3]

    OdpowiedzUsuń
  43. Przez jedną krótką chwilę miała wrażenie, że ten traktuje ją z góry, przez co zmierzyła go wzrokiem spode łba - zaraz jednak potrząsnęła pyskiem i sama wydała z siebie dźwięk podobny do śmiechu. Chyba nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej zachowanie zakrawa momentami o komizm.
    Spoważniała nieco, zastanawiając się, jak sformułować jakieś sensowne pytanie co do jego wyglądu. Przyjrzała się jeszcze raz, tym razem już swobodniej.
    - Jak to się dzieje, że same z siebie tak świecą? No, te znaki. Służą do czegoś? - odezwała się w końcu, przekrzywiając łeb. Dla niej magia służyła niemal wyłącznie do walki czy samej obrony przed czymś, używanie jej do odmieniania swojego wyglądu i innych drobiazgów wydawało się jej z lekka dziwaczne, a już na pewno za niepotrzebne.

    OdpowiedzUsuń
  44. - On? - Wykrzywiła pyszczek w grymasie, łypiąc z udawaną niechęcią na ducha. - Sam się przypałętał. Pozbyć się nie można. - Oblizała nos z zimnych kropel cieczy. - Nie mnie oceniać o własnej zwykłości czy odmienności. Choć nad wyrost byłoby nazywanie Szamanem. Ot, zwykłe zabawy. Czasem coś się spartoli. - Znów się otrząsnęła. Gęsta kryza zafalowała, posyłając dokoła wodniste kryształy. Jej ślepia były równie rozmyte, jak jej wypowiedź. Wodziła wzrokiem za duchem, z zamyślonym wyrazem pyska. Potem jej wzrok padł na drzewa, co też przypomniało kotce nurtujące ją pytania. Odwróciła się do rozmówcy z ożywieniem wypisanym w jasnych ślepiach. - Mówisz szczególne. Że się zgromadziły. Czy ma to związek z Drzewem? Silje twierdzi, że jest niezwykłe. Może. Ale że trzeba je chronić? Wciąz nie mogę pojąć jaki w tym cel.


    RUNA

    OdpowiedzUsuń
  45. Ahh, czarna magia. Na to jej wyglądało już wcześniej. Przez jej pysk przemknęło przez ułamek sekundy coś w rodzaju zaniepokojenia. Nie obawiała się samca - wywarł na niej pozytywne wrażenie, jednak jej podejście do magii było jakie było i czarne jej odmiany zawsze budziły w niej niepokój mieszany z lekką odrazą. Nie odpowiedziała mu nic na te słowa, skinęła tylko delikatnie pyskiem i uśmiechnęła się ze zrozumieniem; daleko jej jednak było do zrozumienia osobników tak ściśle związanych z magią i praktycznie nią żyjących. Akceptowała to, jednak wolała nie wgłębiać się w te sfery.
    - Czy przybywam z daleka... - zastanowiła się na głos, podwijając pod siebie koniec ogona - właściwie to nie wiem jak odpowiedzieć na to pytanie - zaśmiała się krótko - moje życie składało się dotąd głównie z podróżowania, ciężko stwierdzić kiedy tak właściwie się zaczęło. Chyba można powiedzieć, że pochodzę z Północy.
    - A Ty? Od dawna tutaj?

    OdpowiedzUsuń
  46. Przypatrywała się jego ruchom w milczeniu, w myślach wciąż zastanawiając się nad jego słowami dotyczącego Drzewa, które tak ją interesowało. Przymrużyła ślepia, kiedy neonowe znaki Szamana zajaśniały zielonkawym światłem. Poczuła mrowienie przeszywające całe jej ciało, jakby zimne krople deszczu. Ale to nie było pogoda, wyczuła napięcie Ducha, to on wpierw zareagował, zanim kotka dostrzegła skrzącą się perliście sylwetkę Tygrysicy. Wysłuchała najpierw słów Szamana, a następnie mglistego głosu zjawy, rzypatrując jej się z ciekawością. Wiele razy na swej drodze spotykała tak odmienne istoty, nigdy jednak w takim natężeniu; nadal ją to zadziwiało. Skinęła delikatnie łbem w odpowiedzi na powitanie Tygrysicy. Nie należało to do jej zwyczajów, ale widać postawa Białej wywarła na niej wrażenie. - Życzę zatem powodzenia. - Wydobyła z siebie cichy pomruk, w odpowiedzi na jej ostatnie słowa. Kątem ślepi widziała jak Antana pływa nad nią w powietrzu, robiąc szybkie zwroty i skręty, unosząc się wyżej, to znów się zniżając, obserwował samicę z zaświatów, nie odezwał się jednak słowem.

    RUNA

    OdpowiedzUsuń
  47. Odkąd samiec stracił swoją córkę, zrobił się zupełnie inny niż do tej pory wszystkim znany Roy. Pałętał się bez celu po lesie. Stał się wiecznie zamyślony i niezbyt obecny, nawet w towarzystwie innych zwierząt. Ostatnie wydarzenia dały mu dość sporo do myślenia. Wreszcie poczuł całym sobą że stracił coś o wiele więcej niż tylko pamięć. Owszem stracił teraz córkę, ale podświadomie czuł że w przeszłości, nim się tutaj pojawił, stracił coś o wiele większego...
    Basior długo rozmyślał czy Spieluhr będzie odpowiednią osobą do rozwiązania jego prywatnego problemu. Nie znał go za dobrze, ale jego ukochana dobrze się o nim wypowiadała, toteż musiał zaryzykować. Gdy w końcu nastąpił ten czas, ciemny wilczur stał przed oddaloną od innych jaskiń grotą o specyficznym szamańskim zapachu. Zastrzygł uszyma, słysząc, że właściciel znajduje się wewnątrz. Schylił więc łeb i powoli wsunął pysk do środka, łapiąc tym samym bezpośredni kontakt wzrokowy z zaciekawionym szamanem. Cóż... alpa czy nie, był jego gościem, toteż skinął łbem na powitanie i rzekł - Witaj Spieluhr... Mógłbym zająć Ci chwilę?

    OdpowiedzUsuń
  48. Obudziła się przed wschodem. Nie wiedziała, dlaczego czasem zdarzało jej się to coraz częściej. Nigdy przedtem nie dociekała, co jest przyczyną, jednak po pewnym czasie stawało się to uciążliwe. Zawsze mówiła, że „wstaje pierwsza od słońca”, przez co sama sobie zaczęła zwać „ptaszyną”, jednak wielkimi krokami zbliżało się lato, przez co skończy się jej samozwańczy tytuł. Z westchnięciem wyciągnęła się na swoim legowisku, unosząc łapy nad łeb. Zerknęła w bok, gdzie spodziewała się napotkać wzrokiem znajome, czarne futro, jednak zastała jedynie pustkę. Przekręciła się na brzuch, po czym wstała i skierowała się w stronę wyjścia. Gdy mroźny powiew złożył na jej czarnym nosie delikatny pocałunek, poczuła ledwo wyczuwalny zapach kakao... Mruknęła, rozglądając wokoło, by w końcu, w świecie powitym bielą, ujrzeć czarną plamę gdzieś w dole. Wzbiła się leniwie w powietrze, zlatując do czarnej samki.
    — A Ciebie gdzie niesie z samego rana, hmm? — Spytała, gdy tylko znalazła się nad jej cielskiem. Yulthi, czując jej obecność, tylko strzygnęła małym uchem. Uśmiechnęła się półgębkiem do Gwieździstej, unosząc w jej stronę łeb.
    — Trzeba w końcu coś zjeść. Dlaczego sama nigdy nie wyjdziesz z inicjatywą, by zapolować, hmm? — Mruknęła do niej, a Keleth, która zwisała do góry nogami z gałęzi zaśmiała się głośno, wyciągając w ich stronę kościstą dłoń. Tyknęła Aerin w nos. Młódce każesz wyjść z inicjatywą? Zastanów się chwilę. — demon mruknął, chowając się w koronach drzew. Czarna pokręciła chwilę łbem, by w końcu ponownie zwrócić go w stronę Aerin, która stanęła obok niej, ciekawie spoglądając za demonem.

    Aerin, z gościnnym udziałem Yulthi.

    OdpowiedzUsuń
  49. Domek nad jeziorkiem spowity był w delikatnej mgle. Nieopodal, gdzieś w wysokiej trawie, para jakiegoś ptactwa wychowywała swoje młode, które najwidoczniej domagały się jedzenia. Ich cieniutkie piski dało się usłyszeć, dopiero gdy podeszło się bliżej domu, z którego wyłaniał się zapach świeżo wypieczonych pierniczków. Przy delikatnie uchylonym oknie dało się widzieć białowłosą kobietę z dużymi, lisimi uszami, jednak... nie wiesz, co robiła. Z gracją krzątała się po pomieszczeniu, które oświetlone było jedynie ogniem z kominka, oraz świeczkami. Zakradasz się pod okno, by móc przyjrzeć się jej ciału.
    ____
    — Keleth...? Nie budź mnie... — Wymruczała, gdy tylko poczuła czyjeś łapy na sobie. Podniosła się wolno, jak gdyby kilka minut temu dostała czymś ciężkim przez łeb i zemdlała. Zataczając się na prostych łapach, uniosła łeb, wbijając w nieznajomego puste, czarne ślepia. Widziała, jak kościany stwór pokręcił jedynie łbem, siedząc na półce skalnej.
    — Coo tu robisz? — Spytała jakby nigdy nic. Ruszyła przed siebie, okrążając go wolno, by zaraz wrócić na poprzedniej miejsce.


    Yulthi
    oje, niedopatrzenie moje. XDD

    OdpowiedzUsuń