16 lipca 2016

[84] Zadanie na Przywódcę szpiegów

Zadanie na Przywódcę Szpiegów - Roy
Drogi Roy'u. Na północ stąd, około 5-6 godzin drogi od granic naszego stada, widziano niebezpieczeństwo w postaci dwunogów. Wykorzystaj swoje umiejętności najlepiej jak tylko potrafisz oraz sztukę kamuflażu. Nie możesz być zauważony. Stań się im bliski, bądź jednym z nich i dowiedz się co planują. Czego oczekują od tutejszych krain. Czy będą stanowić dla nas niebezpieczeństwo, czy też nie. Ta wyprawa może okazać się zbyt niebezpieczna. Jeśli uznasz że więcej zrobić dla HOG już nie możesz, wróć do nas by zdać raport. Nie wolno Ci przyprowadzić ich do nas, ani się zdradzić jako jeden z nas, strażników. Musisz opanować trudną sztukę bycia kimś innym niż jesteś na prawdę. Ewentualnie śledź ich przez tydzień. To powinno wystarczyć abyś mógł wyciągnąć kilka ważnych dla nas wniosków w tym temacie.

CEL: Znajdź tajemniczych dwunogów i jeśli będzie to możliwe, spróbuj dowiedzieć się czegoś na temat ich zamiarów. Unikaj walki oraz staraj się pozostać niezauważonym. Jeśli to będzie konieczne, śledź ich tak długo jak to możliwe. Po powrocie zdaj raport Brahmaputrze.


    Podkład
    Wilk posłusznie wysłuchał polecenia nadanego mu przez czarną waderę. Mimo iż był alphą, to czuł respekt jeszcze świeżego członka stada. Dopiero po wykonaniu zadania na kogoś ważnego mógłby uważać się za kogoś więcej. Tak więc chciał zrobić. Kiwnął głową w stronę wielkiej samicy i odwrócił się natychmiast kodując w głowie informacje na temat swojej misji. Gdy już wszystko mocno utrwaliło mu się w mózgu, skierował swe kroki w stronę jaskini - domu. Zajrzał do środka - czuł że jego misja wcale nie będzie łatwa i nie oznacza tego że powróci do domu cały i zdrowy. Spojrzałem na wesoło bawiące się maleństwa, które niemalże natychmiast wychwyciły ojca i beztrosko przybiegły mu na powitanie. Basior zniżył łeb by te mogły go dotknąć łapkami, noskami i czym tam jeszcze chciały. Była głęboka noc, zatem położył się obok Silje Selun i usnął beztrosko. Rano gdy rodzinka wstała, Roy podszedł do Silje i wyjawił jej misję, na którą miał lada chwila wyruszyć. Para wilków wymieniła się ciepłymi spojrzeniami i paroma słowami. Samiec polizał każde szczenie po główce i wyszedł z groty słysząc za sobą ciche, matczyne i pełne trosk oraz obaw:
- Uważaj na siebie!.
Jednak samiec już się nie odwrócił. Wręcz przeciwnie. Przyśpieszył by jak najszybciej zdać się na samego siebie.
Dzień 1

Po 7 godzinach wędrówki w końcu samiec trafił prawdopodobnie w odpowiednie miejsce. Wywęszył bowiem zupełnie nieznajomy zapach oraz zapach ognia. Wszędzie cuchnęło ogniem, a jednak las wydawał się nienaruszony. Pewne wspomnienia zamajaczyły w jego łbie, jednak zostały one równie nagle przerwane poprzez rozległy grzmot pochodzący z nieba. Całe szczęście, burza mogła dodać samcowi nieco niewidoczności i pozwolić mu zbliżyć się do celu. Zniżył łeb i zaryzykował. Kiedy tylko ściana deszczu runęła na niego i na przestrzeń przed nim, ruszył. Efekty dźwiękowe ułatwiły mu robotę, ponieważ nie musiał się skradać. Podszedł do jednej z małych kwadratowych chat i przyczaiwszy się w zaroślach spostrzegł gromadkę ludzi biegających z nakryciami głowy. Jedna z ludzkich samic zdejmowała w pośpiechu jakieś trzepoczące na wietrze różnokolorowe materiały. Samiec pierwszy raz widział dwunogów, co o wiele utrudniało mu zadanie, gdyż nie za bardzo rozumiał ich postępowanie. Wtem wszyscy wbiegli do tajemniczej chaty i zamknęli się od środka, dzięki czemu samiec na wolnej przestrzeni mógł przekraść się nieco dalej. Przeszedł na drugą stronę podwórka i zobaczył kolejną chatę, a za nią kolejną. W sumie były 3, o ile wilcze zwierze liczyć potrafi dobrze. Zatrzymał się jak wryty gdy podczas błysku jaki dała kolejna z błyskawic na niebie, zobaczył nieopodal siebie budę, w której dygotał ze strachu jakiś ogon, nieco podobny do wilkowatych, jednak czymś się różnił. Obejrzawszy wszystko na spokojnie, pozwolił sobie na chwilę refleksji nad miejscami strategicznymi do obserwacji tych istot i zniknął stamtąd razem z końcem burzy.

Dzień 2

Ten dzień w całości poświęcił na obserwację tajemniczych istot. Samiec studiował dokładnie ich życie i zachowanie. Widział jakieś więzy pomiędzy ich samicami oraz samcami, oraz to że samce miewały niebywały pociąg do małych szklanych pojemników, wciąż sącząc ich zawartość, zaś wieczorem zasiadali przy ognisku wydając różne dziwne i głośne dźwięki. Obok budy wciąż trwał on. Stary poszarzały weteran - pies. Karmiony odpadami z posiłków dwunogów, wiecznie przybity do budy grubym żelaznym łańcuchem. Nie mogłem zrozumieć dlaczego zwierze to nie ucieka z ich sideł by zasmakować odrobiny wolności. No cóż. Z racji iż był dość podobny do wilków budową ciała, to w głowie Roya obudził się pewien chytry plan. Skoro udało mu się już kiedyś udać przed Silje obcego wilka, dlaczego by teraz nie wykorzystać swoich zdolności? Do końca dnia planował bardzo precyzyjny plna.

Dzień 3
  (zmiana osoby)
Tego dnia wysiliłem się na tyle by zmienić kolor sierści na delikatny brąz, aby upodobnić się do zwierzęcia towarzyszącego ludziom. Zakradłem się o świcie i podszedłem bliżej, jednak zostałem przywitany głośnym szczekaniem. Zamachałem ogonem na pokojowy znak i również spróbowałem szczeknąć. Nawet z dobrym skutkiem. Spodobało mi się to i zaczął szczekać jak niejeden pies, może nieco nieudolnie. W końcu oboje zamilknęliśmy. Pies spojrzał na intruza marszcząc czoło i wywarczał - Czego chcesz wilku? Natychmiast spoważniałem i odparłem:
- Wilkiem? Przecież jestem psem. - zamerdałem wesoło ogonem.
- Przybłęda... idź do miasta, może tam się ktoś nad Tobą zlituje. - mruknął z pogardą psi starzec i położył się. Podszedłem do niego i usiadłem.
- Jak Ci na imię? - spytał pies.
- Jaa...? - zakłopotałem się na chwilę lecz po chwili pośpiesznie dodałem, wymyślając coś na poczekaniu.. - Jestem Trak...
- Trak... mhm... ja jestem Burek... dziwne imię masz doprawdy.
- Cóż.. ludzi się nie wybiera... co poradzić...
Gdy tak sobie dowcipkowaliśmy nagle z jednej  z chat wyszła kobieta.  Podeszła do mnie, zaczęła wymachiwać rękami po czym pobiegła do domu. Postawiła na nogi wszystkich. Przyglądali mi się długo, a ja cały czas machałem ogonem udając zadowolenie.... psie zadowolenie. W końcu nastał ten czas kiedy zostałem przydzielony do jakiejś rasy psa. Gdy już zostałem w pełni zaakceptowany dostałem miskę z wodą, jakimiś suchymi kulkami oraz coś na szyję. Z początku się zbuntowałem, ale później przypomniałem sobie jak ważna jest dla stada ta misja i uspokoiłem się. Założyli mi na kark obrożę i przywiązali do drzewa nieopodal Burka. Siadłem tam dość smutny, czułem się jak więzień, ale cóż.. może nie wszystko stracone? Minął dopiero 3 dzień a ja już zacząłem tęsknić za swoją rodziną, za dzieciakami.. A co jeśli nie uda mi się stąd wydostać? Kiedy poszli spać próbowałem się wydostać z sideł jednak na próżno. Westchnąłem i położyłem się przy drzewie, usiłując zasnąć.

Dzień 4

 Rano o świcie obudził mnie kroki i szczekanie mojego nowego przyjaciela Burka. Podniosłem natychmiast łeb i ze zdziwieniem obejrzałem się w tył. Byli to inni ludzie niż Ci których poznałem. Odziani w dziwne łaciate ubrania. Nagle z domu wyszli mieszkańcy chaty i zaczęli ze sobą rozmawiać. Kompletnie nie rozumiałem ich języka. Spojrzałem na psa i spytałem:
- Rozumiesz co mówią?
Burek w odpowiedzi kiwnął głową i zaczął mówić.
- Mówią o tym że ta kraina jest pełna drzew... są tu niekończące się lasy... - pies wydawał mi się bardzo skupiony na tym co słyszy i tłumaczy mnie - że to nie sielanka... że są tu też dzikie, pozbawione sumienia dzikie bestie i zwierzyna o jakiej nam się nie śniło. - Pokiwałem głową, mieli rację, rzeczywiście tak było, zwłaszcza gdy do bezwzględnych bestii pozwoliłem sobie przypisać naszą Brahmaputrę. Uśmiechnąłem się nawet do własnych myśli, a pies przerwał na dłuższą chwilę swoją wypowiedź po czym kontynuował - Ustalają teraz co robić.. Czy zostać tutaj i zbudować wioskę, czy przesunąć się na północ, by nie tracić życia i surowców, gdyż osiedliliśmy się zbyt blisko niebezpiecznej strefy..
- Niebezpiecznej strefy? - przerwałem.
- Ludzie którzy mnie karmili i mi zaufali polegli w lesie w walce z jakimiś bestiami.
- Czy były duże i czarne?
- Nie, były duże i zielone... - mruknął pies - sam nawet jedną widziałem, próbowałem walczyć, ale na próżno.
Wtedy to przypomniałem sobie jak Brahmaputra wygłaszała zadanie dla Daybreak o znalezienie tych stworów... to niebezpieczna granica pomiędzy nami a ludźmi... Trzeba będzie ostrzec stado. To bardzo wiele wyjaśnia.
Pies nie widząc reakcji z mojej strony odezwał się znów - Polegli, wtedy zostałem znaleziony i przywiązany tutaj, tak jak Ty Trak...
- Czyli... nie jesteś jednym z nich?
- Nie.
- Myślałeś o tym żeby się uwolnić?
- Po co? żeby mnie zjadły te bestie?
- Może to dziwnie zabrzmi ale te bestie to też moi wrogowie... Jeśli tutaj zostaniesz...a ludzie również zostaną... zginiecie... Znam te istoty.. Niszczą wszystko i wszystkich.
- Jeśli chcesz to pomogę Ci uciec... ale ja zostaję.. Jestem za stary by włóczyć się po lasach na wolności.
- W takim razie pomóż mi...
- Okey - W tym momencie Burek rzucił się na mnie gryząc mnie i warcząc. Narobiwszy przy tym takiego rabanu że ludzie od razu spojrzeli na nich. Podbiegli i zaczęli nas rozłączać, ale pies nadal atakował..
W końcu jeden z ludzi nie wytrzymał. Chwycił za siekierę i uderzył w uwiązany sznur na drzewie. Pętla popuściła mnie natychmiast.
- A teraz uciekaj i nie wracaj - warknął Burek. Gdy tylko dałem dyla, pies uspokoił się. Obserwowałem ich jeszcze przez pół dnia, po czym ruszyłem w drogę do domu pod osłoną nocy, by nie pozostać zauważonym przez bestie o których się tyle nasłuchałem.

Dzień 5

Rano stawiłem się u boku Brahmaputry, składając jej dokładny raport ze sprawy. Dowodem na moje słowa była obroża i sznurek zawieszony cały czas na moim ciele. Nie potrafiłem sobie tego ściągnąć sam.
Następnie pobiegłem do rodziny, przywitałem się. Silje jak zwykle zmartwiona moim wyglądem, lekko pogryziony przez psa no i z dodatkiem na ciele. Wszystko jej wyjaśniłem a dzieciakom wytłumaczyłem że byłem na ważnej misji i musiałem się poświęcić dla dobra stada. Po czym udałem się na zasłużony odpoczynek..



THE END

Nareszcie skończyłem.  Proszę o przyjęcie na głównego szpiega.
i Przepraszam że zasłoniłem Event!

4 komentarze:

  1. Roy jak zawsze bardzo wciągające i interesujące opowiadanie. Stanowisko jest twoje i jak prosiłeś masz prawo rekrutować innych szpiegów. Czekam na inne opowiadania. Oraz miłe, że pletłeś nas w powiadania, nadało pewnego wyrazu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyjęła informacje od Roya dość spokojnie, po czym przetrawiła jego słowa i rzekła - Dziękuję Roy. Zasłużyłeś na pozycję głównego szpiega... choć szkoda że nie zostałeś tam jeszcze dzień lub dwa dłużej, ale dobre i to. - Kiwnęła do niego łbem i dodała. - Musimy koniecznie pozbyć się tego czegoś z Twojej szyi...

    (Zacne opowiadanie. Ciekawy pomysł na rozłożenie akcji w czasie. )

    // Brahmaputra

    OdpowiedzUsuń
  3. (Bardzo ładne opowiadanie! Podoba mi się podzielenie go na dni jak na małe rozdziały. Super pomysł z Burkiem, choć przez chwilę myślałam, że psina dołączy do naszych szeregów ;) Gratulacje!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (Chciałem w pewnej chwili go przyprowadzić do stada, ale potem ogarnąłem że ktoś musiałby nim grać .. xD a ja chyba nie ogarnę aż dwóch postaci więc go tam zostawiłem.. )

      Usuń