9 lipca 2016

[80] Life will out.



“The key, though, win or lose, is not to fail. And the only way to fail is not to fight. So you fight until you can’t fight anymore. Hold up you head and enter the arena, and face the enemy. Fight until you can’t fight anymore, never let go, never give up, never run, never surrender. Fight the good fight, you fight even when it seems inevitable that you’re about to go down swinging.”

 
  • Imię: Svetlana
  • Wiek: 4 lata
  • Płeć: Samica
  • Gatunek: Wilk
  • Pozycja w Hirarchii: Szpieg
  • Historia:
    Lana urodziła się w samym środku Czarnobyla. Czarnobyl to nie miejsce rodem z kolorowych snów. To coś o wiele straszniejszego. Żeby tam przeżyć trzeba naprawdę się postarać. Wykazać się sprytem i wolą walki. Samo promieniowanie to naprawdę najmniejszy problem, watahy wilków z tego miejsca są bezlitosne. Wieczne wojny pomiędzy poszczególnymi osobnikami, ciekawscy ludzie, brak pożywienia i ciągła walka o przetrwanie.
    Nie miała pojęcia jak udało jej się tam przeżyć. Promieniowanie zmutowało jej DNA, zarówno ona jak i jej brat urodzili się cali biali. Dopiero z wiekiem ich sierść nabierała plam, które o dziwo byli w stanie w jakiś dziwny sposób kontrolować. Pojawiały się dokładnie tam, gdzie tego chcieli i kiedy tego chcieli. Stanowiło to czasami skuteczną kryjówkę przed nieznajomymi. Oboje mieli zielone ślepia, oboje byli wyjątkowi. Różnili się tylko tym, że on miał czarne plamy, a ona beżowe.
    Być może dzięki temu, że byli zupełnie inni od całej reszty, udało im się przeżyć jako jedynym z całej watahy. Niestety taki stan rzeczy nie trwał długo, Lana została rozdzielona z bratem i po wielu długich miesiącach poszukiwań opuściła Czarnobyl z nadzieją na lepsze jutro. Odchodząc z okolic elektrowni obejrzała się tylko raz. Nigdy więcej nie zatęskniła za tym miejscem.

  • Charakter:
    Ze względu na swoją historię z natury jest dość nieufnym osobnikiem. Życie nauczyło ją, że tak naprawdę nie może nikomu ufać, potrafi być bardzo nieprzyjemna i zdecydowanie wie jak walczyć o swoje. Jest prawdziwą twardą babą, ale baba jak to baba - czasami może irytować swoją dociekliwością i masą pytań, które zadaje każdemu nagminnie. Poza tym jednak kryje w sobie wielkie serce, potrafi kochać, ale chyba za bardzo boi się straty, żeby przyznać się do tego przed samą sobą. Żeby bardziej ją poznać trzeba przełamać pewne bariery, które sama na siebie nieświadomie nałożyła.
  • Wygląd:
    Długie, smukłe nogi, biała sierść gdzieniegdzie pokryta jasnymi, beżowymi plamami, przenikliwie szmaragdowe ślepia i puszysty ogon to tylko kilka z jej charakterystycznych cech wyglądu.
  • Nick na chacie: Svetlana

    ***
    KP prawdopodobnie bedzie jeszcze ulepszana,
    zapraszam do wątków, jestem bardzo chętna na niemal wszystko :D
    Przepraszam za ewentualne błędy w KP.
    Kontakt gg42413903

27 komentarzy:

  1. Witaj w szeregach straży *Olbrzymia czarna wadera zbliżyła się do nowej postaci i omiotła ją tajemniczym spojrzeniem, po czym rzekła to co zawsze miała w zwyczaju, w ramach powitań nowych* Czuj się w naszych lasach dobrze, oby były dla Ciebie schronieniem. *Samica przysiadła, wciąż uważnie spoglądając na nową* Nazywam się Brahmaputra, jedna z sióstr przewodzących to stado. *Kiwnęła ledwie widocznie masywnym łbem* Gdybyś potrzebowała jakichś informacji lub wskazówek... służyć będę dobrą radą. *wymruczała nieco ciszej, wciąż jednak z nieco poważnym tonem*

    // Brahmaputra

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajęty był akurat wpychaniem pyska w jamę brzuszną jednej ze swych ofiarnych ofiar. Wyszarpnął płuca, połykając je kilkoma kłapnięciami pyska, niczym jakiś krokodyl. Zastrzygł uszami i uniósł ociekający krwią łeb. Znaki na jego ciele rozjarzyły się ostrym światłem na krótką chwilę gdy otrzepał się i położył łapę na ciele jelenia. Zmrużył dwukolorowe oczy i parsknął śmiechem.
    - Miło to słyszeć. - Oblizał pysk z posoki i pochylił nisko łeb, dotykając nim ziemi. - Jestem Spieluhr, nazywany także Pozytywką. I nie mów mi na "Pan", może jestem stary ale nie aż tak. - Otrzepał się i wskazał łbem na żarcie. - Chcesz się poczęstować? I od kiedy tu jesteś? Nie widziałem Cię wcześniej.

    Spielu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Otrzepał się i ziewnął szeroko, ukazując kolorowy pysk, zęby i język. Mlasnął kilka razy i usiadł ciężko na zadzie. Zmarszczył pysk i spojrzał na wilczycę, przekręcając łeb na bok.
    - Pozytywka? Bo ja wiem.. Nadano mi taki pseudonim w dzieciństwie, gdy byłem jeszcze dzieckciem i tak już zostało. - Wzruszył delikatnie barkami. - Przywędrowałem tutaj, osiadłem i zostałem. Na razie. Mam nadzieję na dłżej. Moja podróż była długa. - Powiedział w ogóle nie na temat, jakby sam do siebie. Spojrzał gdzieś nad wilczycą i spostrzegłwszy w drzewach, między gałęziami sylwetkę warknął cicho, odwracając wyniośle pysk. - Chodźmy stąd. Towarzystwo mi nie odpowiada. - Podniósł się i złapał zwłoki za kark, wbijając głęboko zęby. Uniósł jelenia i ruszył w sobie znaną tylko stronę, w stronę niewielkiego stawu który ostatnio znalazł. Po kilku minutach do neigo doszli i tam się rozsiadł. Położył jedzenie między swoimi przednimi łapami i położyl się. - Jaką pozycję w hierarchi przyjęłaś? Osobiście jestem Szamanem, więc nie zdzwi się jeśli będę mówił coś nie do Ciebie lub bez związku. - Zastrzegł od razu i zabrał się za żarcie dalej. Słuchał samicy, ale też rozglądał się.

    Spieluhr.

    OdpowiedzUsuń
  4. Miłe powitanie? Pomyślała i uniosła jedną brew lekko ku górze, ale zaraz po tym jej wyraz pyska na nowo przybrał poprzednich rys. Po czym ze spokojem zaczęła tłumaczyć - Przede wszystkim lepiej dla Twojego zdrowia abyś nie odwiedzała bez zgody jaskini alph ani nie próbowała zbliżyć się do Drzewa, gdyż ono wpuszcza do siebie tylko wybrane osobniki. Mocy naszego Drzewa nikt nie jest w stanie pojąć więc strzeż się jego... i strzeż tego miejsca najlepiej jak potrafisz. - Zrobiła pauzę i przyjrzała jej się. - Jeśli chcesz być szpiegiem, tak jak zadeklarowałaś.. sprawdzę niebawem Twoje umięjętności, gdyż jestem odpowiedzialna za tę kastę, natomiast moja siostra dba o sprawy magiczne tego stada. - Potrząsnęła wielkim łbem by pozbyć się drobin piasku, które okropnie łaskotały ją w kark, jednocześnie zastanawiając się co jeszcze powinna jej mówić. - Obowiązki to spełnianie się w hierarchi i pilnowanie terenów... ponad wszystko, zwłaszcza przed dwunogami - warknęła cicho - Oni nie mogą dowiedzieć się o istnieniu tego miejsca. - Rozejrzała się po czym spojrzała znów na nią pochylając się lekko w jej stronę, po czym rzekła nieco ciszej. - I uważaj bo las ten wcale nie jest bezpieczny.

    // Brahmaputra

    OdpowiedzUsuń
  5. -Łiiii!- Brzmiał okrzyk małej, brązowej kulki futra, która właśnie stoczyła się z obrośniętego krzakami pagórka wprost pod nogi Svetlany. Kulka śmiała się przy tym wniebogłosy brzmiąc jak mały, srebrzysty dzwoneczek. Lądując na równie miękkich łapach łaciatej wadery malec poczuł jednak, że coś się nie zgadza i śmiech umilkł dość gwałtownie.
    -Prze.. Przepraszam.- Wymamrotała stając szybko na swoich patykowatych łapkach i zerkając wstydliwie na istotę, którą tak staranowała. Uświadamiając sobie, że nie znała jeszcze tej przedstawicielki stad zrobiło jej się jeszcze bardziej głupio i zaczęła kombinować jak tu się wytłumaczyć z "przestępstwa".
    -Ja... Ja potknęłam się o ziemię, bo ziemia mnie czasami kłuje w łapki i spadłam, wie pani? To straszna rzecz jak tak wilka ziemia swędzi.- Wyjaśniła w końcu pomijając mały szczegół jakim był fakt, że turlanie się w dół górki okazało się całkiem zabawnym doznaniem.
    | Taliyah |

    OdpowiedzUsuń
  6. Słoneczne przedpołudnia należało dobrze wykorzystywać. Jedno z nich było właśnie teraz, więc mały wilczek czym prędzej wymknął się spod matczynych skrzydeł, aby pozwiedzać tereny stada. Natknął się w pewnym momencie na spory kopiec, który sobie tak o stał na środku ścieżki. Oczywiście szczeniak podszedł do niego i zaczął obwąchiwać, a gdy rozpoznał zapach kreta, który ów kopiec wykopał, natychmiast postanowił wytropić zwierzę. Musiał później podziękować stadnemu szamanowi, bo gdyby nie on, nie wiedziałby, że to właśnie robota kreta! Biorąc pod uwagę fakt, że te stworzenia kopią tunele pod ziemią, przed wilkiem stało bardzo trudne zadanie. Rumble jednak zbyt łatwo się nie zrażał, więc wkrótce z nosem przy ziemi zajęty szukaniem tropu, oddalił się spory kawałek od polany.
    Nagle poczuł uderzenie, które aż go przewróciło, a pchany siłą rozpędu postanowił przeturlać się na grzbiet. Spojrzał w górę na jakąś nieznajomą waderę i aż się trochę przestraszył, bo z tej perspektywy wydawała się strasznie duża, ale właściwie po spotkaniu Spieluhra już nic nie było mu straszne. Tak przynajmniej sądził...
    - Hej, to nie moja wina! Trzeba było patrzeć pod łapy. - odparł, wstając na cztery nogi, gdy wadera była zajęta rozglądaniem się. - Niektórzy tu tropią. - dodał pod nosem, otrzepał się z piachu i przytknął nos do ziemi, by odnaleźć kreci zapach. Niestety nie udało mu się to, wobec również spojrzał po okolicy i z przerażeniem zobaczył, że nie ma pojęcia, gdzie jest.
    - To na co polujemy? - zapytał z udawanym radosnym tonem, starając się nie zdradzać paniki, która w nim narastała. W końcu był bardzo dzielnym wilczkiem! A po namyśle, to ta nieznajoma mogłaby zaprowadzić go z powrotem do mamy. - A w ogóle jestem Rumble.

    OdpowiedzUsuń
  7. - Jakich tam niewidzialnych... - Mruknął cicho, rozglądając się uważnie dookoła. - Po prostu to Duchy. Ktoś o umiejętnościach pozwalających je widzieć, dostrzeże ich istotę. W tej lub innej dla mnie formie. Mogą być kim chcą, wyglądając jak chcą i udawać jak chcą. Dlatego lepiej uważać. - Pokiwał glową, potwierdzając swoje slowa. - No cóż.. Mogę różne rzeczy. Znam się na otumaniających roślinkach, jeśli chcesz mogę przyrządzić z nich lek do otumanienia żeby nie było czuć bólu lub też truciznę któa sprawi, że osobnik od razu zaśnie i już nie wstanie więcej. Mogę porozmawiać z Duchami by stado mialo szczęście podczas polowania lub jakiejś bitwy. - Wzruszył lekko barkami, odrywaąc kawałek ciała jelenia i połykając go. W sumie nie wiedział po co je. Żeby zapchać pustkę chyba tylko i wyłącznie. Zawiesił się na chwilę milcząc i myśląd nad jedzeniem. Drgnął i spojrzał znów na kolejnego już Szpiega. - Jeśli zdechnie Ci coś co lubiłaś, przyjdź do mnie. Wrócę go temu światu. Ale wątpię by słuchał Ciebie i długo tu był. W końcu zgnije. - Kiwnął kolejny raz łbem. - A jeśli będziech chciała pogadać z Duchami, przyjdź do mnie. Ale tylko z fantami. Drogocenne rzeczy. Jak niebywałe futra, pasiaste, pstrokate, w nietypowych kolorach, jakieś poroża, czaszki, szkielety, kamienie szlachetne. Muszę w końcu czymś je przekupić. - Wyszczerzył neonowe zęby w uśmiechu.

    Spieluhr.

    OdpowiedzUsuń
  8. -Witamy w HOG - Szczupły wilk o czarno szarym futrze i długich szczudłowatych nogach, podtruchtał do nowej członkini i ukłonił się z wyrazem należytego szacunku. - Czuj się tu dobrze. Mam nadzieję że odnajdziesz tutaj coś wyjątkowego... coś co będzie dla Ciebie domem. - uśmiechnął się przyjaźnie. - Ja to tutaj znalazłem!

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaśmiała się pod nosem widząc, że znowu spotyka dorosłego-ignoranta, który nie rozumie problemy jakim jest swędząca ziemia.
    -Nie wdepnęłam, proszę pani!- Wyjaśniła rozbawiona.- Po prostu czasami jest tak, że ziemia łaskota mnie w łapki i wtedy muszę zacząć nimi szybko przebierać,(o tak!,) i czasami tracę wtedy tracę równowagę. A że teraz się tak stało jak byłam na górce to się przypadkiem sturlałam.- Pokazawszy dokładnie łaciatej waderze jak wygląda przebieg takiego incydentu spoważniała nieco i usiadła kawałek od nieznajomej. Naturalnie zawstydzenie już jej minęło i poczuła się nieco pewniej mając dorosłego u swego boku. Z nową odwagą zaczęła, więc odpowiadać na kolejne pytania wadery.
    -Oh, poszłam z siostrą na spacer, ale ona często znika i zaczyna się gdzieś szwędać po swojemu. Mamusia mówi, że jest trochę jak kot! No a ja bardzo nie lubię jak jestem sama poza jaskinią, bo w tych okolicach kręci się Magia a ja się jej trochę boję. Pani nie ma magii, prawda?- Zagadnęła sama a jej oczy aż zabłysnęły od pokładanej w nowo poznanej waderze nadziei.
    -No i właśnie miałam iść do domu, więc jeśli pani może mnie odprowadzić to będę bardzo wdzięczna. Jestem tutaj księżniczką, więc mogę panią nawet zrobić szlachcianką za taką pomoc!- Zaśmiała się radośnie i trąciła starszą samicę łapką. -Szlachcianka Svetlana i Księżniczka Taliyah! Fajnie by pasowało, nie?- Wtrąciła jeszcze wstając z ziemi i ruszając ponownie pod górkę - w stronę domu.
    | Taliyah |

    OdpowiedzUsuń
  10. Siwa klacz stała na polanie kąpiąc się w ostatnich promieniach słońca. Trzeba było zjeść przecież jakąś kolację... Przymknięte oczy chroniły ją przed różowym blaskiem nieba o tej porze i dlatego też najpierw usłyszała a dopiero potem zobaczyła nadchodzącą waderę.
    -Dobry wieczór!- Odparła pogodnie na powitanie i uśmiechnęła się szelmowsko pod nosem. Przekrzywiając nieco łeb otworzyła odrobinę ślepia i zerknęła na nieznajomą. Kolejny wilk... Ale temu chociaż dobrze z oczu patrzyło.
    -Nie pani, tylko Duśka.- Uśmiechnęła się przelotnie po czym zerknęła po polanie, która faktycznie cała obleczona była wieczorną mgłą. Westchnęła niezręcznie, czując, że będzie musiała zagłębić się w wyjaśnienia bardziej niż jej się uśmiechało, ale co poradzić... Nowe towarzystwo samo się wszystkiego nie domyśli. Wezwała w duchu imię Sosny Stefana, by dodał jej cierpliwości. -A ta mgła którą widzisz przy mojej szyi, ta o błękitnej barwie, jest faktycznie wytwarzana przeze mnie. To dowód na to, że myślę. Jeśli zaś chodzi o resztę... Obawiam się, że jej twórcą jest stężenie wody w powietrzu. Może jutro będzie burza.- Wyszczerzyła się przy ostatnich słowach, jak gdyby burza była najlepszą rzeczą na świecie. I choć zazwyczaj nie słynęła z uszczypliwości dodała po chwili.
    -A czy te białe kwiatki, które rosną na tej polanie są tworzone przez Twoje plany, pani...?

    OdpowiedzUsuń
  11. - Cóż.. przyznam szczerze iż nim tutaj przybyłem sam nie wiedziałem co to znaczy. Ale kto wie.. być może po prostu tego nie pamiętam - stulił lekko uszy po czym niezbyt chętnie dodał - niestety w mojej pamięci tkwi potężna luka... - westchnął cicho po czym po chwili znormalniał i kontynuował. - W każdym razie na pewno to poczujesz... poczujesz tę różnicę w swoim czasie. Musisz się tylko zaklimatyzować - uśmiechnął się i dodał nieco rozbawionym tonem - i nie wchodzić w drogę Brahmaputrze - zaśmiał się cicho by rozluźnić atmosferę.

    OdpowiedzUsuń
  12. -Może i trochę dziwne, ale co ja mogę na to poradzić? Mówiłam już ziemi, żeby mnie nie smyrała ale to nic nie dało.- Wyjaśniła z westchnięciem wspinając się na pagórek, z którego parę minut temu się turlikała. Po chwili jednak znów uśmiechnęła się szeroko i zaczęła zagadywać nowo poznaną waderę.
    -No... Ja w sumie też nie. To znaczy, oczywiście znam swoje siostry - Imalę i Ketivę, ale to nie to samo jak poznać taką obcą księżniczkę z obcego miejsca. Ciekawe czy bym taką polubiła...- Zachichotała pod nosem wyobrażając sobie podobną sytuację. - I dziękuję, że mnie odprowadzisz Svetlano! Nie lubię chodzić sama. A Ty lubisz chodzić sama? Nie boisz się wtedy? -Słysząc odpowiedź Svetlany Taliyah pobladła nieco a łapki lekko jej się ugięły.
    -Że... co?- Wymamrotała tylko wytrzeszczając oczy i spojrzała na łaciatą waderę z nową trwogą. -A czym są te Straszne Mutacje od Promieniowania?- Zapytała jak gdyby mówiła co najmniej o nowo odkrytym, wyjątkowo groźnym gatunku smoka. -To Ci robi krzywdę?
    Zerknęła uważnie na łaciatą samicę. Wyjątkowo ją polubiła od samego początku i nie chciała by Straszne Promieniowanie coś jej zrobiło. Była przekonana, że Mamusia mogła jakoś pomóc i czuła, że tym bardziej musi się upewnić, że Lana odprowadzi ją pod samą jaskinię.
    -Nie, nie! Siostra sobie poradzi, zna już tereny całego stada. Odważniak z niej! A my lepiej idźmy, bo robi się późno i jestem głodna i... No, lepiej idźmy!- Pogoniła popychając Lanę swoją głową w odpowiednim kierunku marszu. Przed nimi roztaczała się szeroka polana na którą prowadziło łagodne zbocze pagórka. Na jej drugim końcu, za jeziorem widać było skaliste formacje - ich cel.
    | Talka |

    OdpowiedzUsuń
  13. - To moi przyjaciele. - Uniósł wargi w uśmiechu i przymknął delikatnie oczy. Głos dobiegający zza drzew szepnął mu kilka słów na co nie naćpany Szaman uśmiechnął się szerzej, zaśmiał się cicho, dźwięcznie nawet i pokręcił szybko łbem. - Nie, nie, zdecyowanie nie. - Spojrzał w las za sobą, dostrzegając sylwetkę tygrysicy. - A może..? - Zwrócił wzrok na towarzysza rozmowy i przechylił łeb na bok, ustawiając go poziomo. Podniósł się i przeciągnął mocno.
    - Oczywiście, że są w stanie to zrobić. Może im to zająć trochę czasu, musiałyby wędrować i kontaktować się z istotami z innych światów i miejsc. Mogłoby to potrwać, byłoby drogie w przeliczeniu na cenne rzeczy ale możliwe. Mogłyby dać wskazówki, a nawet takie które coś by dały i podpowiedziały gdzie jest istota zaginiona. A masz kogoś takiego? - Spojrzał znów za siebie i fuknął cicho. Humory zmieniały mu się tak, że nawet jego Totem czasami się temu dziwił. Chociaż już przywykła. Tygrysica zbudowana z delikatnej mgły, wystąpiła ostrożnie z lasu zbliżając się do Szamana. Svetlana jako jedna z kilku na razie istot miała mozliwość zobaczenia szamańskiego Totemu. Szaman wyszczerzył zęby w uśmiechu i usiadł. - To jest Asat. Mój Totem w świecie Duchów. Masz szczęście i chyba Cię polubiła. Sama Ci się pokazała z własnej woli.

    Spieluhr.

    OdpowiedzUsuń
  14. -Właściwie to Candy, ale Duśka brzmi tak bardziej.. Hej-ho!- Wyjaśniła najlepiej jak umiała robiąc przy tym głupawą minę. Pierwszy raz się chyba spotkała z taką wnikliwości od nowo poznanej osoby.
    -No, coś w tym stylu.- Przyznała a propos parowania i uśmiechnęła się szeroko. Choć Svetlana chyba dalej nie rozumiała, że dziś po prostu był mglisty wieczór, ale może miało to jeszcze kiedyś być jej na rękę... Jak będzie trzeba kogoś w okolicy nastraszyć czy coś w tym stylu, to może lepiej uchodzić za roztaczającego straszliwą mgłę ducha. -Tam gdzie mieszkałam przez ostatnie lata mieszkały pszczoły, które robiły wyśmienity miód i zastanawiam się właśnie czy tutaj też się takie znajdą... Wiesz, tak szczerze to nie przywykłam do zbyt częstej zmiany otoczenia i czuję się trochę dziwnie dołączając do nowego stada.- Wyjaśniła kolorowej waderze po chwili mierzenia jej wzrokiem. Było w niej coś... Nie umiała tego nazwać, ale kazało jej zaufać i mówić prawdę.
    -Miło mi, Cię poznać Lano.- Przyznała, więc całkowicie szczerze przywołując na pysk swój najszczerszy, nieco psychopatyczny uśmiech.
    -Możesz spróbować, ale ja z autopsji wiem, że myślenie za dużo przyprawia o ból mózgoczaszki. Więc lepiej uważaj.- Zaśmiała się przelotnie i machnęła ogonem, by odgonić od siebie choć trochę mgły wytwarzanej prze koniuszki jej włosia.
    -Oh, jeśli masz problem z suchym futrem to powinnaś zacząć stosować kąpiele błotne moja droga, uwierz mi! Tam trochę na zachód stąd jest przepiękne błotko, idealne do tego zadania. Mogę Ci pokazać jeśli chcesz.- Zaoferowała tonem kogoś kto całe dnie spędza na pielęgnacji włosia i kiwnęła kilkakrotnie siwym łbem. -Owszem jestem nowa, ale najciekawsze miejsca w okolicy zdążyłam już rozpracować.
    | Candy |

    OdpowiedzUsuń
  15. Młoda samiczka wybrała się na kolejną ze swoich tajnych wypraw nocą, kiedy jej rodzina smacznie spała. Chciała jak najwięcej świata poznawać na własną łapę i dowiedzieć się więcej niż jej rodzeństwo. Wierzyła bowiem mocno że w samotności najłatwiej nauczy się dorosłego życia. Jej śnieżno białe futro niestety zazwyczaj zdradzało jej obecność nawet pod osłoną nocy. Kroczyła zadowolona leśną ścieżką. Jak do tej pory nikogo nie spotykała na takich przechadzkach, więc była dość pewna siebie i wyluzowana.
    Wtem jednak nagle i zupełnie niespodziewanie potknęła się o coś. Od tak, zbyt zamyślona by patrzeć po czym łazi potknęła się o coś niezwykle miękkiego i upadła kawałek za owym czymś. Podniosła się niemalże natychmiast na równe nogi i spojrzała na ziemię. Był to ogon, a dalej właścicielka ogona, spoglądająca na małą rozleniwionym wzrokiem. Biała zamarła. Jak mogła sobie pozwolić na tak bliskie przejście obok nieznajomej postaci. Jej oddech stał się nie równy, ale po chwili mała wykrztusiła. - Bardzo panią przepraszam... nie zauważyłam... to nie tak jak pani myśli - zaczęła się odruchowo cofać, ponieważ nigdy wcześniej nie widziała tej osoby.

    OdpowiedzUsuń
  16. - Wydaje mi się, że to nie będzie żadnym problemem dla nich znalezienie go. Gorzej właśnie będzie z ich chęciami. I dostaniem się samemu do miejsca przebywania Twojego brata jeśli już go zlokalizują. - Mruknął, patrząc kątem oka na białą tygrysicę. Poruszył jednym uchem i uśmiechnął się na jej myśli skierowane ku niemu. - Taak, to by się udało. Ale będziesz musiała trochę czasu spędzić na znalezieniu zapłaty. Za coś takiego cena będzie większa. Powiedzmy.. Kilka kamieni szlachetnych? I do mnie możesz dostarczyć jakieś zwierzę o ładnym futrze czy coś, to je przygotuję. - Podrapał się za tylnym uchem i ziewnął szeroko. - No ale właśnie najgorsze moim zdaniem będzie sprowadzenie go tutaj jeśli będziesz chciała. Bo ktoś jednak będzie musiał się po niego wybrać. A wątpię by ktoś wytrzymał długą wędrówkę. Oczywiście oprócz mnie. - Wyszczerzył się szeroko. Zdecydowanie pomoc członkowi stada była jego obowiązkiem.

    Spieluhr.

    OdpowiedzUsuń
  17. - Nic się nie stało. - odparł wspaniałomyślnie, jeszcze niezbyt obeznany z takimi pojęciami jak "sarkazm" czy "ironia", choć coś nie wydawało mu się, żeby były to szczere przeprosiny. A powinna przeprosić go szczerze, bo naprawdę to ona nie patrzyła pod łapy i na niego wpadła!
    Rumble kiwnął głową na znak, że przyjął do wiadomości informację o obiekcie ich polowania i zlustrował okolicę wzrokiem, ale Lana zmieniła temat. - Nie zgubiłem się! - skłamał szybko, nie chcąc wyjść na niezaradnego wilka, bo przecież był już duży, a duże wilki się nie gubią. I nie potrzebują aż tak swojej mamy. - Pewnie na polanie albo w jaskini, nie wiem. No ale to niedaleko. - pokiwał łbem z powagą, by nie wypaść z roli małego dorosłego.
    - Tak, tropiłem kreta. - oznajmił z dumą, bo przecież jego kret był dużo fajniejszy od jakiejś tam myszy (choć jeszcze chyba żadnego nie widział). No i jemu jeszcze ten kret nie uciekł! - A czemu na mysz? Przecież taką myszą to ty się nie najesz, nie? Chyba że nie umiesz polować na coś większego? - spytał podejrzliwie po chwili, ale rozejrzał się jeszcze raz po okolicy, żeby pomóc nowej znajomej znaleźć jakiś ślad szukanego przez nią gryzonia. W końcu trzeba pomagać damom w potrzebie, nawet jeżeli chwilę temu zostało się przez nie staranowanym.
    Nagle myszka wyszła z Norki, a Rumble znów prawie został przewrócony. Na szczęście tym razem łaciata go ominęła, a szczeniak mógł od razu pobiec za nią, by pomóc jej w łowach. - Tak jest! - co prawda nie miał jeszcze dużego pojęcia o polowaniu, ale miał zamiar dać z siebie wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  18. - Raj na ziemi - zaśmiała się pod nosem. - Może i faktycznie od jakiegoś czasu mamy spokój wewnątrz terenów, jednak uważać należy szczególnie w okolicach naszych granic, gdyż tam dziwne stworzenia tylko czekają na dobry moment na przejęcie naszego lasu... Mimo iż las ciągnie się i ciągnie, to nasze stado broni jedynie jego skrawka... - chciała jeszcze coś dodać ale przypomniało jej się nagle co samica mówiła chwile wcześniej po czym skwitowała - Może i umiesz sobie świetnie radzić, ale ja Cię jeszcze nie znam... i nie mogę mieć pewności. - mruknęła pod nosem ostatnie kilka słów - a wracając do granic... Jestem tam codziennie i codziennie walczę o wasze bezpieczeństwo. Tu jest raj... ale na obrzeżach jest stała wojna...

    // Brahmaputra

    OdpowiedzUsuń
  19. [Wziąłem się za odpisywanie, ale przyznam szczerze,że nie widzę już sensu w prowadzeniu konkretnie takiego samego wątku, jaki przegraliśmy na czacie :D Co sądzisz?]

    OdpowiedzUsuń
  20. Siodhachan przechadzał się spokojnie po lesie, kiedy nagle zauważył, że spomiędzy drzew przed nim wyłania się polanka. Podszedł bliżej i szedł spokojnie w głąb polanki kiedy dostrzegł, że ktoś już na niej jest. Biała samiczka siedziała na jej środku i wydawało się, że wciąż nie zwróciła uwagi na to, iż ktoś już zakłócił spokój "jej" polanki. Siodhachan nie lubi przeszkadzać nieznajomym, dlatego postanowił zawrócić i udać się w stronę lasu zanim zostanie zauważony. Niestety... gdy mijał już krzaki nadepnął na gałąź z głośnym trzaskiem i nim się spostrzegł biały wilk stał już przed nim. Siodhachan aż chciał odwrócić się i spojrzeć na polankę by mieć pewność czy to aby na pewno to samo stworzenie, ale obawiał się, że nie ma na to czasu. Miał tylko nadzieję, że nie wyszedł na podglądacza... sam doskonale wie, jak dobrze jest czasem po prostu w samotności posiedzieć na własnej polance i jak nie mile widziani są wtedy goście.
    -Dzień dobry? - Nic więcej na szybko nie dał rady z siebie wykrztusić zakłopotany Siodhachan


    Siodhachan

    OdpowiedzUsuń
  21. Odetchnął z ulgą.
    -Dziękuję! Dobrze wiedzieć, że nie zostanę Twoim posiłkiem - powiedział trochę odważniej.
    -Jestem Siodhachan. Nie wiem za dużo o pozostałych szczeniakach, jestem tu od nie dawna. Są one uciążliwe i lepiej ich unikać? - zapytał lekko pospiesznie. Kończąc tę wypowiedź również siadł na zadku i podrapał się łapą po łepku zastanawiając nad słowami towarzyszki.
    -I... Powiedz mi... jak to się stało, że tak szybko i bezszelestnie przeniosłaś się ze środka polanki aż tutaj? - zapytał trochę zakłopotany, nie wiedząc czy powinien, ale ciekawość w nim jednak zwyciężyła.

    (jest ok, też nie lubię zaczynać wątków więc sprawmy czym prędzej by to nie był już początek)

    Siodhachan

    OdpowiedzUsuń
  22. Rozluźnił się już całkowicie i odpowiadał równie ciepłym uśmiechem towarzyszce.
    -Cieszę się, że nie zostanę czyimś obiadem! - odpowiedział z delikatnymi gwiazdkami w oczach zadowolony.
    -Podejrzewam, że fajnie byłoby jakbym polubił te szczeniaki, ale nie jestem pewien czy i one żywiłyby do mnie takie uczucia. Nie jestem taki jak wszyscy, nie każdemu może to odpowiadać. - w czasie mówienia tego odwrócił wzrok od wadery, a jego pyszczek przeszył grymas. Powiększył się on gdy usłyszał pytanie o swoją matkę.
    -Nie pamiętam moich rodziców, wiem tylko, że są martwi... oraz, że moje poprzednio stado mnie nie chciało. Zostałem porzucony. -wypowiadając to miał łzy w oczach, kiedy nagle przypomniał sobie, że nie jest sam i nie jest to czas i miejsce na łzy. Szybko jednak zmienił wyraz twarzy i postanowił kontynuować kolejny temat.
    -Ile Tobie zajęła taka nauka? Mogłabyś... mnie tego nauczyć? - powiedział zamieniając swój grymas w twarz przepełnioną promieniującą radością i nadzieją - czy to coś... taka nauka... to jest tak, jak mama uczy swe szczenię? - jego oczy aż wydawały się błyszczeć niczym wielkie gwiazdy z końcem tej wypowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  23. Kiwnęła lekko łbem - Jeśli tylko masz ochotę... Największe oblężenie jest zazwyczaj na południu... blisko granic mają swoje tereny gobliny... te małe stworzenia są wyjątkowo upierdliwe... - wyrwał jej sie cichy warkot - Jeśli nie mam co robić, a aktualnie mam siłę to idę właśnie tam... można się za nimi uganiać całymi dniami, a ciągle z kądś wyłażą nowe... - Westchnęła cicho, poruszając lekko swoimi przednimi łapami. - Zainteresowana?

    // Brahmaputra

    OdpowiedzUsuń
  24. Małe brązowe szczenie z niebieskimi znakami na swym ciele w końcu odważyła się sama wyjść poza matczyną jaskinie w celu zwiedzania terenu stada, poza jaskinia i jej okolicami. Rodzicom pewnie by to się nie spodobało. Ketiva miała słaby wzrok., ale kontury i zamazane kolory jako tako widziała i dzięki temu oraz tym iż odpowiedzialność za oczy przejęły częściowo takie zmysły jak słuch i węch jakoś sobie radziła, choć nie raz o coś się przetarła lub lekko na coś wpadła. Tak było i teraz. Właśnie na kogoś wpadła. - Przepraszam. - Kontury nie wiele jej mówiły o postaci, więc zaczęła wdychać zapach istoty na jaką wpadła. - Nie znam twego zapachu, jesteś nowym członkiem? - Przekręciła zaciekawiona łepek. Powinna nie zaczynać rozmowy z obcymi jak ej to wpajano, ale ciekawość była silniejsza, jak to u szczeniaka.

    OdpowiedzUsuń
  25. Małe brązowe szczenie z niebieskimi znakami na swym ciele w końcu odważyła się sama wyjść poza matczyną jaskinie w celu zwiedzania terenu stada, poza jaskinia i jej okolicami. Rodzicom pewnie by to się nie spodobało. Ketiva miała słaby wzrok., ale kontury i zamazane kolory jako tako widziała i dzięki temu oraz tym iż odpowiedzialność za oczy przejęły częściowo takie zmysły jak słuch i węch jakoś sobie radziła, choć nie raz o coś się przetarła lub lekko na coś wpadła. Tak było i teraz. Właśnie na kogoś wpadła. - Przepraszam. - Kontury nie wiele jej mówiły o postaci, więc zaczęła wdychać zapach istoty na jaką wpadła. - Nie znam twego zapachu, jesteś nowym członkiem? - Przekręciła zaciekawiona łepek. Powinna nie zaczynać rozmowy z obcymi jak ej to wpajano, ale ciekawość była silniejsza, jak to u szczeniaka.

    OdpowiedzUsuń
  26. Skrzydlata wilczyca własnie przechadzała się po terenach stada, gdy wyczuła obcy jej zapach, więc spokojnie kierowała się w jego kierunku. Wyczuła iż właścicielem zapachu jest samica wilka, a gdy była już niedaleko źródła zauważyła jego właścicielkę i grupkę stada zgromadzoną wokół, więc i ona postanowiła podejść i się przywitać, jak reszta. - Witaj w stadzie strażników - Posłała jej lekki uśmiech. - Jestem Silje Selun. Mam nadzieję, że HOG stanie się i twoim domem. Przyjrzała się wilczycy.

    //Silje

    OdpowiedzUsuń