Samiec długi czas szukał miejsca gdzie będzie znajdowało się więcej zwierząt, by móc powiedzieć im kilka słów. Kiedy w końcu mu się to udało, wyszedł z ukrycia i wymaszerował im na przeciw. Wiedział że w jego gestii leży poinformowanie innych, więc nie mógł tym razem tchórzyć. Odnalazł wzrokowo jedną z alph, po czym podszedł do niej i usiadł obok niej, po chwili rzekł do zgromadzonych
- Przepraszam... chciałbym coś powiedzieć.
Kiedy już większość strażników spojrzało w jego stronę, Roy niepewnie kontynuował.
- A więc.... siedząca tu obok mnie Silje Selun, przedwczoraj zgodziła się zaszczycić mnie swoją osobą i została moją partnerką. - wilk uśmiechnął się dumnie, widząc reakcję pozostałych, po czym spojrzał na samicę siedzącą obok i wtulił się na moment w jej miękkie futro, aby potwierdzić w jakiś sposób swoje słowa. Po chwili wyprostował się na powrót i ukłonił się delikatnie do zebranych na znak iż zakończył swoją mowę. Teraz już mógł swobodnie spoglądać na samicę, bez obawy że ktoś niechybnie zauważy jakiś przejaw narzucania się z jego strony. Szeroki uśmiech nie schodził mu z pyska. Był w tymże momencie tak bardzo podekscytowany, gdyż pierwszy raz powiedział coś tak ważnego do innych.
30 lipca 2015
23 lipca 2015
[40] "Nakręć swój los"
Na terenach stada pojawił się kolejny spory basior, jednakże nie przejawiający objawów agresji i wręcz przeciwnie. Gdy znalazł władające tymi ziemiami samice, pokłonił się nisko i począł się przedstawiać
Imię: Blaster
Płeć: Basior
Wiek: 8 wiosen
Hierarchia: Druid oraz Mag Powietrza.
Aparycja: Dość dużej wielkości basior. Cechuje go niecodzienne umaszczenie, bowiem przez środek pyska wzdłuż grzbietu i całego ciała przebiega granica wyraźnie dzieląca jego postać na dwie połowy. Jego lewa część ciała posiada smolisto czarną sierść, zaś prawa część jest śnieżno biała. Posiada ogromne, umięśnione skrzydła, sporo większe od niego samego. Zawdzięcza im jednak wiele. Pomiędzy uszami posiada malutką czerwoną grzywkę. Stracił lewe oko podczas walki z pewnym tygrysem, mimo to czasem wydaje mu się ze przez nie widzi. Posiada dwa ogony. Jeden jest ogonem wilczym, drugi zaś ptasim. Potrafi poruszać tylko tym pierwszym, drugi służy mu tylko jako ster w czasie lotu. Oprócz tego ciekawy jest jego naszyjnik. Jest to cienki łańcuszek z wisiorkiem w kształcie biegnącego wilka. To ważna pamiątka rodzinna. Wilk ceni ją ponad wszystko.
Charakter: Agresja i nienawiść to jego przeciwieństwa. Samiec szuka pokoju na ziemi i dobra. Jest raczej łagodny i towarzyski. Bardzo chciałby znaleźć sobie kogoś, dla kogo warto będzie żyć i przy kim będzie mógł się zestarzeć. Lubi gdy miłość szerzy się wśród istot mu bliskich. Nigdy nie atakuje pierwszy i nie chętnie walczy. Jednak gdy widzi że jego rodzinie dzieje się krzywda jest w stanie za nich zginąć.
Potrafi znaleźć przyjaciela w każdym, kto tylko mu na to pozwoli. Jest dobrą duszą każdego miejsca w którym się znajduje.
Historia: Urodził się w watasze uskrzydlonych wilków, gdzie wszechobecna była znajomość magii, stąd wilk tak dobrze radzi sobie z żywiołem powietrza. Zna też zaklęcia przemian w inne zwierzęta, przez co jest równie dobrym Druidem. Zna również zasady walki honorowej. Mimo braku jednego oka, widzi i słyszy doskonale. Pewnego dnia wyruszył na samotną wędrówkę, zabierając ze sobą wisior jako pamiątkę rodzinną, w czasie której poznał Reda oraz Raina. Razem z nimi wkręcił się do TSSS. Po dobrze oddanej służbie wrócił do rodziny, jednak nikogo tam nie zastał. Od tąd stał się samotnikiem, długo wędrującym samotnie, aż po dzień dzisiejszy, kiedy to zapalił się dla niego płomień nadziejii na posiadanie nowej rodziny. Tym razem nie zamierza jej opuszczać, bowiem już raz ją stracił, nie chce drugi raz popełniać tego błędu.
Cele życiowe: Niegdyś należał do Tajnego Stowarzyszenia Strażników Sprawiedliwości u boku innych wilków, których być może spotkaliście na innych stadach. Po rozłamie, pragnie stać się Strażnikiem Drzewa Istnień, by godnie dożyć sędziwego wieku. Oprócz tego bardzo chce mieć rodzinę i przyjaciół, dlatego wieczny samotnik odważył się dołączyć w to miejsce.
Imię: Blaster
Płeć: Basior
Wiek: 8 wiosen
Hierarchia: Druid oraz Mag Powietrza.
Aparycja: Dość dużej wielkości basior. Cechuje go niecodzienne umaszczenie, bowiem przez środek pyska wzdłuż grzbietu i całego ciała przebiega granica wyraźnie dzieląca jego postać na dwie połowy. Jego lewa część ciała posiada smolisto czarną sierść, zaś prawa część jest śnieżno biała. Posiada ogromne, umięśnione skrzydła, sporo większe od niego samego. Zawdzięcza im jednak wiele. Pomiędzy uszami posiada malutką czerwoną grzywkę. Stracił lewe oko podczas walki z pewnym tygrysem, mimo to czasem wydaje mu się ze przez nie widzi. Posiada dwa ogony. Jeden jest ogonem wilczym, drugi zaś ptasim. Potrafi poruszać tylko tym pierwszym, drugi służy mu tylko jako ster w czasie lotu. Oprócz tego ciekawy jest jego naszyjnik. Jest to cienki łańcuszek z wisiorkiem w kształcie biegnącego wilka. To ważna pamiątka rodzinna. Wilk ceni ją ponad wszystko.
Charakter: Agresja i nienawiść to jego przeciwieństwa. Samiec szuka pokoju na ziemi i dobra. Jest raczej łagodny i towarzyski. Bardzo chciałby znaleźć sobie kogoś, dla kogo warto będzie żyć i przy kim będzie mógł się zestarzeć. Lubi gdy miłość szerzy się wśród istot mu bliskich. Nigdy nie atakuje pierwszy i nie chętnie walczy. Jednak gdy widzi że jego rodzinie dzieje się krzywda jest w stanie za nich zginąć.
Potrafi znaleźć przyjaciela w każdym, kto tylko mu na to pozwoli. Jest dobrą duszą każdego miejsca w którym się znajduje.
Historia: Urodził się w watasze uskrzydlonych wilków, gdzie wszechobecna była znajomość magii, stąd wilk tak dobrze radzi sobie z żywiołem powietrza. Zna też zaklęcia przemian w inne zwierzęta, przez co jest równie dobrym Druidem. Zna również zasady walki honorowej. Mimo braku jednego oka, widzi i słyszy doskonale. Pewnego dnia wyruszył na samotną wędrówkę, zabierając ze sobą wisior jako pamiątkę rodzinną, w czasie której poznał Reda oraz Raina. Razem z nimi wkręcił się do TSSS. Po dobrze oddanej służbie wrócił do rodziny, jednak nikogo tam nie zastał. Od tąd stał się samotnikiem, długo wędrującym samotnie, aż po dzień dzisiejszy, kiedy to zapalił się dla niego płomień nadziejii na posiadanie nowej rodziny. Tym razem nie zamierza jej opuszczać, bowiem już raz ją stracił, nie chce drugi raz popełniać tego błędu.
Cele życiowe: Niegdyś należał do Tajnego Stowarzyszenia Strażników Sprawiedliwości u boku innych wilków, których być może spotkaliście na innych stadach. Po rozłamie, pragnie stać się Strażnikiem Drzewa Istnień, by godnie dożyć sędziwego wieku. Oprócz tego bardzo chce mieć rodzinę i przyjaciół, dlatego wieczny samotnik odważył się dołączyć w to miejsce.
^Chętny na grę zawsze!^
12 lipca 2015
[39] Dear little light, shine for me all night.
Throw me to the flames, watch me burn
Nazywana ogniem. Yokhan
Nie przeżyła dużo. Rok
Nie zawsze wiadomo, kim jest. Samica
Tyle ras na świecie. Wilk
Ona się na nic nie nadaje. Uczeń Maga
Pewnego lata świat z lekką niechęcią powitał małe, białe światło. Małe, białe światło nie miało kształtu. Pływało w powietrzu jak świetlik, wydawało jedynie cichy, cieniutki chichot. Po dwóch dniach światło niesamowicie urosło. Z niepozornej kulki aż do potężnej światłości, która raziła w oczy i zamieniała w popiół pobliską roślinność.
I wtedy ze światła wyszedł wilk.
Był to szczeniak, wilcze dziecko, z którego boków i pyszczka wydobywał się ogień. Wilczek rósł, przybierał na wzroście w bardzo szybkim tempie. Dokładnie tak, jak owe światło, które zagasło i schowało się na niebie wśród gwiazd.
Yokhan, jak nazwały wilczycę stare duchy drzew, wyruszyła w swą podróż. Gdy nie była pod opieką lasu, musiała sama radzić sobie z przeciwnościami i upolować pożywienie.
I'm scared to get close and I hate being alone
Yokhan lubi towarzystwo. Lubi rozmowy. Jest przyjacielska. A jednak nienawidzi, gdy ktokolwiek o tym wie. Długa droga przez nie zawsze miłe środowiska pokazała jej, że musi być agresywna, kiedy ktoś próbuje ją skrzywdzić lub wprowadzić w błąd.
Ale nie tylko taka jest wilczyca.
Jest egoistką. Nie obroni innych, choćby kochała nad życie. Tchórzy, bo czasem boi się o swój zad. Największą rzeczą, która wzbudza w Yokhan złość, jest kłamstwo.
Chociaż tyle, że mówi prawdę.
Czasami.
To biała wilczyca. Smukła, o długiej sierści i dużej klatce piersiowej. Spomiędzy żeber i z pyska snują się płomienie, które nigdy nie gasną. Kiedy Yokhan jest zaciekawiona lub zdenerwowana, w powietrze wznosi się czarny dym.
Sytuacja nieco się zmienia, gdy Yokhan jest naprawdę wściekła. Wtedy biała sierść przebarwia się na smolisty kolor, płomienie wzrastają, zaś postura wilczycy potężnieje.
Set my world ablaze
Chat - Yokhan
Mogę grać. Żaden problem.
8 lipca 2015
[38] Cura te ipsum
"Widziałem niebo pełne gwiazd. Widziałem słońce wynurzające się rankiem z oceanui zachodzące za góry wieczorem. I widziałem je w samym środku dnia,choć nie mogłem na nie patrzyć z powodu jego blasku. "
by Hagge
ATRAM'EDICUS / OGIER / ATRAMENTOWE OKO
W HIERARCHII UCZEŃ NA STRAŻNIKA DZIENNEGO I POSŁAŃCA
APARYCJA ORAZ UMIEJĘTNOŚCI
Średniego wzrostu
kary konik o mocnych kończynach i karku. Pęciny ma mocne, przystosowane do
ciężkiej pracy i przykryte krótkimi "szczotkami". Dzięki swej budowie
ciała cechuje się sporą siłą, którą lubi pożytkować pomagając innym, lub na
długich spacerach. Jego szyję zdobi bujna, lekko pofalowana grzywa spod której
wynurzają się obłe uszy i przeszywające, ametystowe oczy.
Szlachetną głowę zdobi, krótki, mocno poskręcany róg. Choć mówi się, że jednorożce to magiczne stworzenia Atramis nie przejawia żadnych ponad normalnych zdolności. Owszem, czasami zdarza mu
się lunatykować lub cierpieć w nocy na poważne migreny, ale ciężko nazwać to czymś nienaturalnym. Ze względu na te dolegliwości w nocy lubi zaszyć się gdzieś z boku, by mieć jak najwięcej spokoju i przypadkiem na kogoś nie wpaść.
Deklaruje się pacyfistą, jednak kiedy trzeba potrafi walczyć. Jest także dość zwinny, dzięki swym niezbyt wielkim gabarytom. Jego największą zaletą jest jednak wiedza - jej posiada wiele i ciągle pragnie więcej. Długie lata spędzone na podróżach zaopatrzyły go w znajomość nie tylko legend, ale i działania roślin bądź pewnych naturalnych praw.
HISTORIA I CHARAKTER
Niewiele opowiada o swojej przeszłości. Wiadomym jest jednak, że należy do niezwykle starej i dumnej rasy, która żyje w odosobnionej krainie. Ciekawy świata Atramis opuścił swoje rodzinne strony by zbadać to, czego jego bliscy zdawali się brzydzić.
Spędził wiele lat na tułacze przez świat chłonąc wiedzę i ucząc się życia. Niechętnie opowiada jednak o tym co kiedyś było - woli brać życie dzień po dniu, ciesząc się każdą minutą... Przynajmniej na miarę swoich umiejętności.
Prostolinijny i szczery. Choć
wcześnie porzucił dom i zaczął prowadzić życie na własne kopyto nauczył się obdarowywać innych szacunkiem.
Wychowywany był bowiem wśród "dworskich" obyczajów i dlatego też pamięta o dobrych manierach oraz
etykiecie. Stara się polegać na sobie bardziej niż
innych, jednak jego romantyczna i dobrotliwa osobowość nie pozwala mu zaniedbać
obowiązków względem swych towarzyszów. Pod czujnym okiem Lucent, przyjaciółki z dawnych lat, nauczył się panować nad
nieprzewidywalną stroną osobowości i na swój własny sposób dorósł.
Do tej pory jest marzycielem i istotą o niewyczerpujących się zasobach nadziei
i pogody ducha co wspomagane jest jego głębokim uduchowieniem. Jego sercem
włada ciekawość i żądza przygody. Od dziecka wsłuchiwał się w wycie wiatru nad
pustynią. Kocha też jednak szum wodospadu czy też surowe piękno gór. Nic też
nie sprawia mu więcej radości niż słuchanie pieśni słowika czy słuchanie starej
ballady o dziejach jakiegoś zacnego bohatera. O gwiazdach może rozprawiać
jeszcze dłużej niż o sensie życia... Krócej rzecz ujmując wszystko co go otacza
cieszy jego serce, równie mocno jak świadomość, że jego stadu dobrze się
wiedzie.
Choć naturalnie stroni od kłótni nie zawaha się walczyć o to co jest mu drogie i zawsze staje po stronie tych, którzy potrzebują pomocy. Jest niezwykle cierpliwy to drażni go ignorancja i brak wrażliwości.Nie lubi sądzić, bo sam nie chce być sądzonym. Nie trawi obłudy i dyskryminacji a przede wszystkim bycia postawionym w sytuacji bez wyjścia. Nie potrafi zrozumieć pojęcia "mniejszego zła", bo jak sam się przyznaje jest idealistą.
Choć naturalnie stroni od kłótni nie zawaha się walczyć o to co jest mu drogie i zawsze staje po stronie tych, którzy potrzebują pomocy. Jest niezwykle cierpliwy to drażni go ignorancja i brak wrażliwości.Nie lubi sądzić, bo sam nie chce być sądzonym. Nie trawi obłudy i dyskryminacji a przede wszystkim bycia postawionym w sytuacji bez wyjścia. Nie potrafi zrozumieć pojęcia "mniejszego zła", bo jak sam się przyznaje jest idealistą.
CIEKAWOSTKI
- Przedstawia się zawsze jako Atramis. Jego pełne imię znają dwie osoby.
- Ilekroć budzi się po swym "lunatykowaniu" znajduje w okół siebie delikatną mgłę, kolorem przypominającą jego oczy.
2 lipca 2015
[37] " Jeśli nie nakłonię niebios - poruszę piekło. "
| Zimny drań | Egoista | Zamknięty w sobie | Introwertyk | Indywidualista | |Racjonalista | Strateg | Wojownik | Zabójca | Kobieciarz | Agresor | Wybuchowy | |Materialista | Impulsywny | Choleryk |
Jak na rasę wilków szarych wyrósł dość pokaźny. Masywny z niego basior, choć nie brak mu gracji i elastyczności. Na karku siedzi mu już 5 lat, lecz nadal jest w pełni sił i szybko nie straci na sprawności. Potężną sylwetkę pokrywa gruba sierść w kolorze szarym, białym i rzadko występującym czarnym. Oczy groźne w kolorze wściekłej żółci. Zawsze niespokojne, niczym oczy szaleńca. Z przyjemnością zajmie stanowisko Zabójcy i Wojownika.
Zdolny byłby do największych poświęceń, gdyby matka natura obdarzyła go w takie uczucia jak empatia, wyrzuty sumienia lub miłość. Nie posiada przyjaciół. Głębsze więzi uważa za nieporadne i przeszkadzające, jak rzep u ogona. Napotykane osobniki dzieli na trzy kategorie - sojusznicy, wrogowie i zera społeczne. Nie należy do wilków stałych i przywiązujących się. Odwagi i wigoru mu nie brak. Nie brak mu także agresji, impulsywności i zmienności. Może być dla Ciebie miły i uprzejmy, by zmienić się w bestię chcącą Cię pożreć. Żaden kochany z niego wilczek, kły może Ci pokazać jedynie w groźnym grymasie i aroganckim uśmiechu.
• Jego imię w języku Irlandzkim oznacza "wilk"
• Nienawidzi, gdy skraca się jego imię lub mówi się do niego zdrobniale.
• Nigdy nie poluje, kiedy nie ma ku temu powodu.
• W dzieciństwie doznał amnezji i niczego nie pamięta. Dręczą go za to koszmary senne, które często nie pozwalają mu zasnąć.
• Pływak z umiłowania i miłośnik przyrody.
• Gdyby był człowiekiem popadłby w alkoholizm, nałóg tytoniowy i narkotyczny.
KP zastrzeżone.
Chętna na wątki.
Gg: 38472563
1 lipca 2015
[36] Opowiadanie Stadne część IV
" Gdy już był pewien, że demoniczna postać samicy alpha, jest w pełni zainteresowana jego osobą, odbiegł. Nie mylił się. Silje pobiegła za nim. Tymczasem Roy, Daybreak i Ekpere skierowali się w przeciwnym kierunku." ~Roy
Biegłem ile sił w kopytach, unikając kolejne drzewa na swej drodze. Chciałem odgonić niebezpieczeństwo od słabszych jednostek. W duchu dławiłem się myślami, błagając los by Silje przestała, by się uspokoiła. Jednak to nie pomagało, a mnie zdawało się że momentami zmutowana samica muska mojego ogona. Przyśpieszałem i zwalniałem. W końcu zacząłem kręcić się wokół drzew, pragnąc zmylić samicę. Udało się. Czyżby na krótką chwilę mi się udało? Zwolniłem do kłusa odwracając się za siebie niepewnie. Strach powoli zaglądał mi w oczy, nie byłem pewien co się wydarzy. Nagle zapadła tak przerażająca cisza. Rozglądałem się na wszystkie kierunki i kiedy zwolniłem do stępa, poczułem ciężar na grzbiecie. To była Silje. Kolejny raz uderzyła tym razem jednak dokładnie przemyślała swój ruch i udało jej się mnie zmylić.
Moje silne dotąd nogi ugięły się pod ciężarem. Poczułem jak coś wbija się w moje ciało. Upadłem, tracąc na ułamki sekund całe logiczne myślenie. W porę jednak odzyskałem trzeźwość umysłu i w ostatniej chwili zrobiłem unik, ratujący moje życie przed śmiertelnym uderzeniem. Moje serce zabiło mocniej. "Nie wolno Ci się poddać Nightmare!" - Usłyszałem w głowie głos, który dodał mi sił. Natychmiast podniosłem się i mimo przeszywającego bólu znów biegłem. Znów omijałem kolejne drzewa, w nadziei że w końcu jej się znudzi... Ale chwila moment.. jeśli znudzi jej się bieganina za mną... to będzie znaczyło że rzuci się na kogoś słabszego. W ułamkach sekund podjąłem decyzję, która zaważyła nad losem tej sytuacji. Zawróciłem....
Tym razem biegłem w stronę głównych jaskiń przywódczyń. Wiedziałem podświadomie że w to samo miejsce prawdopodobnie będą się zbierali pozostali członkowie. -"Przepraszam" - Szepnąłem sam do siebie, nerwowo przyśpieszając kroku, wciąż czując za sobą ciężkie kroki przerażającej mutacji samicy.
-No nie wiem, Silje mówiła że nie wolno tam wchodzić niepowołanym osobom. - pokręciła głową Daybreak.
- Cóż.. może i masz racje - samiec cicho westchnął.
Cała trójka siedziała w milczeniu ale i w ogromnym napięciu.
- Jest Tylko jedno wyjście... - wszyscy spojrzeli na Roya. - Słyszałem że podobno Brahmaputra działa na nią pozytywnie. Może ona będzie wiedziała co zrobić.
- Racja Roy, dziękuje. - odparł samiec po czym spojrzał na niebo i znów na niego. - Pójdę z Daybreak... poszukamy jej. A Ty tu zostań i najlepiej nigdzie się nie ruszaj do naszego powrotu.
- A co z Tenbresem? - spytał niepewnie Roy.
- Wiedział na co się pisze, odciągając ją od nas... poradzi sobie.
Zaraz po tych słowach oboje zniknęli w ciemnym lesie. Roy został sam. Spędził tam parę godzin na bezsensownym siedzeniu. Strach był coraz silniejszy.. Nie był pewien czy uciekać, czy lepiej zostać i.... no właśnie. Roy toczył wewnętrzną walkę. Nie chciał wyjść na samoluba.. miał ochotę pomóc koniowatemu samcowi, który na jakiś sposób uratował jego życie. Może warto byłoby spróbować. W końcu należą do jednego stada i chcąc nie chcąc powinni trzymać się razem oraz sobie pomagać.
- No trudno... przynajmniej pochowają mnie za zasługę. - warknął do siebie i ruszył przed siebie, całkowicie zapominając o nakazie od Ekpere.
Roy przemierzał teraz las, powolnym truchtem, szukając jakiejkolwiek żywej duszy. "A gdyby tak zbliżyć się do jaskini alph? Może ten pomysł przyszedł również innym osobom.." - ta myśl bezustannie towarzyszyła samcowi tego wieczoru. Znów walczył z własnymi myślami. Kiedy nagle w zaroślach coś się poruszyło. Samiec na moment znieruchomiał zapominając o wszystkich problemach. Na moment znów sparaliżował go strach. Na przeciw niemu pojawiła się ciemna nieco niższa sylwetka. Wilk w panicznym strachu nie mógł jej z początku rozpoznać.
- Aerin - samka skwitowała szybko i szturchnęła go lekko - chodź nie mamy zbyt wiele czasu -rzekła i zniknęła w zaroślach w których uprzednio się pojawiła.
- Ale... poczekaj - wilk ruszył za nią, oczekując wyjaśnień.
- Nie ma czasu.. jest plan.. musimy zaskoczyć Silje i unieruchomić do powrotu Brahmy!
Samiec starał się poskładać wszystkie informacje w jedną całość, ale nie mógł się powstrzymać od zadania kolejnych pytań:
- Widziałaś Tenbresa?
- Tak, on ma plan i przysłał mnie po Ciebie... gdzieś tam czekają jeszcze Kame oraz Akame. Musimy to zrobić razem, nie mamy czasu do stracenia.
Roy kiwnął łbem, więcej dowodów nie potrzebował na słuszność tej sprawy. Wszyscy byli zestresowaniu dalszymi losami stada.
Przed jaskinią Alph stał Roy, trzymający w pysku jeden koniec długiej liany, które rosły wokół jaskini. Drugi koniec, nieco dalej znajdował się w szczękach Akame. Kolejna liana była już oplątana wokół jednego z drzew, tuż obok małego strumienia przepływającego obok, drugi koniec trzymała Aerin. Ekipa czekała w napięciu. Roy przełknął nerwowo ślinę i spojrzał na towarzyszki. Był jedynym samcem, musiał więc wykazać się odwagą. Nastała cisza.. aż do momentu w którym z zarośli wydobył się głos Kame:
- Teraz! - wrzask rozniósł się po leśnej okolicy a ona sama odskoczyła na bok. Przez zarośla przeskoczyłem, zgrabnie lądując z drugiej strony. Tuż po chwili odwróciłem się na przeciw Silje, która najwyraźniej się tego nie spodziewała. Gdy i ona przeskoczyła przez zarośla, wtem zorientowała się iż została sprytnie otoczona. Zatrzymała się i zawarczała ochryple. Wilkowata ekipa również wydała z siebie bojowe dźwięki, chcąc ją przestraszyć. Nie dało się ukryć że było nas więcej. Sam parsknąłem i zarżałem przerażająco. Tuż za mną stało drzewo, obwiązane lianą. Wyczułem moment i zgrabnie odsunąłem się, kiedy samica skoczyła w moją stronę. Jakież zdziwienie było w jej oczach, kiedy Aerin w ułamkach sekund przytwierdziła ją do drzewa. Oczywiście nie obeszło się bez szkód. Aerin oberwała solidnie w bok, i padła pod drzewem. Natychmiast pomogłem jej wstać żeby nie dostała kolejnych ciosów, w tym samym momencie Roy oraz Akame biegali z lianą wokół drzewa, przywiązując zmutowaną samicę do drzewa. Niestety mieliśmy kolejną ofiarę. Ze skroni Roya wydobyła się cienka stróżka krwi, która razem z wilkiem wylądowała w potoku obok. Nie potrafiłem ogarnąć całej tej sytuacji ale bez wahania chwyciłem kolejną lianę wraz z Kame i oboje obwiązaliśmy Silje jeszcze raz dla pewności, tak by nie mogła się już poruszać. Gdy skończyliśmy dzieło, a samica patrzała na nas z nienawiścią nie przestając warczeć, wszyscy usiedli wyczerpani, wciąż jednak przygotowani na wszystko. Liczyła się każda sekunda. Podkłusowałem resztkami sił do potoku i ocuciłem Roya, pomagając mu wstać i wyjść na brzeg, z dala od Silje. Położyłem się obok niego by go nieco ogrzać, mimo iż sam byłem ranny i poważnie osłabiony, czułem że muszę zaopiekować się rannymi żołnierzami. Wciąż spoglądałem kątem oka na Silje.
- Zabije was wszystkich! - Z jej gardzieli wydał się ochrypły głos.
Przymknąłem powieki na moment...
- Szybciej Daybreak.. liczy się każda sekunda.. Sprowadź Brahmę! - słychać było nerwowe szepty Roy'a.
Biegłem ile sił w kopytach, unikając kolejne drzewa na swej drodze. Chciałem odgonić niebezpieczeństwo od słabszych jednostek. W duchu dławiłem się myślami, błagając los by Silje przestała, by się uspokoiła. Jednak to nie pomagało, a mnie zdawało się że momentami zmutowana samica muska mojego ogona. Przyśpieszałem i zwalniałem. W końcu zacząłem kręcić się wokół drzew, pragnąc zmylić samicę. Udało się. Czyżby na krótką chwilę mi się udało? Zwolniłem do kłusa odwracając się za siebie niepewnie. Strach powoli zaglądał mi w oczy, nie byłem pewien co się wydarzy. Nagle zapadła tak przerażająca cisza. Rozglądałem się na wszystkie kierunki i kiedy zwolniłem do stępa, poczułem ciężar na grzbiecie. To była Silje. Kolejny raz uderzyła tym razem jednak dokładnie przemyślała swój ruch i udało jej się mnie zmylić.
Moje silne dotąd nogi ugięły się pod ciężarem. Poczułem jak coś wbija się w moje ciało. Upadłem, tracąc na ułamki sekund całe logiczne myślenie. W porę jednak odzyskałem trzeźwość umysłu i w ostatniej chwili zrobiłem unik, ratujący moje życie przed śmiertelnym uderzeniem. Moje serce zabiło mocniej. "Nie wolno Ci się poddać Nightmare!" - Usłyszałem w głowie głos, który dodał mi sił. Natychmiast podniosłem się i mimo przeszywającego bólu znów biegłem. Znów omijałem kolejne drzewa, w nadziei że w końcu jej się znudzi... Ale chwila moment.. jeśli znudzi jej się bieganina za mną... to będzie znaczyło że rzuci się na kogoś słabszego. W ułamkach sekund podjąłem decyzję, która zaważyła nad losem tej sytuacji. Zawróciłem....
Tym razem biegłem w stronę głównych jaskiń przywódczyń. Wiedziałem podświadomie że w to samo miejsce prawdopodobnie będą się zbierali pozostali członkowie. -"Przepraszam" - Szepnąłem sam do siebie, nerwowo przyśpieszając kroku, wciąż czując za sobą ciężkie kroki przerażającej mutacji samicy.
* * *
Muzyka Stop. Teraz klikamy tą >Klik<
...:::Gdzieś tam w głębokim lesie:::...
-Trzeba iść do jaskiń Alph, słyszałem że tylko tam można być bezpiecznym. - rzekł Ekpere.-No nie wiem, Silje mówiła że nie wolno tam wchodzić niepowołanym osobom. - pokręciła głową Daybreak.
- Cóż.. może i masz racje - samiec cicho westchnął.
Cała trójka siedziała w milczeniu ale i w ogromnym napięciu.
- Jest Tylko jedno wyjście... - wszyscy spojrzeli na Roya. - Słyszałem że podobno Brahmaputra działa na nią pozytywnie. Może ona będzie wiedziała co zrobić.
- Racja Roy, dziękuje. - odparł samiec po czym spojrzał na niebo i znów na niego. - Pójdę z Daybreak... poszukamy jej. A Ty tu zostań i najlepiej nigdzie się nie ruszaj do naszego powrotu.
- A co z Tenbresem? - spytał niepewnie Roy.
- Wiedział na co się pisze, odciągając ją od nas... poradzi sobie.
Zaraz po tych słowach oboje zniknęli w ciemnym lesie. Roy został sam. Spędził tam parę godzin na bezsensownym siedzeniu. Strach był coraz silniejszy.. Nie był pewien czy uciekać, czy lepiej zostać i.... no właśnie. Roy toczył wewnętrzną walkę. Nie chciał wyjść na samoluba.. miał ochotę pomóc koniowatemu samcowi, który na jakiś sposób uratował jego życie. Może warto byłoby spróbować. W końcu należą do jednego stada i chcąc nie chcąc powinni trzymać się razem oraz sobie pomagać.
- No trudno... przynajmniej pochowają mnie za zasługę. - warknął do siebie i ruszył przed siebie, całkowicie zapominając o nakazie od Ekpere.
Roy przemierzał teraz las, powolnym truchtem, szukając jakiejkolwiek żywej duszy. "A gdyby tak zbliżyć się do jaskini alph? Może ten pomysł przyszedł również innym osobom.." - ta myśl bezustannie towarzyszyła samcowi tego wieczoru. Znów walczył z własnymi myślami. Kiedy nagle w zaroślach coś się poruszyło. Samiec na moment znieruchomiał zapominając o wszystkich problemach. Na moment znów sparaliżował go strach. Na przeciw niemu pojawiła się ciemna nieco niższa sylwetka. Wilk w panicznym strachu nie mógł jej z początku rozpoznać.
- Aerin - samka skwitowała szybko i szturchnęła go lekko - chodź nie mamy zbyt wiele czasu -rzekła i zniknęła w zaroślach w których uprzednio się pojawiła.
- Ale... poczekaj - wilk ruszył za nią, oczekując wyjaśnień.
- Nie ma czasu.. jest plan.. musimy zaskoczyć Silje i unieruchomić do powrotu Brahmy!
Samiec starał się poskładać wszystkie informacje w jedną całość, ale nie mógł się powstrzymać od zadania kolejnych pytań:
- Widziałaś Tenbresa?
- Tak, on ma plan i przysłał mnie po Ciebie... gdzieś tam czekają jeszcze Kame oraz Akame. Musimy to zrobić razem, nie mamy czasu do stracenia.
Roy kiwnął łbem, więcej dowodów nie potrzebował na słuszność tej sprawy. Wszyscy byli zestresowaniu dalszymi losami stada.
* * *
"Dawaj Nightmare! Biegnij! Nie poddawaj się" - głos w mej głowie dudnił coraz głośniej. Przodkowie napawali mnie coraz to większą mocą. Moja grzywa i ogon zapłonęły najprawdziwszym ogniem, teraz nawet podpalałem niechcący końcówki traw i ściółki o które uderzały moje kopyta, wciąż rwąc ostro na przód. Byłem blisko polany alph, na której najprawdopodobniej czekali na mnie pozostali członkowie z odsieczą. Miałem nadzieję że mi pomogą ją jakoś unieruchomić....
* * *
Podkład >Klik<
- Stało się... są już blisko, słyszę go. - tętent kopyt był już blisko i dawał się słyszeć jednej z wilczyc. Kame stała wyprostowana w zaroślach i czekała uważnie by dać znak pozostałym.Przed jaskinią Alph stał Roy, trzymający w pysku jeden koniec długiej liany, które rosły wokół jaskini. Drugi koniec, nieco dalej znajdował się w szczękach Akame. Kolejna liana była już oplątana wokół jednego z drzew, tuż obok małego strumienia przepływającego obok, drugi koniec trzymała Aerin. Ekipa czekała w napięciu. Roy przełknął nerwowo ślinę i spojrzał na towarzyszki. Był jedynym samcem, musiał więc wykazać się odwagą. Nastała cisza.. aż do momentu w którym z zarośli wydobył się głos Kame:
- Teraz! - wrzask rozniósł się po leśnej okolicy a ona sama odskoczyła na bok. Przez zarośla przeskoczyłem, zgrabnie lądując z drugiej strony. Tuż po chwili odwróciłem się na przeciw Silje, która najwyraźniej się tego nie spodziewała. Gdy i ona przeskoczyła przez zarośla, wtem zorientowała się iż została sprytnie otoczona. Zatrzymała się i zawarczała ochryple. Wilkowata ekipa również wydała z siebie bojowe dźwięki, chcąc ją przestraszyć. Nie dało się ukryć że było nas więcej. Sam parsknąłem i zarżałem przerażająco. Tuż za mną stało drzewo, obwiązane lianą. Wyczułem moment i zgrabnie odsunąłem się, kiedy samica skoczyła w moją stronę. Jakież zdziwienie było w jej oczach, kiedy Aerin w ułamkach sekund przytwierdziła ją do drzewa. Oczywiście nie obeszło się bez szkód. Aerin oberwała solidnie w bok, i padła pod drzewem. Natychmiast pomogłem jej wstać żeby nie dostała kolejnych ciosów, w tym samym momencie Roy oraz Akame biegali z lianą wokół drzewa, przywiązując zmutowaną samicę do drzewa. Niestety mieliśmy kolejną ofiarę. Ze skroni Roya wydobyła się cienka stróżka krwi, która razem z wilkiem wylądowała w potoku obok. Nie potrafiłem ogarnąć całej tej sytuacji ale bez wahania chwyciłem kolejną lianę wraz z Kame i oboje obwiązaliśmy Silje jeszcze raz dla pewności, tak by nie mogła się już poruszać. Gdy skończyliśmy dzieło, a samica patrzała na nas z nienawiścią nie przestając warczeć, wszyscy usiedli wyczerpani, wciąż jednak przygotowani na wszystko. Liczyła się każda sekunda. Podkłusowałem resztkami sił do potoku i ocuciłem Roya, pomagając mu wstać i wyjść na brzeg, z dala od Silje. Położyłem się obok niego by go nieco ogrzać, mimo iż sam byłem ranny i poważnie osłabiony, czułem że muszę zaopiekować się rannymi żołnierzami. Wciąż spoglądałem kątem oka na Silje.
- Zabije was wszystkich! - Z jej gardzieli wydał się ochrypły głos.
Przymknąłem powieki na moment...
- Szybciej Daybreak.. liczy się każda sekunda.. Sprowadź Brahmę! - słychać było nerwowe szepty Roy'a.
Teraz już pozostało nam tylko czekać....
Czekać na cud......
*!*!*
Koniec części Czwartej.
Ostatnią część pisze Brahmaputra
Ostatnią część pisze Brahmaputra
~Tenbres
Końcówka nieco chaotyczna, przepraszam ale musiałem wymusić wenę...
Subskrybuj:
Posty (Atom)