10 grudnia 2016

[97] Pobudka, pobudka wstać! Koniom wody dać!

Jak już zwróciłam waszą uwagę tym zacnym tytułem XD to teraz do rzeczy,
Coś nam się tu cicho zrobiło, tak nie może być.
Mamy grudzień, niedługo święta. Otóż chce zorganizować wigilię, tylko chce się was zapytać o termin i godzinę jaka by wam odpowiadała. Więcej szczegółów jak ustalimy termin.

Druga sprawa to Taliyah i Aerin dostarczyły nam alphą kilka pięknych nagłówków, wybraliśmy po dwa od każdej i ogłaszamy głosowanie który nagłówek ma stać się częścią naszej grafiki na okres zimowy. Oczywiście obie autorki dostają po plusie za aktywność.


O to one:







P.s Jak ktoś nie odstał plusa proszę upomnieć się o swoje.

Silje Selun

10 listopada 2016

[96] Nagłówki

Ahoj! Tak jak napisałam tak mi się udało zrobić:
Mam dla was dwie propozycje: obie dość minimalistyczne, ale osobiście uważam, że czasami czysta estetyka jest lepsza. Naturalnie to wasza decyzja czy się podoba czy nie i jak coś to albo oddaję pałeczkę komuś innemu albo mogę bawić się w radosną twórczość dalej.


Nagłówek nr. 1
http://chlebek-testowy.blogspot.com/

(pod linkiem jest "prezentacja" blogowa, jakby to mogło wyglądać...)


Nagłówek nr. 2

Ewetualnie mam jeszcze namiar na <TEN> i <TEN> arcik, ale jakoś nie przekonały mnie w pełni. Może się myliłam.


* * *
A... No i jeszcze kwestia jedna. POGRAJMY COŚ. Ktoś? Coś? W ogóle?

5 listopada 2016

[95] Waiting Between Worlds - cz.2

OPOWIADANIE FABULARNE
WSZYSCY MAJĄ OBOWIĄZEK JE PRZECZYTAĆ!!!

"Nie prze­widzieć burzy w piękny czas..." 
część 2


Ostatnimi czasy bywało że Silje i Roy miewali coraz więcej innych zajęć... a dzieci opieki niestety potrzebowały. Jako iż samiec nie chętnie ufał członkom stada których nie poznał jeszcze zbyt dobrze, Silje zawsze przychodziła do mnie z prośbą o rzucenie okiem od czasu do czasu na młode pod ich nieobecność.
Szlag mnie trafiał za każdym razem kiedy to robiła. Dobrze znała moje podejście do dzieci i fakt że nigdy ich nie zaakceptuje, a przynajmniej dopóki nie dorosną. Kilka razy udało mi się jakoś wykręcić, jednakże jak każdy, wiecznie skrywać się nie można. Pilnowałam ich jeden raz, drugi.... i do trzech razy sztuka. Właśnie ten trzeci raz będzie tutaj opisany.

Wróciwszy z patrolu pewnej nocy położyłam się niedbale w swej jaskini oczekując na odpoczynek, nie zauważywszy jednak obecności siostry która na mnie czekała. Niemal natychmiast odezwała się:
- Siostrzyczko? Wiesz że Ci ufam...
Te słowa zwiastowały tylko jedno... znów dzieci. Warknęłam cicho w jej stronę:
- Jestem zmęczona.
- Tak widzę, ale skoro i tak masz odpoczywać, mogłabyś odpocząć u nas w jaskini i pilnować by nic im się nie stało.
Westchnęłam ciężko.
- Silje.. Dobrze wiesz że ja nie... - "ja nie chcę zrobić im krzywdy" dodałam w myślach, po czym spojrzałam błagalnie w jej stronę, robiąc maślane oczy. Niestety nie wygrałam tym razem. Wzrok mojej przyszywanej siostrzyczki był silniejszy. Widać w nich było potrzebę wyjątkową, zwłaszcza tej nocy. Westchnęłam już po raz kolejny i wstałam, leniwie opuszczając swoją grotę i maszerując w stronę jaskini Roya. Silje natomiast szybko pozostawiła mnie samą, zajmując się własnymi sprawami. Wtem spadł deszcz. "No pięknie... a mogłam leżeć u siebie i spać, zamiast tu moknąć." Podniosłam łeb i spojrzałam w niebo, ledwie widoczne ponad koronami drzew. Nie czułam się dziś za dobrze, jakby coś władało moim umysłem, a ciało drżało z wysiłku po przebytej drodze. W końcu zbliżyła się do jaskini. Najpierw wsadziłam w nią sam łeb by zbadać sytuację. Wilczęta leżały jak gdyby nigdy nic. To też wsunęłam się do środka bezszelestnie i ułożyłam swe cielsko w kącie, jak najdalej tylko możliwe kupki szczeniąt. Przyglądałam im się przez moment w milczeniu, a one przyglądały się mnie, po czym w końcu odpuściłam i ułożyłam łeb obok ściany jaskini i zaczęłam przysypiać. Sielanka jednak nie trwała długo. Obudził mnie trzask kamieni i ból ogona. Zerwałam się na równe łapy jak oparzona, po czym podniosłam ogon do góry i na dół. Rumble wbił swoje małe kiełki z całej siły i zaczepił się. Odsapnęłam cicho widząc że samczykowi najwyraźniej nic nie jest.
- Ciocia Brahma!
Krzyczały ze wszystkich stron. Jednego byłam pewna... ZACZĘŁO SIĘ... i trzeba to jakoś wytrzymać. Zacisnęłam szczęki najmocniej jak mogłam i położyłam się na nowo. Ulewa nie dawała spokoju, a nawet zerwała się ostra nawałnica na zewnątrz. Co chwila głośno grzmiało i błyskało się, nic dziwnego że kapryśna pogoda namieszała dzieciakom w łebkach i te nie zamierzały wcale się kłaść spać. Mruczałam cicho pod nosem swoje słowa by nie popaść w paranoję. Wzrok jednak starałam się utrzymywać na czwórce młodych. Tylko Ketiva siedziała z boku i przyglądała się bez wyrazu w ścianę. Imala siedziała tuż przy mnie, najwyraźniej dumna z mojej obecności i z tego że może się do mnie upodabniać. Rumble już nie próbował z moim ogonem, ale ciągle kręcił się w jego pobliżu, a Taliyah, zaczepiała mnie, skakała, i śpiewała.. o tak, cały czas śpiewała... Zresztą każdy z gromadki wydawał jakieś dźwięki, poza Ketivą.  Można było oszaleć.. naprawdę, możecie mi uwierzyć na słowo.


W końcu jednak ciocia Brahma wygrała i nakłoniła szczenięta do snu. Trójka maluchów zwinęła się w małą kulkę  i zaczynając ziewać powoli usypiała. „Zaraz zaraz. Tylko trójka?  Imala, Rumble, Ta…. A gdzie Ketiva?” Pomyślałam i podniosłam łeb. Moja psychika już dosięgnęła granicy wytrzymałości, a brak jednego z młodych w kłębku dodatkowo napełniło mnie złą energią. Warknęłam cicho i zaczęłam szukać zguby. Na szczęście szybko się znalazła. Leżała u wlotu groty i patrzała mi prosto w oczy. Warknąwszy raz jeszcze podskoczyłam do niej i wymruczałam nieprzyjemnym tonem:
- A Ty co tu jeszcze robisz? Spać!
- Nie potrafię ciociu… coś się stało z moimi oczkami.. ja.. ja nic nie widzę – zaszlochała.
- Nie opowiadaj głupot! – wywarczałam
- Ale naprawdę. – mała była na skraju rozpaczy, a ja na skraju nerwicy.

Coś błysnęło mi w oczach, ale ostatkami dobrej woli powstrzymałam to  i ustawiłam się  za młodą, popychając  jej tyłek swoją kufą, na tyle mocno że mała przewróciła się i zapiszczała cicho. Zrobiła przy tym obrót łebkiem skierowanym z powrotem do wylotu z groty. Mała wyczuła że z 'ciocią' jest coś nie tak. Dlatego chcąc zaspokoić jej oczekiwania wstała i pobiegła przed siebie będąc pewna że kieruje się w stronę rodzeństwa. Tego już było za wiele. Straciłam panowanie nad tą sytuacją i zawarczałam z całych sił rozdziawiając paszczę i chwytając małego uciekiniera. Zakleszczyłam ją w objęciach mych szczęk i zacisnęłam je ze złości, następnie rzuciłam nią o ścianę groty. Sama do końca nie wiedziałam co takiego robię. Ocknęłam się po paru sekundach, oblizując pysk. Rzuciła mi się w oczy Imala, która jako jedyna była świadkiem zdarzenia, siedząc lekko ponad śpiącym rodzeństwem. Rzuciłam jej przepraszające spojrzenie, po czym zgarnęłam ciało Ketivy z groty i wybiegłam…  Zostawiając na całą noc pozostałą trójkę  bez opieki.






*     *     *
(Muzyka Stop. Teraz kolejna)

Kap kap kap...
Kap kap...
Kap…

Kropelka za kropelką wtapiała się w leśną ściółkę. Ziemia sączyła ją jak gąbkę, sączyła krew dziecka HOG, młodą krew stada, która miała w przyszłości zostać nowym członkiem straży. 

Stałam samotnie w nocy, w środku ogromnego pustkowia, z dala od terenów stada. Musiałam uciec jak najdalej, niosąc ze sobą dziecko HOG. To już drugi raz gdy sumienie nie pozwala mi spojrzeć komukolwiek w oczy. Może i jestem wielka, waleczna i złośliwa, ale w głębi noszę również poczucie winy i odpowiedzialność za każde swoje przewinienie. Wiedziałam że nie mam siły by wrócić i spojrzeć Silje w oczy. Tym razem mi nie wybaczy. Zaczęło świtać, ptaki zaczęły grać swój koncert, a las otoczony był delikatną mgłą. Idealna aura dla tak okrutnej zbrodni.  Zatrzymałam się przy jakimś strumieniu.. Napiłam się wody i obmyłam pysk. Spojrzałam na leżące obok mnie ciałko małej samicy. Westchnęłam głęboko i rozejrzałam się. Znalazłam odpowiednie miejsce i zaczęłam kopać bez wytchnienia niewielki dołek. Następnie najdelikatniej i z wielkim szacunkiem wzięłam do pyska ciało Ketivy i włożyłam je do dołu. Spojrzałam raz jeszcze i szepnęłam: „Wybacz mi Silje, wybacz Ketiva..” Po czym zaczęłam powoli przysypywać ją wilgotną ziemią oraz leśną ściółką cicho mrucząc pod nosem. „ Przepraszam że zginęłaś w tak wielkim strachu. Przepraszam was wszystkich” Musiałam zrobić przerwę i na jakiś czas po prostu zniknąć z życia strażników wielkiego Drzewa Istnień...

*     *     *

Tymczasem na terenach HOG.

Roy i Silje powrócili rano zadowoleni do domu. Zastali w swej grocie trójkę przerażonych szczeniąt i krew na jednej ze ścian. Imala jako jedyna wiedziała dobrze co się wydarzyło jednak bała się powiedzieć rodzicom prawdę. Bała się ponieważ do tej pory uważała Brahmaputrę jako kogoś idealnego, kogoś na kim chciała się wzorować, a teraz zagubiła się. Wersja którą podała rodzicom nieco odbiegała od prawdy:
- Co się stało dzieciaczki? Gdzie jest Brahmaputra... GDZIE JEST KETIVA?! - Silje była zrozpaczona. Na co Imala odrzekła, pół prawdą pół kłamstwem:
- Mamo z Ketivą się działo coś nie dobrego... Brahmaputra wybiegła za nią... i zniknęły obydwie..
- Może chciała ją ratować, na pewno wróci Silje - rzekł uspokajającym tonem Roy i przytulił partnerkę oraz szczenięta. Rumble i Talyiah żałowali że przespali tę akcję i że nie mogli nic ciekawszego powiedzieć. Na razie im wszystkim musiały wystarczyć słowa małej i zagubionej Imali....

CDN...

~ Brahmaputra ~

4 listopada 2016

[94] Porządki

Mam do was kilka spraw:
1. Najważniejsza. Koniec listy obecności, ci co się nie podpisali zostali usunięci ze stada. Z bloga, jak i z autorów. Oczywiście możecie wrócić, ale jak macie tak zamulać to radzę się zastanowić czy naprawdę chcecie tu należeć.
2. Od dziś nie można wziąć sobie nieobecności z byle powodu na nie wiadomo ile. Trzeba podać  jednej z alf konkretny powód i termin. My rozumiemy iż w realu może się coś popsuć i tu występuje wyjątek od tego punktu. Trzeba podać konkretny powód i zgłaszać się do jednej z alf co 2/3 miesiące czy dalej chcecie należeć i nie udało się jeszcze załatwić problemu czy jednak sobie odpuszczasz (Ważny powód to brak internetu spowodowany np. usterką czy przeprowadzką, problemy rodzinne, choroba itp.) ~Tak brzmi nowy punkt regulaminu
3. Zorganizowany był EVENT i MISJA (kliknij by przejść do strony). Przypominam o nich i zapraszam do ich wznowienia. Chyba, że wam się znudziły i macie lepszy pomysł. Chętnie posłucham waszych propozycji.
4. Zbliża się zima, pora na nowy nagłówek i wystrój. Taliyah i Aerin, która z was by chciała to proszę bardzo. Jednak jeśli obie chcecie zrobimy konkurs, reszta też może się dołączyć jak chce.

Jak masz jakiś problem/sprawę/propozycję pisz w komentarzu.


25 października 2016

[93] LO




Dam, dam , dam lista obecności. Czas do 3.11.216r.  Uwaga: Ze względu na dużą ilość znaków zapytania bez podania przyczyny  po takim czasie nie ma opcji "nieobecny" i traktuje jakby po prostu się obijali. Po zwykły znak zapytania bez jakiegokolwiek odzewu z jego strony od długiego czasu bez podania konkretnej przyczyny to zwyczajne obijanie się jak dla mnie. Z tym znakiem zapytania prawdopodobnie zostanie odnośnie tego nowy pkt do regulaminu, ale zastanowię się nad tym po przedyskutowaniu tego z drugą alfą. I tyle w temacie, dziękuję za uwagę.



Conall
Rain Forces
Reishi
Roy 
Rumble
Siodhachan
Spieluhr
Tenbres
Aerin
Brahmaputra 
Candy Floss
Daybreak
Imala
Ketiva
Scathach
Sijle Selun 
Svetlana
Taliyah
Vrishti
Yokhan


Podpisany




Silje

3 października 2016

[92] Przekorny Los...


Słuchając tej piosenki dostałam natchnienia. Jest tu w sumie ukryte przesłanie, ciekawe kto je zgadnie, podpowiem iż nie jest to co przychodzi ci pierwsze na myśl. Proszę o zostawienie krytyki, dość na niej mi zależy.




W mym sercu czuje dotkliwy ból
Myślałam, że me szczęście leży wśród pól
Los pokazał jak bardzo się się pomyliłam
Może wiele w życiu szans zawaliłam
Prawdziwej miłości nie dane mi było czuć
Marzenia o tym już dawno przestałam snuć.
Los grywa ze mną jak chę
Lecz ja nigdy nie ulęknę się
Me serca od dawna już zamknięte
Choć jest do niego pewne zaklęcie
Za bardzo boli by znów miłości wierzyć
Już od dawno muszę się z tym mierzyć.
W moim sercu jest osoba, której nie chce znać
Lecz ona nadal nie przestaje w nim trwać
Może ktoś kiedyś nieulękniony
Tak jak ja podobnie zraniony
Zrozumie co naprawdę, choć nie chce czuje
I mnie z tej czeluści wyratuje...


19 września 2016

[91] Z pamiętnika wyrzutka cz.II

Rozdział I --> Klik


Rozdział II

- Jack Ty stary draniu! – Mój śmiech rozniósł się po okolicy niosąc ze sobą pogodę ducha, delikatnie zmąconą stresem który jak zawsze mi towarzyszył. – Ty to wiesz jak mnie przekonać… - Spoważniałem na moment i podniosłem wzrok ponad leżącego przede mną basiora. Siadłem na tylnych łapach, a przednie podniosłem lekko ku górze i rozpocząłem ostrą koncentrację. W mojej głowie nie mogło teraz pojawić się zawahanie, jeśli chciałem się tego dobrze nauczyć. Skupienie sięgające zenitu zawsze dawało jakiś skutek, tylko że z tym jakimś skutkiem nie zawsze potrafiłem sobie poradzić. Zamknąłem oczy. Pomiędzy moimi łapami zaczął majaczyć jakiś blask, a tuż po chwili zaczął krążyć maluteńki płomyczek. Coraz szybciej i szybciej. Po chwili z niego zaczęła tworzyć się niewielka kula ognia. Otwarłem oczy, co było błędem, bowiem widząc że posiadam coś tak strasznego czym ogień dla zwierząt leśnych, natychmiast instynkt kazał mi się tego pozbyć i tak o to wyrzuciłem ją tuż przed zniesmaczony pysk Jacka. Rozpalając tym samym niewielkie ognisko, jak na te pore całkiem słusznie byłoby się ogrzać. Lecz to nie o to chodziło, i dobrze o tym wiedziałem posłusznie oczekując kary. Stary Jack nie odezwał się. Zmrużył tylko powieki i westchnął po czym wstał i odwrócił się, po czym zademonstrował mi to samo, tylko dokładniej to czego chciał mnie nauczyć.. Podniósł łapy i zamknął oczy. Zaczął wytwarzać kulę ognia stopniowo powiększającą się. Nagle uniósł jedną łapę, nad którą wciąż kręciła się kula. Drugą łapą pobrał część mocy od poprzedniej i stworzył drugą, taką samą. Jedną wyrzucił w kąt jaskini, a ta rozprysła się najczystszym ogniem i zgasła, nie mając się czym zająć. Drugą kulę zaś omotał i zaczął tworzyć kolejne, na końcu wypuszczając je ponad siebie stworzył magiczną barierę ognistą. Gdy wilk zamknął oczy, wszystko znikło…
- Więcej skupienia chłopcze! Skupienia…
- Tak wiem, ale to strasznie trudne..
- Pamiętaj że dobry mag nigdy nie poparzy się własnym wytworem… Jeszcze sporo nauki przed tobą skoro już spiekłeś sobie łapy. Chyba jednak sztuka kamuflażu jest Twoim powołaniem, na niej się skupimy… ognia lepiej nie używaj.. Nie ma nic gorszego jak niedoświadczony mag… zwłaszcza mag ognia..  – Jack zmierzył mnie wzrokiem i wyszedł, zostawiając mnie wraz z moim ogniskiem. Westchnąłem i położyłem się obok niego, bowiem było dość zimno tego wieczoru. Tak.. To właśnie tutaj doprowadziła mnie wędrówka. Spotkałem kilkoro samotnych magów, którzy widząc mój problem utraty pamięci postanowili mi pomóc i przypomnieć mi jak to jest dysponować mocą i z niej odpowiednio korzystać. Tylko tyle mogli dla mnie zrobić. Tak bardzo bym chciał odzyskać pamięć i dowiedzieć się kim tak naprawdę jestem i co tamtej nocy robiłem na polu walki aż tylu żywych istnień. Nie znałem pojęcia miłości, mimo iż widziałem często Jacka z jego wybranką. W duchu im zazdrościłem, że zawsze mogli się na kimś oprzeć i nie stać samotnie, jak ja. Westchnąłem i ułożyłem łeb na łapach. Zasnąłem.
Rankiem obudził mnie podmuch mroźnego wiatru, który wdarł się do mojej jaskini i otulił moje ciało, tak iż zadrżało z zimna. Podniosłem łeb. Byłem zmęczony, lecz instynktownie wiedziałem że aby przeżyć w tych warunkach, muszę się ruszać. Wybiegłem lekkim truchtem przed grotę, po czym wysiliłem się lekko, a moje futro stopniowo zaczęło siwieć, aż w końcu zrobiło się całkowicie białe. Natychmiast zlałem się z otoczeniem otaczających śniegów i zadowolony schyliłem się, by podkraść się do Jacka, który jak co dzień rano leżał nad swą grotą. Ułożyłem się w jednej z zasp oczekując aż ten mnie zauważy. Nie musiałem jednak długo czekać. Ten stary wyjadacz był bardzo doświadczonym samcem. Miał na karku sporo wiosen a do tego przewodził małemu stadu magów, więc bez problemu mnie wytropił.
- Nieźle Roy… nieźle.. – nawet na mnie nie patrzył, doskonale czuł moje położenie. Spojrzał w prawo na skromny krzak, wyróżniający się na tle zimowej krainy. – A teraz ostatni test i moje nauki nie będą Ci już potrzebne. – Wskazał ruchem pyska w stronę krzaka i dał mi wyraźny sygnał, że to na jego tle mam się stać niewidoczny.
Pośpiesznie wstałem i niepewnie podszedłem do owej zamarzniętej i pozbawionej życia rośliny. Zatrzymałem się bokiem między nim a Jackiem i zamknąłem oczy. Bardzo powoli na moim ciele w losowych miejscach zaczęły pojawiać się czarno brązowe ciemne znaki, z początku nic nie znaczące, jednak dopiero po chwili można było dostrzec doskonały efekt kameleona. Całkowicie zniknąłem utożsamiając kolor sierści do otoczenia . Zastygłem w bez ruchu i otworzyłem oczy. Ku mojemu zdziwieniu Jack w końcu był zadowolony i kiwnął do mnie z uznaniem.
- Bardzo dobrze.. teraz już nie będziemy Ci potrzebni…
- Jak to? –poruszyłem się jednak mozaika gałęzi krzaka pozostała na moim ciele. – Mam odejść? Dobrze wiesz że nie mam dokąd…
- Musisz odnaleźć samego siebie wilku, zrobiliśmy dla Ciebie już wszystko… teraz musisz szukać wskazówek gdzie indziej. Być może jesteś kimś ważnym dla świata, być może ktoś za Tobą tęskni lub potrzebuje Cię…
Nagle moje serce przeszył strach. Znów poczułem się wygnany, skazany na samotność i na zło tego świata. Mimo iż potrafiłem walczyć i kamuflować się, a gdy trzeba także ogrzać się przy własnym ognisku, ale życie w pojedynkę mnie przerastało. Na szczęście Jack pozwolił mi z nimi przezimować, a na wiosnę musiałem ruszyć w dalszą drogę. Tak też się stało. Po zimowym przygotowaniu psychicznym ruszyłem w dalszą drogę jako samotnik.

 ^*  ^*^ *^ 

C.D.N.

12 września 2016

[90] Wróciłem

Przepraszam. Miało mnie nie być tylko w lipcu, ale przeprowadzka dała w kość... Problemy z kablami i innymi szczegółami nie pozwoliły mi na posiadanie internetu. Ale sprawa się ustabilizowała i mam nadzieje że nie będę już miał żadnych usterek.  Pozdrawiam // Rain F.

6 września 2016

[89] Koniec Listy.

Wróciłam z wakacji i kończę listę Obecności. Niepodpisane osoby widnieją poniżej. Jako iż jest ich niewiele to daję jeszcze trochę czasu na odezwanie się. Jeśli nie, usunę w dowolnym momencie, jako iż jesteśmy już po liście obecności.


Reishi !
Yokhan !

Blog wraca do życia!.
Zapraszam do wspólnej gry na czacie oraz pod KP.
Zapraszamy także do zakładki "EVENT" i do aktywnego udziału!

// Brahmaputra

15 sierpnia 2016

[89] Koniec Listy

Ze względu na okres wakacyjny oraz na małą frekwencje w liście obecności, daję wam ostatnią szansę na podpisy do końca miesiąca....
Czas na podpisy do 22.08.2016r. 
31.08.2016r.

Conall
Rain Forces
Reishi
Roy 
Rumble
Siodhachan
Spieluhr
Tenbres
Aerin
Brahmaputra 
Candy Floss
Daybreak
Imala
Ketiva
Scathach
Sijle Selun
Svetlana
Taliyah
Vrishti
Yokhan

Czerwony - Niepodpisany
Zielony - Podpisany
Niebieski - Usprawiedliwiony 


2 sierpnia 2016

[87] bhagavan svayam


मैं कृष्णा से मुलाकात की.

Odważni szybko giną. Dlatego jestem kotem - by nie martwić się śmiercią.

-...govindam adi-purusam tam aham bhajami.- Formuła modlitwy miękko wypłynęła ze starczych warg, wypełniając niewielki ołtarzyk. Przed mężczyzną, w kałuży krwi, leżało ciało kota, Świętego Tygrysa. 
Ktoś zabił Święte Zwierzę.
Ktoś naraził się na gniew Najwyższego.
Ktoś zginie.
Dziad o tym wiedział, dlatego modlił się za duszę nieszczęśliwca, aby nie spotkała jej wysoka kara.

-Vrishti, ty mały potworze! Zobaczysz, zginiesz od ręki Kryszny.- Słyszała wiele złego na swój temat. Ale przecież nie robiła niczego złego. Była głodna - brała owoce, które spadły na ziemię ze straganów. Chciała pić - pochylała się do psich misek. Gdy zaatakował ją tygrys - nie wahała się. Miecz strażnika był wystarczająco blisko, a dziewczyna miała silne mięśnie. Czy dlatego była potworem? Bo się broniła?

Vrishti - Deszcz
Nikt nie liczy lat sieroty
Samica
Tygrys bengalski
Uczennica cechu Wody

Kryszna naprawdę się pogniewał. Jak jakaś zwykła śmiertelniczka mogła zabić jego ukochane stworzenie?! 
A nikt nie powiedział, że Kryszna jest miłosierny.
-Żałuj swych czynów, poczuj zapach łańcuchów, gnij uwięziona w skórze swojej ofiary. Vrishti, mieszkanko zakamarków Indii, przeklinam cię na wieki.

मैं उसे जानता हूँ .

Aparycja
Pomarańczowozłota tygrysica mierzy sobie 210 centymetrów długości z ogonem sięgającym 2 metrów. Oczy, zależnie od padania i intensywności światła, przechodzą z lazury przez jasną zieleń do żółci. Brzuch ma jasny, ciemnobrązowe pasy rozkładają się równomiernie po bokach, czasem tylko zmieniając swoje rozmiary czy natężenie. Samica nie jest zbyt silna, choć posiada masywne łapy. 

उसकी शब्द.
Jako stworzenie powstałe ze złączenia dwóch ras, może przybierać postać człowieka - czego nie robi jednak często. Mimo to czasem można zobaczyć na miejscu tygrysicy młodą, jasnoskórą dziewczynę o rudych włosach i dużych, błękitnych oczach. Jest posiadaczką chudego ciała o długich kończynach. 

Charakter
Vrishti nie jest trudna w obyciu. Nie narzeka, w przypadku zagrożenia potrafi sobie samodzielnie poradzić. Jest odważną, trzymającą się zasad samicą.
A jednak czasem zdarza się jej zaszaleć. Może kraść, może kłamać, może szydzić. Gdy nie towarzyszy jej dobry humor, stroni od tłumów.
Ważną zaletą - jak i wadą - jest fakt, że potrafi dochować tajemnicy, niezależnie od tego, jakie przyniesie to ze sobą skutki.
Cierpliwa wobec młodych, ale nie warto brać ją jako opiekunkę.

Pochodzenie
Pochodzi z Indii, miejscowości Maduraj. Jeszcze przed klątwą Wielkiego Pana pomieszkiwała na ulicach, przed i w mieście. Z powodu swego nietypowego wyglądu dla tych okolic, nikt nie chciał jej przyjąć pod opiekę. Jako tygrys najczęściej przebywała w świątyni bogini Parwati. 

Umiejętności
Zupełnie przez przypadek, jako efekt uboczny gniewu pierwotnego Pana, Vrishti otrzymała dar panowania nad wodą. Ta silna moc sprawiła, że tygrysica potrzebuje wody niemal jak powietrza. Jeśli zbyt długo przebywa z dala od żywiołu, po prostu schnie, niczym roślina.
Czasem może zobaczyć obrazy z przyszłości - to mało rozwinięty dar jasnowidzenia. Samica nie ma wpływu na wizje, albo są, albo nie. Gdyby jednak popracować nad tą umiejętnością, może przyniosłoby to jakiś skutek.

उसकी गुस्सा .


Jestem Vrishti. Historię opiszę, ale to opowieść na kilka notek.
Nie, nie wierzę ani w Krysznę, ani w chrześcijańskiego Boga. 
Ale lubię hinduistyczne bóstwa.
Miło was poznać, moi drodzy.
Oczywiście na flash-chacie zwę się również Vrishti.

26 lipca 2016

[86] Zadanie na głównego szamana

Spieluhr, ty który ubiegasz się o stanowisko głównego szamana. Oto twoje zadanie. Moja  ciotka bogini Selene, ma pewną zdolność. Potrafi swoją duszą podróżować w różnych wymiarach . Bowiem podczas moich porachunków z nią uciekła duchem z ciała i schowała się w jakimś wymiarze. Twoim zadaniem jest odnalezienie jej ducha, sprawić by był bezbronny, przyprowadzić do mnie i unicestwić. Musze cię jednak ostrzec, bowiem jej duch może ze spokojem używać swoich wpływów i mocy. Jednak najważniejsze jest to by uważać na jej słowa, bowiem umie posługiwać się magią imienia. Jeśli zgadnie twoje prawdziwe imię już zawsze będziesz jej posłuszny.

18 lipca 2016

[85]Urodziny

Chciałam tylko złożyć życzenia jednej z alf. 

Roy Wszytskiego Najlepszego, Dużo Zdrowia, Szczęścia i Pomyślności.


A tak poza tym, to co myślicie, aby stworzyć nową zakładkę "Terminarz"?
Były by tam ważne daty dla stada, święta i nasze urodziny dla zabawy i mogły być nawet imieniny.

16 lipca 2016

[84] Zadanie na Przywódcę szpiegów

Zadanie na Przywódcę Szpiegów - Roy
Drogi Roy'u. Na północ stąd, około 5-6 godzin drogi od granic naszego stada, widziano niebezpieczeństwo w postaci dwunogów. Wykorzystaj swoje umiejętności najlepiej jak tylko potrafisz oraz sztukę kamuflażu. Nie możesz być zauważony. Stań się im bliski, bądź jednym z nich i dowiedz się co planują. Czego oczekują od tutejszych krain. Czy będą stanowić dla nas niebezpieczeństwo, czy też nie. Ta wyprawa może okazać się zbyt niebezpieczna. Jeśli uznasz że więcej zrobić dla HOG już nie możesz, wróć do nas by zdać raport. Nie wolno Ci przyprowadzić ich do nas, ani się zdradzić jako jeden z nas, strażników. Musisz opanować trudną sztukę bycia kimś innym niż jesteś na prawdę. Ewentualnie śledź ich przez tydzień. To powinno wystarczyć abyś mógł wyciągnąć kilka ważnych dla nas wniosków w tym temacie.

CEL: Znajdź tajemniczych dwunogów i jeśli będzie to możliwe, spróbuj dowiedzieć się czegoś na temat ich zamiarów. Unikaj walki oraz staraj się pozostać niezauważonym. Jeśli to będzie konieczne, śledź ich tak długo jak to możliwe. Po powrocie zdaj raport Brahmaputrze.


    Podkład
    Wilk posłusznie wysłuchał polecenia nadanego mu przez czarną waderę. Mimo iż był alphą, to czuł respekt jeszcze świeżego członka stada. Dopiero po wykonaniu zadania na kogoś ważnego mógłby uważać się za kogoś więcej. Tak więc chciał zrobić. Kiwnął głową w stronę wielkiej samicy i odwrócił się natychmiast kodując w głowie informacje na temat swojej misji. Gdy już wszystko mocno utrwaliło mu się w mózgu, skierował swe kroki w stronę jaskini - domu. Zajrzał do środka - czuł że jego misja wcale nie będzie łatwa i nie oznacza tego że powróci do domu cały i zdrowy. Spojrzałem na wesoło bawiące się maleństwa, które niemalże natychmiast wychwyciły ojca i beztrosko przybiegły mu na powitanie. Basior zniżył łeb by te mogły go dotknąć łapkami, noskami i czym tam jeszcze chciały. Była głęboka noc, zatem położył się obok Silje Selun i usnął beztrosko. Rano gdy rodzinka wstała, Roy podszedł do Silje i wyjawił jej misję, na którą miał lada chwila wyruszyć. Para wilków wymieniła się ciepłymi spojrzeniami i paroma słowami. Samiec polizał każde szczenie po główce i wyszedł z groty słysząc za sobą ciche, matczyne i pełne trosk oraz obaw:
- Uważaj na siebie!.
Jednak samiec już się nie odwrócił. Wręcz przeciwnie. Przyśpieszył by jak najszybciej zdać się na samego siebie.
Dzień 1

Po 7 godzinach wędrówki w końcu samiec trafił prawdopodobnie w odpowiednie miejsce. Wywęszył bowiem zupełnie nieznajomy zapach oraz zapach ognia. Wszędzie cuchnęło ogniem, a jednak las wydawał się nienaruszony. Pewne wspomnienia zamajaczyły w jego łbie, jednak zostały one równie nagle przerwane poprzez rozległy grzmot pochodzący z nieba. Całe szczęście, burza mogła dodać samcowi nieco niewidoczności i pozwolić mu zbliżyć się do celu. Zniżył łeb i zaryzykował. Kiedy tylko ściana deszczu runęła na niego i na przestrzeń przed nim, ruszył. Efekty dźwiękowe ułatwiły mu robotę, ponieważ nie musiał się skradać. Podszedł do jednej z małych kwadratowych chat i przyczaiwszy się w zaroślach spostrzegł gromadkę ludzi biegających z nakryciami głowy. Jedna z ludzkich samic zdejmowała w pośpiechu jakieś trzepoczące na wietrze różnokolorowe materiały. Samiec pierwszy raz widział dwunogów, co o wiele utrudniało mu zadanie, gdyż nie za bardzo rozumiał ich postępowanie. Wtem wszyscy wbiegli do tajemniczej chaty i zamknęli się od środka, dzięki czemu samiec na wolnej przestrzeni mógł przekraść się nieco dalej. Przeszedł na drugą stronę podwórka i zobaczył kolejną chatę, a za nią kolejną. W sumie były 3, o ile wilcze zwierze liczyć potrafi dobrze. Zatrzymał się jak wryty gdy podczas błysku jaki dała kolejna z błyskawic na niebie, zobaczył nieopodal siebie budę, w której dygotał ze strachu jakiś ogon, nieco podobny do wilkowatych, jednak czymś się różnił. Obejrzawszy wszystko na spokojnie, pozwolił sobie na chwilę refleksji nad miejscami strategicznymi do obserwacji tych istot i zniknął stamtąd razem z końcem burzy.

Dzień 2

Ten dzień w całości poświęcił na obserwację tajemniczych istot. Samiec studiował dokładnie ich życie i zachowanie. Widział jakieś więzy pomiędzy ich samicami oraz samcami, oraz to że samce miewały niebywały pociąg do małych szklanych pojemników, wciąż sącząc ich zawartość, zaś wieczorem zasiadali przy ognisku wydając różne dziwne i głośne dźwięki. Obok budy wciąż trwał on. Stary poszarzały weteran - pies. Karmiony odpadami z posiłków dwunogów, wiecznie przybity do budy grubym żelaznym łańcuchem. Nie mogłem zrozumieć dlaczego zwierze to nie ucieka z ich sideł by zasmakować odrobiny wolności. No cóż. Z racji iż był dość podobny do wilków budową ciała, to w głowie Roya obudził się pewien chytry plan. Skoro udało mu się już kiedyś udać przed Silje obcego wilka, dlaczego by teraz nie wykorzystać swoich zdolności? Do końca dnia planował bardzo precyzyjny plna.

Dzień 3
  (zmiana osoby)
Tego dnia wysiliłem się na tyle by zmienić kolor sierści na delikatny brąz, aby upodobnić się do zwierzęcia towarzyszącego ludziom. Zakradłem się o świcie i podszedłem bliżej, jednak zostałem przywitany głośnym szczekaniem. Zamachałem ogonem na pokojowy znak i również spróbowałem szczeknąć. Nawet z dobrym skutkiem. Spodobało mi się to i zaczął szczekać jak niejeden pies, może nieco nieudolnie. W końcu oboje zamilknęliśmy. Pies spojrzał na intruza marszcząc czoło i wywarczał - Czego chcesz wilku? Natychmiast spoważniałem i odparłem:
- Wilkiem? Przecież jestem psem. - zamerdałem wesoło ogonem.
- Przybłęda... idź do miasta, może tam się ktoś nad Tobą zlituje. - mruknął z pogardą psi starzec i położył się. Podszedłem do niego i usiadłem.
- Jak Ci na imię? - spytał pies.
- Jaa...? - zakłopotałem się na chwilę lecz po chwili pośpiesznie dodałem, wymyślając coś na poczekaniu.. - Jestem Trak...
- Trak... mhm... ja jestem Burek... dziwne imię masz doprawdy.
- Cóż.. ludzi się nie wybiera... co poradzić...
Gdy tak sobie dowcipkowaliśmy nagle z jednej  z chat wyszła kobieta.  Podeszła do mnie, zaczęła wymachiwać rękami po czym pobiegła do domu. Postawiła na nogi wszystkich. Przyglądali mi się długo, a ja cały czas machałem ogonem udając zadowolenie.... psie zadowolenie. W końcu nastał ten czas kiedy zostałem przydzielony do jakiejś rasy psa. Gdy już zostałem w pełni zaakceptowany dostałem miskę z wodą, jakimiś suchymi kulkami oraz coś na szyję. Z początku się zbuntowałem, ale później przypomniałem sobie jak ważna jest dla stada ta misja i uspokoiłem się. Założyli mi na kark obrożę i przywiązali do drzewa nieopodal Burka. Siadłem tam dość smutny, czułem się jak więzień, ale cóż.. może nie wszystko stracone? Minął dopiero 3 dzień a ja już zacząłem tęsknić za swoją rodziną, za dzieciakami.. A co jeśli nie uda mi się stąd wydostać? Kiedy poszli spać próbowałem się wydostać z sideł jednak na próżno. Westchnąłem i położyłem się przy drzewie, usiłując zasnąć.

Dzień 4

 Rano o świcie obudził mnie kroki i szczekanie mojego nowego przyjaciela Burka. Podniosłem natychmiast łeb i ze zdziwieniem obejrzałem się w tył. Byli to inni ludzie niż Ci których poznałem. Odziani w dziwne łaciate ubrania. Nagle z domu wyszli mieszkańcy chaty i zaczęli ze sobą rozmawiać. Kompletnie nie rozumiałem ich języka. Spojrzałem na psa i spytałem:
- Rozumiesz co mówią?
Burek w odpowiedzi kiwnął głową i zaczął mówić.
- Mówią o tym że ta kraina jest pełna drzew... są tu niekończące się lasy... - pies wydawał mi się bardzo skupiony na tym co słyszy i tłumaczy mnie - że to nie sielanka... że są tu też dzikie, pozbawione sumienia dzikie bestie i zwierzyna o jakiej nam się nie śniło. - Pokiwałem głową, mieli rację, rzeczywiście tak było, zwłaszcza gdy do bezwzględnych bestii pozwoliłem sobie przypisać naszą Brahmaputrę. Uśmiechnąłem się nawet do własnych myśli, a pies przerwał na dłuższą chwilę swoją wypowiedź po czym kontynuował - Ustalają teraz co robić.. Czy zostać tutaj i zbudować wioskę, czy przesunąć się na północ, by nie tracić życia i surowców, gdyż osiedliliśmy się zbyt blisko niebezpiecznej strefy..
- Niebezpiecznej strefy? - przerwałem.
- Ludzie którzy mnie karmili i mi zaufali polegli w lesie w walce z jakimiś bestiami.
- Czy były duże i czarne?
- Nie, były duże i zielone... - mruknął pies - sam nawet jedną widziałem, próbowałem walczyć, ale na próżno.
Wtedy to przypomniałem sobie jak Brahmaputra wygłaszała zadanie dla Daybreak o znalezienie tych stworów... to niebezpieczna granica pomiędzy nami a ludźmi... Trzeba będzie ostrzec stado. To bardzo wiele wyjaśnia.
Pies nie widząc reakcji z mojej strony odezwał się znów - Polegli, wtedy zostałem znaleziony i przywiązany tutaj, tak jak Ty Trak...
- Czyli... nie jesteś jednym z nich?
- Nie.
- Myślałeś o tym żeby się uwolnić?
- Po co? żeby mnie zjadły te bestie?
- Może to dziwnie zabrzmi ale te bestie to też moi wrogowie... Jeśli tutaj zostaniesz...a ludzie również zostaną... zginiecie... Znam te istoty.. Niszczą wszystko i wszystkich.
- Jeśli chcesz to pomogę Ci uciec... ale ja zostaję.. Jestem za stary by włóczyć się po lasach na wolności.
- W takim razie pomóż mi...
- Okey - W tym momencie Burek rzucił się na mnie gryząc mnie i warcząc. Narobiwszy przy tym takiego rabanu że ludzie od razu spojrzeli na nich. Podbiegli i zaczęli nas rozłączać, ale pies nadal atakował..
W końcu jeden z ludzi nie wytrzymał. Chwycił za siekierę i uderzył w uwiązany sznur na drzewie. Pętla popuściła mnie natychmiast.
- A teraz uciekaj i nie wracaj - warknął Burek. Gdy tylko dałem dyla, pies uspokoił się. Obserwowałem ich jeszcze przez pół dnia, po czym ruszyłem w drogę do domu pod osłoną nocy, by nie pozostać zauważonym przez bestie o których się tyle nasłuchałem.

Dzień 5

Rano stawiłem się u boku Brahmaputry, składając jej dokładny raport ze sprawy. Dowodem na moje słowa była obroża i sznurek zawieszony cały czas na moim ciele. Nie potrafiłem sobie tego ściągnąć sam.
Następnie pobiegłem do rodziny, przywitałem się. Silje jak zwykle zmartwiona moim wyglądem, lekko pogryziony przez psa no i z dodatkiem na ciele. Wszystko jej wyjaśniłem a dzieciakom wytłumaczyłem że byłem na ważnej misji i musiałem się poświęcić dla dobra stada. Po czym udałem się na zasłużony odpoczynek..



THE END

Nareszcie skończyłem.  Proszę o przyjęcie na głównego szpiega.
i Przepraszam że zasłoniłem Event!

14 lipca 2016

[83] EVENT



Skrzydlata wadera siedziała pod rozłożystym klonem. Lekki, letni wiatr poruszał gałęziami, przez co od czasu do czasu promienie słońca tańczyły po jej pysku oraz głaskały jej futro. Wkoło, wesoło popiskując i przekrzykując się nawzajem, bawiła się czwórka szczeniąt. Turlały się i obsypywały kolorowymi liśćmi leżącymi na ziemi. Dla nich nowość, jaką były opadające liście, była polem do popisu i stworzenia wielu ciekawych zabaw. Maluchy pozostawały zupełnie nieświadome tego, dlaczego ich mama siedziała pochmurna i zamyślona tego ciepłego, lipcowego popołudnia.

Czerwone liście spadały z gałęzi niczym krople krwi.

Olbrzymia wadera o złocistych oczach siedziała wpatrzona w wąską szczelinę między skałami. Jej wielkie oczy zazwyczaj wyrażały siłę woli. Dziś zdawały się zatracone w pustce. Lekko przygarbiona sylwetka obserwowała z uwagą skalną konstrukcję. Szczelina prowadząca do kompleksu jaskiń zaszła dziwnym szlamem o niebieskawym odcieniu
.
Wejście do Jaskini Istnień śmierdziało zgnilizną i błotem.


W pewnej chwili leśną głuszę rozdarł przeraźliwy krzyk. Wysoki, bolesny, przypominający w swej naturze pierwszy szloch nowo narodzonego stworzenia, które wyrwane z  łona matki, buntuje się przed otaczającym je chłodem i przestrzenią. Wszystkie zwierzęta zamarły na chwilę, nie było bowiem pary uszu, do których ów płacz by nie dotarł.
Nagły poryw wiatru zerwał kolejną partię pożółkłych  liści z drzew. Zdawało się, że jesień zagościła w Lesie Strażników na dobre. Wszystkie stworzenia dopadło jakieś dziwne przeczucie, że świat się psuje, że wokół panuje choroba, której przyczyną nie jest tylko namacalna zmiana koloru liści czy sił witalnych, ale wewnętrzne zepsucie. W sercach mieszkańców lasu zagościł ból, którego nie mógł złagodzić ani uśmiech bliskiej osoby, ani piękny śpiew.
W samym sercu dziczy, z bagnistej gleby, niczym z łożyska, zaczął się wynurzać pradawny duch. Nie wiedział, co wyrwało go ze snu trwającego wieki, jego świadomość była jeszcze zbyt słabo ukształtowana. Wiedział jednak, że coś naruszyło balans w sercu lasu i to coś musiało zostać ukarane - nawet jeśli miałoby to oznaczać wyssanie życia z całej tej magicznej krainy.
Czasami bowiem kara przewyższa przewinienie.




Witajcie Strażnicy! Pradawny Duch został zbudzony przez niegodziwe uczynki, kogoś z mieszkańców lasu. Niestety pradawna istota spędziła w śnie ostatnie wieki i jej świadomość jest porównywalna do tej małego dziecka i dlatego na własny ból reaguje panicznie. Jego wielka moc sieje zniszczenie wysysając życie z fauny i flory, dlatego też Duch musi zostać ujarzmiony i wysłany ponownie na spoczynek nim zagrozi Drzewie Istnień.
Waszym zadaniem jest dowiedzieć się co zbudziło Ducha, powstrzymać owo działanie a następnie znaleźć sposób na obłaskawienie ducha. Powodzenia.


* * *
W komentarzach proszeni są o zgłodzenie się wszyscy chętni do wzięcia udziału w eventowej rozgrywce. Kolejne sesje będą dogadywane i rozgrywane na chacie a logi zapisywane w dostępnym dla biorących udział miejscu.
Przewidziane są także mini-misje, które można będzie wykonać w formie opowiadania.
Wasz tymczasowy mistrz gry - Taliyah