..::Wiek::.. 8 lat
..::Płeć::.. Samica
..::Gatunek::.. Wilk Olbrzymi
..::Hierarchia::.. Alpha2, Łowca.
..::Charakter::..
Z tą samicą nigdy nie było łatwo. Ma do wszystkiego trudne nastawienie. W przeciwieństwie do swej kompanki, wciąż zapomina o tym że założenie stada każe ustąpić obcym i wpuścić ich na to terytorium. Wciąż ma tendencje do obrony. Jednak kiedy już będzie ufała członkom stada, tak jak swej przyjaciółce, może okazać się z zupełnie innej strony. Brahma wówczas staje się wręcz dziecinna. Uwielbia poświęcić chwile czasu na zabawę, np podrzucanie czymś. Jednak mimo to lepiej jej nie drażnić. Potrafi pokazać na co ją stać, a z racji na jej poważne rozmiary, może się to okazać przykre w skutkach.
Z pewnością będziecie mieli okazji ją poznać i być może sami ocenicie jej zachowanie.
..::Wygląd::..
Brahma jest wyjątkowo dużą i silną samicą. Mało kto jest wstanie oprzeć się jej sile. Jest potężnie zbudowana i dużo większa niż normalne przedstawicielki jej gatunku. Jest to związane z jej pochodzeniem. Jest czarna z domieszką jaśniejszych odcieni w pobliżu karku. Jest obdarowana złocistym spojrzeniem, dzięki któremu bardzo dobrze widzi w nocy.
..::Pochodzenie::.. Daleki zachód. Tam gdzie żyje rasa wilków olbrzymich.
..::Historia::.. Wychowana i wyuczona nauk łowieckich on urodzenia. W jej rodzinnym stadzie, sztuka walki i obrony były głównymi cechami przetrwania. Jej rodzina miała wrogie stosunki z wieloma innymi stadami, stąd Brahma dobrze wie o swojej sile. Swoje imię zawdzięcza swej babce, która urodzona została nad rzeką, której nazwa brzmiała dokładnie tak samo. Czas sprawił że została samotniczką, a później spotkała Strażników drzewa, którzy przez długi czas wpajali jej wszystkie zasady. Razem z Silje zostały wybrane do kontynuacji tego dzieła. I tak też się stało.
..::Powiązania::.. Jedyne co łączy ją z tym miejscem to grota w której mieszka, wraz ze swoją kompanką.
..::Partner::.. Samotniczka
KP może ulec zmianie!
Jestem otwarta na wszelkie wątki pod KP!
Brah ja dalej obawiam się, że pewnej pełni powtórzy się to, co w przeszłości... *Spojrzała przed siebie z obojętnością na pysku* Jednak samotność już mi doskwierała i wygrała nad strachem, tylko przy tibie umiem się opanować i nie zrobić ci krzywdy. - Westchnęła zamykając oczy.- Bo ją mam trzeba być bardziej otwartym.
OdpowiedzUsuń*Jak gdyby nigdy nic uśmiechał się do stada. Nagle przypomniało mu się o tym że Silje wspominała o drugiej alphie, której samiec w tej chwili kompletnie nie dostrzegał. Myśl o tym że była wielkich rozmiarów przeszyła go na wskroś. Zadrżał lekko i zaczął się powoli rozglądać. A może ona gdzieś tutaj jest? Czai się na niego i będzie się nad nim pastwiła, tak jak wspomniał Raven? *
OdpowiedzUsuńWidząc przed sobą postać alphy wyprostowała się z szacunkiem chyląc łba. Co prawda rana na lewym ramieniu doskwierała jej nieco kiedy stała w tej pozycji, jednak to umiała przecierpieć - nietaktownego zachowania natomiast nie.
OdpowiedzUsuń-Dziękuję za okazanie mi schronienia, Brahmapurto.- Odparła na jej słowa, demonstrując tym samym, że zapamiętanie pełnego imienia czarnej wcale nie było takie trudne. Przez chwilę milczała lustrując swoją rozmówczynię wzrokiem brązowych ślepi po czym dobierając starannie słowa odezwała się ponownie.
-Zanim powtórzysz ponownie tę frazę muszę Ci wyjawić, że z wychowania jestem żółnierzem. A dokładniej szpiegiem. Twoje zaufanie wobec mnie jak i okazana gościna zobowiązuje mnie do odpłacenia się, jednak wolę byś miała na uwadze moją przeszłość. Przyznaję się do niej, ponieważ nie chcę wam zaszkodzić. Ale wyczulony nos i zdobywanie informacji to moje jedyne talenty i jeśli mogę przy ich pomocy jakoś się wam odwdzięczyć będzie to dla mnie zaszczyt. Mam nadzieję, że uda mi się udowodnić, że kiedy wszystkie te rany się zagoją będę mogła z dumą nazwać się jedną z was.- Przy tych ostatnich słowach ugięła się usłużnie na przednich łapach, choć wzrok jej prawego, widomego ślepia utkwiony był w rozmówczyni. Ciekawa była czy rewelacja jaką była jej historia zmieni nastawienie tutejszych wobec jej osoby. Była im jednak dłużna i dlatego nie mogła zatajać takich rzeczy.
/Grace
*Usłyszawszy głos za swoimi plecami, drgnął lekko i zamarł w bezruchu. Przez długi moment bał się odwrócić, lecz z czasem czuł że rośnie jego siła, by odważyć się na spotkanie twarzą w twarz z samicą o której tyle się nasłuchał. W końcu odwrócił się i spojrzał prosto w jej oczy. Jej postać zrobiła na nim wrażenie i do tego jej triumfalny uśmiech. Wilk nerwowo zaczął układać myśli, by przypadkiem znów czegoś nie spartolić na samym starcie.* Dzień Dobry o Pani * wtem skrzyżował przednie łapy i ukłonił się jak to przed władczynią przystało. Nie chciał jej podpaść, wolał zrobić pierwsze dobre wrażenie, choć w głębi siebie, bał się jej potwornie, starał się jednak tego po sobie nie pokazywać, by zostać pozytywnie ocenionym.*
OdpowiedzUsuńZ uwagą przysłuchiwała się słowom przewodniej samicy odczuwając przy tym znaczną ulgę. Koniec końców nie mogła być pewna czy znając jej przeszłość stado ją zaakceptuje i zaufa jej jako jednej z nich. Słowa Brahmy pokrzepiły ją nieco i na sam koniec uśmiechnęła się nieznacznie i kiwnęła łbem.
OdpowiedzUsuń-Jeśli tak, to sama pewnie rozumiesz, że taka przeszłość nie jest powodem do chluby. Jednak nie chciałabym być darmozjadem i jeśli faktycznie jest ku temu okazja z radością zademonstruję swe umiejętności by służyć dobru stada.- Oznajmiła stając prosto, jak gdyby do żółnierskiego salutu. Ów tajemniczy uśmiech czarnej zaintrygował kudłatą. Nieznacznie przekrzywiła łeb zastanawiając się czy uda jej się wyciągnąć jeszcze jakieś wiadomości odnośnie przyszłego zadania. Coś jej jednak podpowiadało, że to jeszcze nie czas i miejsce na wyjawienie owej misji i dlatego skupiła się raczej na planowaniu treningu na najbliższe dni. No i trzeba było jeszcze powrócić do pełni zdrowia...
Doprawdy nie czuję, o pani. Czuję jedynie delikatne łaskotanie* uśmiechnął się* i muszę przyznać że jest to bardzo przyjemne *dodał z wyraźnym zadowoleniem i potrząsnął łbem, co spowodowało że płomienie tworzące jego grzywę lekko się poruszyły, w dość ciekawy sposób*
OdpowiedzUsuń// Tenbres
Widząc nadchodzącego wilka w pierwszej chwili pomyślała, że to wielki basior, lecz słysząc kobiecy głos zmieniła całkowicie zdanie i zrobiło jej się głupio za swoje myśli. Schyliła łba przed waderą nieco się cofając. Wielkie wilki zawsze wzbudzały w niej niepokój. - Miło Cię poznać, Brahmaputro. - odezwała się cicho. Rozejrzała się na boki na szybko omiatając ciemny las wokół nich. - Jest.. wielki. - odparła niepewnie, lecz zaraz się otrząsnęła. - Jest to dla mnie nowość, gdyż w moich krainach nie ma tak dużej ilości zieleni i tylu zwierząt, by zaspokoić głód. Niebywale mi się tu podoba. - uniosła lekko krańce wilczego pyska w niezauważalnym uśmiechu. | Daybreak
OdpowiedzUsuńSkinęła głową i uśmiechnęła sie delikatnie na jej urywany chichot. - Nie, nie sprawia mi to problemów. A może raczej wręcz przeciwnie, dość szybko się gubię w tak sporej roślinności. - rzekła spokojnym głosem nie przestając wyginać kącików pyska w parodii uśmiechu. - Nie łatwo mnie wypłoszyć, proszę mi wierzyć. Potrzeba nie miara starań, by tego dokonać. Mimo swej wątłej postury jestem dość silną wilczycą. - mruknęła nadstawiając uszu, a biała sierśc poruszyła się targana chłodnym, wieczornym wiatrem. - Jak na razie wszystko jest dla mnie jasne, lecz w miarę upływu czasu narodzą się niejasności, które chętnie wyjaśnię i zwrócę się z tym bezpośrednio do Ciebie, Brahmaputro. | Daybreak
OdpowiedzUsuńUśmiechnęła się przyjaźnie do wilczycy. - Dziękuję, Twoje słowa napawają mnie zachwytem. - skinęła łbem do towarzyszki. Mimo obaw, które odczuwała do Brahmaputry z powodu jej rozmiarów odczuwała wrażenie, że ich stosunki będą bardzo łagodne. Pierwsze wrażenie jest ważne dla Daybreak, a miała odczucie, że obecna towarzyszka rozmowy będzie tą osobą, noszącą miano 'przyjaciela' u wadery. Oczywiście nie stawiała wszystkiego obecnie na jedną kartę i nie trzymała się kurczowo tej myśli. Dobrze wiedziała, że z biegiem czasu wszystko może ulec zmianie. Zaśmiała się cicho. - Waleczne serce w ciele drobnej wilczycy postury struchlałego kojota. Komiczne połączenie. | Daybreak
OdpowiedzUsuńWywróciła od niechcenia oczami. - Zdaję sobie z tego sprawę, Brahmaputro. - oświadczyła i przysiadłą na tylnych łapach. Rozmowa rozmową, ale od dłuższego stania łapy drętwieją. - Niestety w moich stronach jeśli nie jesteś wielki i włochaty to jesteś stracony.. - wzruszyła ramionami unosząc kącik pyska nieznacznie. - Pewnie dlatego siedzę teraz tutaj, a nie w mroźnej Syberii. |Daybreak.
OdpowiedzUsuńTo bardzo miłe co mówisz, o pani *ukłonił się lekko po czym kontynuował* Cóż.. Mój wygląd jest doskonały w odstraszaniu potencjalnych szkoników, co zresztą mówi za siebie sama nazwa gatunku, którego jestem przedstawicielem. Po za tym dysponuje wielką siłą, a jeśli widziała pani już konie, to pani wie że kopniak od takiego zwierzęcia nie należy do przyjemnych, mój kopniak do tego może być ognisty. Sądzę zatem że poradzę sobie w każdej sytuacji i z dumą będę bronił tego miejsca u Pani boku. *znów się ukłonił*
OdpowiedzUsuńOczywiście o Pani! *odparł uroczystym tonem, wyprostowawszy swoją masywną sylwetkę, po czym ukłonił się* Powiedz tylko, czego ode mnie oczekujesz, a spełnię wszystko w miarę swoich umiejętności. // Tenbres
OdpowiedzUsuńCzarna schyliła łeb, okazując szacunek Alfie stada. - Witaj. Moje imię brzmi po prostu Kame. Ja też mam nadzieję, że to miejsce okaże się dla mnie domem - powiodła wzrokiem po enigmatycznym lesie. - Dołożę wszelkich starań, jeśli i stado przyjmie mnie przyjaźnie. Albo chociaż neutralnie - uśmiechnęła się delikatnie, po części do siebie, a po części do tego lasu.
OdpowiedzUsuńUsiadła naprzeciw rozmówczyni. - Tak, to prawda, to bardzo niezwykły las. Jest tu jakiś rodzaj magii, który przyciągnął mnie na te tereny i sprawił, że nie odeszłam. Coś więcej niż te rośliny - nie potrafiła dokładnie wyjaśnić, co czuła, gdy po raz pierwszy zobaczyła to miejsce. Przyglądała się waderze, próbując z wyrazu jej pyska wyczytać, czy rozumie, co ma na myśli. Wilczyca przerażała ją trochę swoim rozmiarem, ale nie wydawała się być wrogo nastawiona. - Jak się tu znalazłam? Cóż, kiedy opuściłam swoje stado, nie wiedziałam dokąd powinnam pójść, więc robiłam to, co wychodzi mi najlepiej, szukałam ziół leczniczych. Pomyślałam, że jeśli jakieś stado mieszka na terenach o ciekawej florze, to warto do niego dołączyć. I tak kierując się węchem zaczynałam się powoli zbliżać do was. Wyczuwałam od strony tego lasu zapachy, jakich nie znałam. Zapachy tych dziwnych roślin. Nie wiem, co to za rośliny, ale pragnę poznać ich właściwości: czy są lecznicze czy trujące, czy też to zależy. Tak, rośliny to najważniejsze, co zostało w moim życiu, poza służeniem temu stadu - wyrzuciła z siebie wszystko, westchnęła i spojrzała prosto na Alfę, ciekawa, co sądzi o tym wszystkim.
OdpowiedzUsuńBiel jej ślepi na chwilę zanikła, gdy samka zamknęła ślepia, wsłuchując się w jej słowa. Widziała bowiem głosy jako kolory. Uśmiechnęła się półgębkiem sama do siebie, widząc rozprzestrzeniający się błękit.
OdpowiedzUsuń- Aerin. - wymruczała miękko. Sam jej głos miał białą barwę. Schyliła łeb, uginając do tego łapę chcąc ukazać szacunek. - Dziękuję Ci, Brahmaputro. Zapamiętam Twe słowa. - usiadła w końcu, podnosząc łeb a wraz z nim wzrok pustych ślepi.
*Aerin.
-Ehm - odkaszlnął niepewnie - Cóż... jeśli chodzi o bycie magiem, to dopiero się uczę, więc niewiele wiem.. - speszył się w tym momencie jeszcze bardziej i zesztywniał, przełykając nerwowo ślinę. -Ale.. -zaczał niepewnie, po czym spojrzał na nią. Widzac że ta oddaliła się i wyglądała przyjaźnie, nabrał ponownie odwagi i rzekł - Ale ze szpiegostwa mogę się wykazać. Zresztą, mam ku temu solidne predyspozycje i moc Kameleona.. - Na ciele wilka nagle zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Jego ciemne dotad futro zaczeło się rozjaśniać, aż w końcu zatrzymało się na zupełnie innej kolorystyce (ost zdjęcie z KP). Zamachał beżowym ogonem i wyszczerzył się lekko. - Mogę zmieniać kolor sierści dowolnie, i to pomaga mi w maskowaniu się wśród obcych zwierząt. - na chwile wilk zapomniał o strachu przed waderą. O swojej mocy wypowiadał się z wielką pasją i poświęceniem. Na końcu jednak znów spojrzał na samicę niepewnie. Wyglądał zupełnie inaczej.
OdpowiedzUsuń*Młoda wilczyca uważnie wysłuchała słów Alphy i ukłoniła się.* Witam. *Powiedziała starając się ukryć niepewność. Wielkość samicy przytłaczała młodą wilczycę.* Dziękuję za przyjęcie mnie do stada, to dla mnie zaszczyt. *Uśmiechnęła się.*
OdpowiedzUsuńZ rozmachem i dziwnie niespokojnym ruchem dźwignęła się z ziemi. Otrzepała śnieżnobiałą sierść z resztek jakiś traw, zielsk i kurzu. Ruszyła za wielka waderą stawiając przed siebie łapy w eleganckim, sprężystym truchcie. Niestety w towarzystwie Brahmy musiała poruszać się znacznie szybciej niż normalnie. - Cóż.. - zaczęła śledząc teren przed sobą i wokół siebie. - Po głębszych zastanowieniach doszłam do wniosku, że najlepszym stanowiskiem, który zajmę to jest tropiciel. Wbrew pozorom jako myśliwy niewiele bym zdziałała. Jestem w tym dość kiepska. - wzruszyła nieznacznie barkami co wyglądała po prostu jak ruch barek, gdy patykowate łapy poruszały się miarowo podczas chodu.
OdpowiedzUsuń| Daybreak.
*Przyjrzał się uważnie samicy po czym pokręcił chwilę głową, nie mogąc wyjść z podziwu. Czyżby nadszedł czas sprawdzenia jego umiejętności? O tak, nareszcie. Ogier wyprostował się dumnie i uniósł wysoko łeb, a płomienie formujące jego grzywę delikatnie zafalowały.* Gnolle powiadasz * w jego głowie szybko namalował się obraz owych stworzeń, po czym ogier kiwnął łbem. Nie było to łatwe zadanie, ale w końcu chciał zostać wojownikiem, to nie byle co, więc wiedział na co się pisze* Dobrze Pani...* rozmył się nieco, stając się nieco przeźroczysty, lecz wciąż pozostawał lekko widoczny, gdyż jego moc nie pozwalała mu na całkowite zniknięcie. * Jestem gotów, mogę zaatakować z nienacka * Gdy ogier otrzymał pozwolenie od Brahmy, delikatnym stępem zbliżył się do ich siedliska. Robiło się ciemno, toteż gnole rozpalały sobie właśnie ognisko. Ogier widział ich broń, opartą o jakiś pniak i niewielką skałę. Tóż obok była mała grota, skąd było słychać ich głosy. Samiec zbliżył się do ogniska, stojąc obok groty, zarazem obok ogniska. Był ledwie widoczny, toteż stworzenia jeszcze go nie dojrzały. Spojrzał w stronę, gdzie znajdowała się Brahma, czekając na sygnał do ataku* / Tenbres
OdpowiedzUsuń- Tak jest - odparł uroczystym tonem, przymknął powieki i zmienił kolor sierści na biało-brązową i niemal natychmiast znikł jej z oczu.
OdpowiedzUsuńNadstawila uszu spoglądając na rozmowczynie z ciekawością młodego szczeniaka. Prychnela jednak na jej stwierdzenie o nauce i wyprzedziła samice. - Nie zamierzam się uczyć polować. Umiem to nattyle dobrze, by nie umrzeć z głodu, lecz tropienie idzie mi dużo lepiej. Tego zamierzam się trzymać. - oddalila się od Brahmy, by jej oddech i kroki ja nie nie rizoraszaly. Zadzierajac uszy do góry i chodząc po miękkiej ściółce z nosem przy niej wylapywala woń, która wskazuje na odpowiednią ofiarę. W końcu trafiła na odpowiedni ślad. Zawołała Wilczyce. - Łania z młodym. Godzinę temu tędy szły. Zapewne są na polanie na północnym zachodzie o ile nie skrecily, ale nje wydaje mi się. Idziemy?
OdpowiedzUsuń| Daybreak..
Cholera, wielka z niej babka. Pomyślał obserwując kraczaca Ku sobie Brahme. Nadstawil uszy wlepiajac uważne spojrzenie w wilczyce. Dostrzegł doskonale jej nieepokoj. Uśmiechnął się w duchu niczym Freddy do swych ofiar. Skłonił się niepozornie udają najgrzeczniejszego willa na świecie. - Dzień dobry. Conall, miło mi panien ke poznac. - odpowiedział śmiejąc się w duchu tak głośno, że w niebie drżą przed tym brzmieniem.
OdpowiedzUsuń| Conall
Widząc stojącą na pograniczu lasu waderę wyprostował się odruchowo rozpoznając w niej jedną w przywódczyń. Co prawda nie brał opisów zbyt serio i widząc rozmiary Brahmy szybko spokorniał.
OdpowiedzUsuń-To zaszczyt w końcu panią poznać. Ja jestem Atramis, do sług.- Skłonił się nisko przestępując o kilka kroków bliżej. Uśmiechnął się nieznacznie na jej słowa po czym sam się odezwał. -To dla mnie zaszczyt móc jakoś wspomóc szczytny cel waszego stada. Odwaga nie ma tu nic do rzeczy.
Słuchała śpiewu lasu, deszczu, który cicho plotkował z liśćmi. Dawno już nie słyszała tak uspokajającego dźwięku. Jednak piękny koncert przerwany został przez donośny głos, najprawdopodobniej skierowany do niej. Wilczyca oderwała zaciekawione spojrzenie od ciemnych pni i skierowała je w stronę, z której ów głos biegł. Dostrzegła okazałą, czarną waderę. -Jestem Yokhan.- Powiedziała po kilku chwilach milczenia. Młoda od razu ustanowiła Brahmaputrę jako autorytet, postać, którą z całą pewnością będzie darzyć największym szacunkiem. -Dziękuję za przyjęcie mnie. Chciałabym tu zostać już zawsze.- Dodała, by nie wyjść na niemowę.
OdpowiedzUsuńYokhan na ledwie moment spuściła złote ślepia, pogrążając się w krótkiej zadumie. Och, jak ona pragnie, by być tak potrzebną, jak mówi przywódczyni. Przełknęła palącą ślinę i znów uniosła wzrok ku waderze. Cóż ona mogła mówić? Nie doświadczyła życia aż tyle, co Brahmaputra. Wiedziała, że dzieli je między innymi przepaść w wieku. Wielka przepaść. -Nie wiem, czy na cokolwiek się nadam. Nic nie potrafię.- Wydobyła z siebie te dwa zdania i zamilkła, trochę spinając barki.
OdpowiedzUsuńPochłonęła słowa wilczycy jak gąbka wodę, po czym skinęła delikatnie łbem. Z pewnością przyjmie te rady do serca. W głębi duszy czuła ogromną radość, że zdecydowała się tu zatrzymać. Jeśli każda inna osoba jest równie, hm, przyjazna, jak Brahmaputra, Yokhan pozostanie szczęśliwa. Teraz, gdy już miała pewność, że nie ucieknie, mogła jedynie uczyć się przydatnych rzeczy. Naszła ją pewna myśl. Pomysł, można by rzec. -Jest coś, o co chciałabym zapytać. Związane właśnie z umiejętnościami. Czy ty... Czy pani mogłaby mnie nauczyć? Czegoś pożytecznego, czegokolwiek.- Stuliła długie uszy. Może była trochę za zuchwała. Trudno.
OdpowiedzUsuń*Widząc całe zajście, samiec stanął dęba po czym kopytami przednimi staranował Gnolla chcącego zaatakować Brahmę od tyłu. Czuł że za nim w głębi groty są jeszcze dwa, czekające na odpowiedni moment. Nie czekając więc zbyt długo zapłonął prawdziwym ogniem i wzniecił mały pożar u wejścia do groty, pozostawiając ich w pułapce. Chciał najpierw rozprawić się z pierwszą parą. Usłyszał skowyt przerażenia z wewnątrz groty. W między czasie gnoll, którego przewrócił, zdąrzył się podnieść i zranić ogiera pazurami w prawe ramię. Tenbres zarżał jak prawdziwy nightmare. Niezbyt głośno, a zarazem przerażająco. Jego czyste rżenie rozniosło się ehem po lesie w upiorny sposób. Gnol ponownie padł na kolana. Tym razem był to jego ostatni ruch, bowiem samiec jednym szybkim ruchem tylnego kopyta roztrzaskał wrogowi czaszkę. Spojrzał na Brahmaputrę, po czym bez wachania przeskoczył ścianę ognia, która jedynie go załaskotała. Wewnątrz miał stawić czoła dwóm kolejnym, tym jednak razem, były one uzbrojone.*
OdpowiedzUsuń/Tenbres
Przed wilczycą nagle pojawił się biały wilczur z bazowymi odmianami pod pyskiem i na łapach. Miał w pysku złotą różę. Starannie ułożył ją przed łapami Brahmaputry, po czym zmienił kolor sierści na normalny - szaro czarny. - Roy zgłasza że wykonał zadanie... Silje jest świadkiem że był u niej niejaki Graweth, który musiał uratować siostrę Yoshi. - odsunął się nieco od alphy i czekał na werdykt.
OdpowiedzUsuń- Zdecydowanie zabawę w polowanie pozostawię Tobie. Nie rajcuje mnie ganianie za zwierzyną. - powiedziała przyjaznym tonem i ruszyła przodem. Nie musiała juz trzymac nosa przy ziemi. Zapach był wystarczająco wyczuwalny, by iść swobodnie przed siebie. Zwłaszcza dla wyostrzonych zmysłów Daybreak. Dla niej nie stanowiło to żadnego problemu. Ślad ofiar wił się między drzewami coraz bardziej wgłąb lasu. Zapach nabierał na sile co wprawiało wilczycę w przyjemne podniecenie i adrenalinę, która nigdy nie ujrzała światła dnia. Wszystkie swoje tropicielskie wypady przeżywała wewnątrz swego jestestwa, gdzie niemal skakała i wyła z radości. Tak jak przewidziała trop doprowadził je do małej polany na północny-zachód od trasy początkowej. Biała przyczaiła się w krzakach i uśmiechnęła pod nosem. - Możesz być dumna. Nie dość, że wytropiłam słabe młode z matką to doprowadziłam do stada, od którego się odłączyły.
OdpowiedzUsuń| Daybreak.
Zaśmiał się głośno w duchu i niemal miał ochotę zrobić to na prawdę, lecz ostatecznie się powstrzymał. A raczej fakt, że wilczyca wywali go ze stada jeśli będzie zbyt wielkim pacanem. - Wybacz. Zwykle kobiety nie reagują agresją na takie słowa.. - wymruczał z lekko zdegustowaną miną. Od razu jednak wrócił do swojej luzackiej postury i wyszczerzył się w pełnym uśmiechy, który nie miał w sobie za grosz przyjacielskiego nastawienia. - Może zacznijmy od nowa.. - odchrząknął i ukłonił się na nowo-. Conall, miło mi Cię poznać Brahmaputro. - zdławił w sobie cichy chichot.
OdpowiedzUsuń| Conall
Skinęła głową na słowa czarnej. W tym może jej pomóc. Z resztą, panika w oczach łani będzie tego warta. Zaciągnęła się lekko, by odpowiednio dobrać kierunek. Wiatr wiał idealnie w stronę wilczyc rozmywając ich zapach w odwrotnym kierunku niż polana, więc mogły spokojnie się zaczaić. Daybreak wymierzyła jak najlepiej się ustawić, by łania z młodym wyczuły zapach jej sierści. Skręciła w lewo. Krocząc cicho po ściółce okrążyła polanę. Na moment ukazała się łani z młodym, a także wiatr zadziałał na jej korzyć i powiał w stronę kopytnej kiełkując w jej instynkcie nakaz ucieczki. Tak też zrobiła. Ignorując resztę pobratymców zaczęła wracać w kierunku, z którego przybyła dość pośpiesznym krokiem. Nie wiedziała jednak, że podąża prosto do paszczy wilka - Brahmy.
OdpowiedzUsuń| Daybreak.
Ogier stał przez moment nieruchomo, wpatrzony w delikatnie majaczące odblaski broni dwóch gnoli stojących i szykujących się na niego. Nadął chrapy bardzo wyraźnie, będąc w odpowiednim nastroju do walki honorowej. Gdy jeden z Gnoli, nieco większy od drugiego rozpoczął atak, Tenbres stanął dęba przerażająco rżąc. Jego rżenie było tak specyficzne że dwójka przeciwników cofnęła się krok w tył, mając niechciane przerażenie w oczach. Było to działanie specjalne na ich nie korzyść, bowiem mało kto opiera się krzykowi wściekłości koni tej rasy. Samiec bez skrupułów skorzystał z owej okazji i bez problemu rozprawił się z dwójką bandziorów, którzy zginęli w sposób którego nikt by się nie spodziewał. W przyrodzie rzadko drapieżniki są zabijane przez roślinożercę. Po chwili Brahmaputrze ukazał się ogier wychodzący z groty, nie przeskakiwał już płomieni, bowiem były one jego częścią. Zatrzymał się w nich i ukłonił lekko, po czym gdy samica zeszła z pierwszego zaskoczonego, ognisto-grzywy zatrzymał się ponad nim, delikatnie łaskocząc go gorącymi językami okalającymi jego kopyta. Parsknął donośnie po czym rzekł - Jesteś bezbronny, a ja jestem honorowym wojownikiem, więc moją wolą jest zostawić Cię w spokoju. Aczkolwiek nigdy tu już nie wracaj. Znaj potęgę Drzewa i jego strażników. A jeśli przyjdzie wam przez myśl by wrócić, zabijemy was wszystkich... - ogier odstąpił od intruza i patrząc mu w oczy, gdy ten wstawał i brał nogi za pas, mówił spokojnie dalej. - Nas strażników jest o wiele więcej niż się wam wydaje. - Samiec spojrzał z zadowoleniem na czarną waderę - Czy wykonałem Twoje zadanie prawidłowo o Pani?
OdpowiedzUsuń/Tenbres
Spoglądając na czarną od razu pomyślał, że prawdopodobnie to jego "przełożona". Wypadało zachować chwilę powagi, co w jego przypadku było trudne. - Witam szanowną Panią. - przywitał ją na wyprostowanych łapach, chciał się ukłonić, ale jego ego jest za bardzo dumne, by płaszczyć się przed kimkolwiek. - Nie jestem zbyt pewny czy dobrze obrałem stanowisko w hierarchii. Oczywiście jestem urodzonym łowcą, lecz to tylko i wyłącznie wynika z mojego typu gatunku. Niespecjalnie lubię się dzielić. - to mówiąc patrzył waderze prosto w oczy, był pewny że ta zrozumie o co mu chodzi, choć nie był pewnie jak na tą informację zareaguje.
OdpowiedzUsuńNyctho
Smok zauważywszy wilczyce już na pagórku zamkną na chwile oczy i pościł z nozdrzy kłąb szaro niebieskiego dymu. Gdy ta pojawiła się już przed nim i ukłoniła w geście powitania jego osoby po czym począł to samo skłonił łeb prawie do ziemi i ukazał tylne żeby, tak w jego rodzinnych stronach ukazywano sobie najwyższy szacunek członkom wyższej rangi. - Witaj o pani. - Ukłonił się uniżenie ponownie. - Zwą mnie United. - Zamyślił się na chwile, bowiem sam nie znal powodu. - Dalej go poszukuje pani. - Spojrzał na nią swymi przenikliwymi ślepiami.
OdpowiedzUsuńSpoglądał na jedną z alf z obojętną miną, a tak naprawdę zastanawiał się nad sensem słów wilczycy. - Jaśnie pani ma racje, nie da się żyć bez wyraźnego celu. - Po chwili wydobył się błękitny dymek po czym szybko znikł. - To byłby zaszczyt był jednym z was, ale na szacunek i zaszczyty trzeba zapracować. - Nie spuszczał ślepi z wilczycy.
OdpowiedzUsuń- To dla mnie prawdziwy zaszczyt, stać się jednym z was Madam... - samiec uśmiechnął się szeroko i pokłonił się na powitanie jak to miał w zwyczaju. - Rain Forces, strażnik sprawiedliwości kłania się do usług o Pani.
OdpowiedzUsuńSrebrny smok pokłonił się jednej z alf. - To dla mnie będzie zaszczyt polować dla was pani i stada. - Popatrzał przenikliwe chwile na czarną waderę i od razu odpowiedział na jej pytanie. - Jak sobie pani tego życzy, możemy zacząć od razu. Zawsze do usług.- Czekał, aż Brahmaputra ruszy pierwsza by zaraz udać się za nią. Panie mają pierwszeństwo, a szczególnie władza.
OdpowiedzUsuńSkinął w Jej stronę łbem, przy czym uśmiechnął się lekko. Był to uśmiech osoby zmęczonej ciągłymi tłumaczeniami.
OdpowiedzUsuń- Droga Brahmaputro, staję się znów uczniem tylko dlatego, że takie macie zasady. Nie uważasz chyba, że samiec w kwiecie wieku przeszedłby ten świat bez podobnych umiejętności, prawda? Nie nazwałbym tego nauką ze strony Silje, chyba, że oczywiście zna ona język moich ojców i techniki, które mi umknęły.
Zgodzisz się chyba, że trafniej nazwać to testem z jej strony.
Stwierdził tylko, pozwalając sobie na wyjątkowe jak dla siebie gadulstwo. Przez chwilę siedział również w ciszy, jaką narzuciła i skierował w jej stronę uszy w momencie, gdy zadała pytanie.
- Czy mam pytania? Oczywiście, ogrom! Jednak nie uchodzi żeby aż tyle paplać. Wybrałem więc jedno z nich; dlaczego mimo stanu watahy, polana jest tak pusta? Dotychczas spotkałem jedynie dwóch członków watahy, na chwilę, po dwóch dniach siedzenia w okolicy samemu. Przyznać też muszę, że i Ciebie spotykam po raz pierwszy.
Kiedy skończyła mówić, pozwolił sobie na leniwe porozciąganie każdej z kończyn i kręgosłupa. Po chwili ziewnął również przeciągle i spojrzał na nią jedynym, sprawnym okiem.
OdpowiedzUsuń- Jeżeli Ci to nie przeszkadza, a mówię tu o moim towarzystwie, to chętnie pociągnę rozmowę w trakcie spaceru.
Jego propozycja była całkowicie luźna. Nie sądził, by Samica miała większą ochotę na jego towarzystwo, co zdradzała znudzoną miną i złośliwymi uwagami czy mimiką. A w ten sposób mógł dać jej szansę na porzucenie swojego towarzystwa w wygodny dla Niej sposób, co pozostawiało mu większy komfort psychiczny.
Kiedy milczała, zerknął przelotnie w bok, po czym znów skupił na niej spojrzenie i kierunek obojga uszu.
Wzruszył barkami, po czym przeciągnął się przy akompaniamencie gnatów odnajdujących swoje miejsce. Jej wybuch wesołości skomentował jedynie uśmiechem. Jakkolwiek nie zrozumiał podobnej reakcji, uznawał za niegrzeczne pytanie o jej powód.
OdpowiedzUsuń- Hm? Tak, już idę - Zamruczał krótko, kiedy posłała mu wyczekujące spojrzenie. - Spacer, czy obchód. Zwał jak zwał. Jeżeli nic się nie wydarzy, to i tak będzie zwykła przechadzka. Chyba, że faktycznie coś się stało. - Stwierdził, po kilku krokach. Nie musiał się zbytnio wysilać, by jej dorównać - był bowiem gabarytów samicy. Po dłuższym milczeniu pozwolił sobie na tę odrobinę poufałości i zagadnął:
- Nie wydajesz się zadowolona... - Kiedy nań spojrzała, parsknął cichym śmiechem - To znaczy, z obecności tak wielu stosunkowo nowych na Waszym terytorium. A może to tylko ja zasłużyłem sobie na tak gderliwe powitanie. - Zakończył nieco rozbawionym tonem, łowiąc uchem coś, co poruszało się w poszyciu parę kroków od niego.
Był w jaskini pewien wystający głaz, który zaraz po rodzicach i rodzeństwie był na szczycie listy ulubionych rzeczy Tal. (Tak, był on nawet wyżej od mleka!) Głaz ów był wystarczająco duży, by siedząc Talia mogła się za nim skryć praktycznie cała i wychylić łebek na tyle, by zerkać ku wyjściu jaskini nie będąc zauważoną. Tego ranka obudziła się pierwsza z rodzeństwa i schowała się za swoim kamykiem przyglądając się czarnej sylwetce u wejścia do groty.
OdpowiedzUsuńCoś w spojrzeniu owej samicy sprawiało, że małej waderze stroszyło się futerko. Nie bardzo była jeszcze zaznajomiona z negatywnymi emocjami i wyraz pyska Brahmy przypominał jej tylko pewien incydent. Kilka dni temu Keiva przewróciła się i uderzyła nosem o ścianę jaskini i miała podobną minę. Zbierając, więc w sobie całą (bardzo skromną) odwagę jaką posiadała Taliyah wychyliła się bardziej zza kamienia.
-Pssst! Czy coś Cię boli?- Zagadnęła dobrodusznie swoim cienkim głosikiem i wlepiła w gościa zaniepokojone spojrzenie złotych ślepi.
| Taliyah |
(Cóż, droga autorko. Reishi nie należy do wilków wścibskich ani natrętnych, więc w odpowiedzi na zmianę kierunku Samicy zwyczajnie sobie odpuścił. Ja tak samo; jeżeli odnoszę mylne wrażenie, daj mi znać. Tymczasem kończę wątek :) )
OdpowiedzUsuńSamiec nie należał do stworzeń przesadnie łaknących uwagi kogoś, kto nie chciał jego towarzystwa. Kiedy samica najpierw zawarczała, a zaraz potem czmychnęła gdzieś na bok, on odszedł w swoją stronę.
Cóż, z pewnością nie zauważył, że zwyczajnie nie chce jego towarzystwa.
(Jasne, nie ma sprawy. Może skoro to Twoja skucha, to napraw ją jakimś taktycznym sposobem - zawołania go, czy znalezienia wilka w jakimś miejscu? Rozumiem, że to nie jej schemat zachowań, ale chętnie kontynuuję wątek ;) )
OdpowiedzUsuńJej baczne spojrzenie podążało za czarną waderą, kiedy ta przybliżyła się nieco do wejścia groty. Pyszczek małej był rozdziawiony w dziwnym zachwycie i strachu przed nieznajomą a kiedy usłyszała jej głos z trudem powstrzymała się przed schowaniem ponownie za swój kamień.
OdpowiedzUsuń-Ah, to dobrze. Byłoby mi smutno, gdyby kogoś innego coś bolało a ja nie mogłabym pomóc. Moja mamusia umie leczyć innych, wiesz?- Zagadnęła dość beztrosko wychylając się nieco bardziej zza kamienia. Czarna wadera może i była dość ponura, ale w szczenięcej główce nikt kto z nią rozmawiał nie mógł być zły.
-Jestem Taliyah.- Przedstawiła się z wątłym uśmiechem wciąż nie spuszczając z oczu Brahmy.
| Taliyah |
Cóż, geneza owej komicznej sytuacji kryła się w prostym fakcie, że Reishi pod odłączeni się od grupy dalej uskuteczniał skłonności spacerowe. Nie miał przy tym zamiaru się spieszyć, toteż tak szybki powrót Brahmaputry na ścieżkę, którą szli, musiał się tak skończyć.
OdpowiedzUsuńTryknięty gdzieś pomiędzy bokiem a zadem zachwiał się i przez pochyłość terenu, przewalił na bok.
I kiedy tak przeturlał się ze dwa razy, dla lepszego efektu, ukazała mu się sprawczyni. On również przybrał wtedy groteskową minę, choć była ona jedynie reakcją na tę niespotykaną u samicy (przynajmniej przez ich krótką znajomość) ekspresję. Nim zdołała się opanować, on podniósł się zręcznie, dusząc rozbawienie w głębi potężnej piersi.
- Rozumiem, że coś znalazłaś, tak? - Zabrzmiało to wysoce komicznie, przesycone rosnącym rozbawieniem basiora.
Powoli pokiwał łbem, po czym uniósł go nieznacznie, jakby zastygając wpół kolejnego kiwnięcia.
OdpowiedzUsuń- Uznałem, że moje towarzystwo jest ci nie w smak, Brahmaputro. - Odpowiedział zupełnie poważnie, wszakże czy to nie ona od początku źle reagowała na pomysł przechadzki? - Więc zgodnie z sumieniem, nie chcąc być nachalnym, zostałem tutaj. - Dodał po chwili, wykonując bliżej nieokreślony ruch łapą. W międzyczasie i mówiąc i gestykulując, badał na jej pysku wyraz tak daleki od nieprzyjemnego, że aż nie pasujący. Pozwolił sobie półgębkiem na złośliwy uśmieszek, przysiadając na zadzie.
Spojrzał na nią nieco pobłażliwie, zastanawiając się, czy Samicy faktycznie się unika, czy też ona celowo do tego przymusza.
OdpowiedzUsuń- Nie bądź niemądra Brahmaputro, nie chciałem się naprzykrzać. - Powtórzył, zdawało mu się, setny raz. Po krótkim wybuchu wesołości, zaczął zauważać, że jednak to Samica celowo unika towarzystwa. Pozostawił tę obserwację dla siebie, po czym podniósł się na łapy i otrzepał.
- Jeżeli zatem znużyły cię już domysły, chętnie udam się w ślad za tobą. - Skwitował wreszcie, po kolejnej jej przebąkiwanej sugestii na temat tego, dlaczego właściwie się od niej odłączył. - Tylko nie zatrzymuj się proszę, nie chciałbym na ciebie wpaść. - Dodał półgębkiem, podchodząc i przystając przy jej boku.
Kula zimnego powietrza rozproszyła się nagle, gdy tylko wadera zbliżyła się do niej. Przez chwilę ich furta smagał zimny powiew, a gdy ustał Posłanka otworzyła ciężko ślepia. Zamrugała szybko, rozglądając się wokół. Gdy napotkała wzrokiem Brahmę z cichym westchnięciem dźwignęła się na łapy, chyląc delikatnie łeb.
OdpowiedzUsuń— Dobry wieczór. — Mruknęła cicho, za chwilę podnosząc łeb, by na nią spojrzeć. Przeszła z łapy na łapę (gdyż stłuczona łapa po uderzeniu butelką nieco jej doskwierała), zastanawiając się nad wyborem odpowiednich słów. — Cztery godziny stąd chodem, dwie biegiem, na północ leży stado wybitych jeleni. — zaczęła spokojnie. Cień uśmiechu przemknął jej po pysku, gdy tylko przypomniała sobie o zapachu. — Od polany, na której gniją, na wschód napotkałam grupę lu... dwunożnych. — Poprawiła się szybko pamiętając, jak kiedyś zareagowała na to słowo. Domyślała się, że nie miała pojęcia o takich istotach. — Mogą nam zagrażać, o ile zdołają nas znaleźć.
— Aerin.
— Nie wątpię. Jednak jeśli zajdzie potrzeba stanę przy waszym boku do walki. — Ponownie schyliła łeb, zachowując spokój mimo drżenia ciała. — Zalecam zachować tymczasowo spokój. I czujność. Nie powinni nas tak szybko znaleźć. — Uśmiechnęła się delikatnie do niej.
OdpowiedzUsuń— Aerin.
- Tak jest - Powiedział tylko w odpowiedzi i ruszył za nią w ciszy. Sama wilczyca nie poruszyła żadnego tematu to tez milczał. Kiedy ta zatrzymała się wytłumaczyła mu jego zadani, co ten tylko w odpowiedzi kiwnął łbem i ruszył ku wskazanej polanie kłaniając się jej lekko na odchodne. Smok nie krył swej obecności, bowiem wszystkie możliwe gałęzie pod nim trzaskały. Jednak po chwili wyczuł zapach swej ofiary i ruszył w jej kierunku, nie minęła długa chwila a już dostrzegł swoja potencjalną ofiarę. Ta zaczęła uciekać, ten przyspieszył kroku siedział jej na ogonie, ale zwierze było szybkie, więc użył jednego z dwóch rodzai ognia i z jego gardzieli błękitny ogień i uplótł swą ofiarę, ale jej nie spalił. Zwierze stanęło w skoku jak rzeźba po czym podszedł do niego i jednym uderzeniem pazurów rozharatał mu gardziel. Następnie wziął truchło w pysk i zaniósł swej zleceniodawczyni. - Proszę pani, zadanie wykonane.- Pokłonił się jej nisko i oblizał krew ze swego pyska.
OdpowiedzUsuńWiele widział w swym życiu, jednak nietypowy kolor... Stworzenia? Spowodował, że jego sierść uniosła się gwałtownie, kiedy adrenalina zakrążyła po jego żyłach. Brahmaputra mogła po raz pierwszy zobaczyć jego strach, bo jak nakazywała natura - jaskrawe oznaczało niebezpieczeństwo, truciznę.
OdpowiedzUsuńZ tą drobną różnicą, że gdy już krążyła, budziła do działania mniej królicze odruchy.
- Odskocz! - Warknął, bowiem choć Samica również zachowała się instynktownie, z jej odrobinę aroganckiego charakteru wnioskował, że nie spróbuje uciec.
Choć nie widziała co wyrosło za jej plecami.
(pozostawię Tobie opis stwora, tylko dlatego odpisuję tak krótko)
Nikt nie raczył mu wspomnieć, że jest jeszcze jedna Alpha. Ale posłusznie wykonał głęboki ukłon w jej kierunku, pyskiem dotykając ziemi. - Dziękuję za pozwolenie na pozostanie na tych ziemiach. Jestem niezmiernie wdzięczny i mam nadzieję przydać się temu stadu. - Wyprostował się, a na jego pysku wykwitł uśmiech.
OdpowiedzUsuńSpieluhr.
- Dlaczego bycie Szamanem jest ciekawe? - Przechylił ciekawsko głowę w lewą stronę, przyglądając się wilczycy. - Nie chce nikogo zawieść Wiec będę się starał by nie robić problemów. - Skinął lekko głową i usiadł. Konwersacja z Władzą mogła być ciekawa i mógł się dowiedzieć różnych rzeczy.
OdpowiedzUsuńSpieluhr.
- Mogłabyś więcej opowiedzieć o tych istotach? I magii. Zawsze mógłbym poradzić się Duchów, w końcu, przez te kilka dni mojej obecności tu, na pewno się zaaklimatyzowały, dowiedziały się większości rzeczy i mogłyby podzielić się tajemnicami. - Uśmiechnął się lekko i uniósł zad z ziemi, otrzepując się z niczego. Znaki na jego ciele delikatnie zapłonęły światłem by zaraz, powoli wygasnąć. Ziewnął i usiadł ponownie, spoglądając w niebo, a potem na otaczający ich las. - Mogłabyś, jeśli mógłbym prosić, opowiedzieć coś więcej o terenach. Chciałbym sobie ładnie ozdobić jaskinie, a do tego potrzebuję ładnych futer lub choćby czaszek. Lepiej się czuję w takim otoczeniu, a i Duchy są przychylniejsze. Im cenniejsza i niezwykła rzecz tym na więcej mogę sobie pozwolić. Pazerne..
OdpowiedzUsuńSpieluhr.
- Reptilianie? - Przekrzywił łeb na bok. Spotkał ich kiedyś podczas wędrówki, mających domy i wioski na Wielkich Bagnach, znajdujących się wiele tygodni drogi stąd. - Więc to musi być inne plemię. - Wzruszył lekko barkami, sam do siebie, stwierdzając fakt. - Przez kilka dni miałem u nich gościnę, nie wybierają się tak daleko. Jeśli już, to jako obwarowana karawana. Więc to będzie inny szczep. Próbowałaś z nimi rozmawiać? Dowiedzieć się czego chcą? A te "mieszańce nie z tej ziemi" to nie wiem co może być. Dużo takich jest, muszę to przyznać.
OdpowiedzUsuńPodrapał się tylną łapą za uchem i kichnął, spoglądając nad głową Wilczycy. Przeniósł na nią wzrok dwukolorowych oczu i uśmiechnął się szeroko, pokazując kolejny jaskrawy kolor. - Pani, racz mi wybaczyć. Duchy są wszędzie, nie opuszczą swojego miejsca, chyba, że wyciągnięto je z niego siłą lub zmuszono do ucieczki. Więc tak, na pewno są tu Duchy z przeszłości, które doglądają Lasu, tego Waszego "Drzewa" czy Was. Ale będą też takie, które są przeciwne dobru i mogą działać na szkodę otoczenia. Nie mogę teraz tego określić, nie miałem jeszcze okazji, by porozmawiać ze swoimi Duchami. Ale zrobię to niedługo i od razu dowiem się gdzie ścieżki mają najpiękniejsze ze zwierząt tutejszych.
Spieluhr.
- Więc to po prostu jakieś zwykłe szkodniki. - Wzruszył barkami, uśmiechając się lekko. Szkoda, czasami lubił porozmawiać z Szamanami, Druidami czy Kapłanami innych ras i pochodzącymi z innych miejsc. Kilku rzeczy się w ten sposób już dowiedział. - Oczywiście Pani, nie mam zamiaru ukrywać przed Tobą kontaktu z jakże ważnymi dla Ciebie istotami z tego co widzę. A czego chciałabyś się dowiedzieć? Zawsze mógłbym spróbować otrzymać odpowiedzi na Twoje pytania. Co prawda nie od razu, ale po kilku rytuałach, ofiarach może by dały się przekonać Duchy Drzewa, że jednak nie jestem nikim złym. - Tu uśmiechnął się krzywo, gdyż nawet "swoje" Duchy musiał długi czas przekonywać do siebie i pokazać, że martwe serce nie jest wcale tak niczym złym, a może nieść korzyści.
OdpowiedzUsuń- Skoro mówisz, że jesteś tu parę lat, ale Drzewo codziennie tworzy nowe twory, musisz mieć niezwykłe zdolności podróżowania lub pamięci by widzieć wszystko i spamiętać to. Roślin o narkotycznych działaniach poszukam sam, stworzenia również wytropię. Nawet pokłady śmierci odnajdę, ale zawsze lepiej i szybciej gdy ktoś mi pomoże. Jakieś cmentarzysko zwierząt jest tutaj czy jednak nie? Bo w miejscach o mniejszym natężeniu magii zwierzęta padały tylko w odległości od pobratymców. A na przykład tam gdzie magią było wszystko przesiąknięte, na przykład w Al'Kur-Zac wszystko co miało paść, zbierało się na cmentarzysku w odległości i tam umierało. W innym miejscu padały prawie u źródła mocy. A cmentarzysko zawsze mi się przyda. Trofea nie muszą pochodzić z żywych zwierząt i mógłbym też potrenować. - Przyjemnie mu gawędziło się z kimś kto wiedział tyle rzeczy i się nimi nawet interesował by dzielić spostrzeżeniami. Czuł, że ta znajomość mogła obfitować w wiele korzyści.
Spieluhr.
Potrząsnął łbem. - Nie chcę cmentarzyska o dużym znaczeniu dla obecnych i tych z przeszłości. Nie chcę mieć zemsty w dwóch światach. - Pokręcił po raz kolejny głową. - To miałoby opłakany skutek, profanacja zwłok istot o znacznym statusie społecznym, pamięci wciąż żywej i tak ognistej. - Uśmiechnął się w stronę wilczycy z jakimś takim pobłażaniem w oczach. Żeby tęsknić za martwymi, kto to widział. On robił z nich marionetki, a nie tęsknił. - Ale oczywiście zapytam, dowiem się i raczę poinformować o wynikach mego zwiadu. - Parsknął cichym śmiechem. Może i nie powinien się teraz śmiać, ale nie lubił smętnej atmosfery. I nikt nie mógł mu zabronić. - Chcę cmentarzyska wilków, niedźwiedzi, jeleni. Zwierząt nierozumnych, ale pięknych. Nawet zdeformowanych. Nieważne. Nie mam zamiaru składać Duchom hołdu i ofiar w postaci ludzi, członków stada, wędrowców. Niczego co ma wyższą inteligencję dlatego wymagają lepszych ochłapów.
OdpowiedzUsuńSpieluhr.
- Hm.. A chciałabys zaprowadzić? Widzę, że jako jedna z Alph nie masz zbyt wielu obowiązków, skoro tyle czasu spędziłaś na rozmowie ze mną. Do tego jeszcze czternaście godzin tam i z powrotem spacerkiem.. A może szybszym tempem? - Uśmiechnął się podstępnie, ukazując nawet najdalsze zęby trzonowe. Wątpił by samica dała radę cały ten dystans przebiec bez zmęczenia, co on oczywiście mógł zrobić z łatwością. Bo w końcu trupowi niepotrzebny jest tlen do działania mięśni które się nie męczyły. Oblizał pysk jęzorem i przeciągnął się mocno, czekając na decyzję samicy.
OdpowiedzUsuńSpieluhr.
Posłusznie ruszył za Alphą. Z powolnego, spacerowego tempa, przeszedł na trucht, a potem jeszcze szybciej. Nie miał ochoty spacerować tyle czasu spacerkiem. Z przerwami po drodze, dowędrowali do cmentarzyska. Szamanowi aż oczy rozbłysły z zadowolenia gdy zauważył tyle kości, czaszek, szkieletów i trupów. Bez jakiegokolwiek obrzydzenia wędrował między nimi, wypatrując ciekawych rzeczy. Znalazł dość dużą czaszkę ni to dzika-ni to psa, coś pomiędzy z wieloma kościanymi wypustkami, zgarnął też jeszcze jedną. I z nimi w pysku wrócił do wilczycy by mogli wrócić spokojnie na tereny stada. Szczerzył zęby w uśmeichu, zadowolony z łup, co prawda niewielkiego ale wystarczającego.
OdpowiedzUsuńSpieluhr.
Lana poczuła się trochę zmieszana, kiedy w tym nowym miejscu tuż przed nią pojawiła się niezwykle duża wadera! Wiele widziała w swoim życiu, w tym zmutowane i radioaktywne wilki, ale nigdy wcześniej nie spotkała przedstawiciela jej gatunku aż tak dużego! To zrobiło na niej niemałe wrażenie, ale i tak postanowiła zachować pogodny wyraz pyska. Była w nowym miejscu i musiała się jakoś zachowywać, żeby nikt jej stamtąd nie wyrzucił.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję za niezwykle miłe powitanie. - przemówiła melodyjnie i posłała wilczycy nikły uśmiech. - Zwą mnie Stevtlana i niezwykle miło mi dołączyć do waszego stada. - powiedziała i skłoniła się nisko. Nie była pewna o co zapytać, więc postawiła na standardowe pytanie, które zadaje się chyba wszędzie. - Czy jest coś co muszę wiedzieć? Jakiś regulamin, zasady? Zakazane miejsca, obowiązki? Jestem w tym nowa i szczerze mówiąc nie bardzo wiem jak mam się zachować...
Przez chwilę zastanawiała się nad słowami wadery mając lekko skonfundowany wyraz pyszczka.
OdpowiedzUsuń-Oh, więc jesteś dla mnie jak ciocia!-Uśmiechnęła się i położyła na ziemi, opierając pyszczek na łapkach. -Ciociu? A nie będzie Ci przeszkadzało jak zdrzemnę się tutaj obok Ciebie? Boję się trochę spać jak nie ma rodziców w jaskini... A przy Tobie mi będzie raźniej!
Na dowód uznania dla tego pomysłu zamerdała kilkakrotnie swoich patykowatym ogonkiem i wlepiła w czarną waderę swoje oczka.
| Taliyah |
-Śpią tam w środkuuu!- Wyjaśniła przecinając swoją wypowiedź ziewnięciem. -Ale Rumble puszcza straszne bąki, więc radzę tam nie wchodzić.- Dodała jeszcze tłumiąc śmiech i przymknęła ślepka opierając pyszczek na łapkach.
OdpowiedzUsuń-Dziękuję i dobranoc!- Wymamrotała jeszcze lubieżnie i po kilku minutkach zaczęła sobie cichutko chrapać.
| Taliyah |
Candy nie była dużym przedstawicielem kopytnego gatunku, to też przy Brahmie wyglądała jak prawdziwy kucyk. Szybko zrozumiała z kim ma do czynienia nim jeszcze czarna wadera mogła się przedstawić.
OdpowiedzUsuń-Witaj. Mnie zwą Candy, ale pewnie ta wiadomość dotarła już do Ciebie od innych członków stada.- Uśmiechnęła się uprzejmie stojąc można by powiedzieć "na baczność".
-Dziękuję za przyjęcie mnie do stada.- Dodała jeszcze oficjalnym tonem i chwilę potem szeroki uśmiech wkradł się na jej pysk. -Owszem! Mam jedno pytanie. Jak mogę zdobyć Twoje zaufanie na tyle, bym mogła dołączyć do tutejszej Straży Dziennej.
Słuchała uważnie tego, co Alpha ma jej do powiedzenia i starała się w miarę nadążać, jednak musiała sama przed sobą przyznać, że tych wszystkich zasad było strasznie dużo. Kiwała jednak co jakiś czas swoim smukłym łbem na znak, że doskonale rozumie, ale kiedy usłyszała, że ma się strzec jakiegoś drzewa zmarszczyła brwi, zastanawiając się czy ma brać to na poważnie, czy też nie.
OdpowiedzUsuńDo tej pory nie widziała w tym lesie nic podejrzanego (oprócz przerośniętych wilków) i po prostu nie zdawała sobie sprawy z powagi całej sytuacji.
Skinęła jednak łbem po raz kolejny, kiedy usłyszała o swoich obowiązkach. Właściwie to nie było nic trudnego, w jej poprzednim stadzie odwalała dokładnie tę samą robotę.
- Oczywiście. – odparła melodyjnie i już miała się uśmiechnąć, kiedy Alpha zaczęła ostrzegać ją przed tym lasem, twierdząc że wcale nie jest w nim bezpiecznie. Svetlana wychowana w bezlitosnych warunkach Czarnobyla doskonale wiedziała jak radzić sobie w życiu i zamierzała od samego początku postawić sprawę jasno. Być może narażała się głównej samicy, ale musiała to podkreślić.
- Z całym szacunkiem… Dziękuję za ostrzeżenie, jednakże wiem jak o siebie zadbać. – powiedziała i skłoniła się nisko. – Pochodzę z miejsca, w którym nie miał prawa przeżyć nikt, a powstało kilka watach wilków. Dwunogi też się tam kręciły. Ten las w porównaniu z Czarnobylem to raj na ziemi… - stwierdziła i tym razem posłała jej ciepły uśmiech. – Dziękuję jednak za wszystkie rady, postaram się do wszystkiego dostosować i nikogo nie zawieźć.
Svetlana
Talinezja właśnie dokonała odważnego czynu jakim była samodzielna wyprawa w stronę jeziora, by ugasić pragnienie, kiedy to dostrzegła olbrzymią, czarną sylwetkę w wodzie. Z daleka nie rozpoznała w niej Brahmy, bowiem wadera jednak unikała kontaktu z młodym pokoleniem i Taliyah nie miała zbyt częstej okazji do obcowania z nią z bliska. Dlatego też czmychnęła w stronę krzaków i tam ukryła się przed napotkanym osobnikiem, chcąc poczekać w owej kryjówce nim upewni się, że osoba nad wodą jest przyjacielem.
OdpowiedzUsuńPech chciał, że krzak jaki wybrała sobie do tego przedsięwzięcia był kwitnącym akurat jaśminem w koło którego latało całkiem sporo os. Jedna z nich oburzona naruszeniem jej przestrzeni nie zwlekając ugryzła młodą waderę w nos.
-Ajajaj!- Pisnęła brązowa kulka futra i wytoczyła się z krzaka, lądując nieopodal Brahmy. Pospiesznie wstała z ziemi i z głupawym uśmiechem zasłoniła puchnący nos łapką.
-O.... Ciocia Brahma.- Zaśmiała się nerwowo.- Ja Cioci wcale nie podglądałam, przysięgam!
| Taliyah |
Odkąd udało mu się przestraszyć Talkę, gdy się do niej podkradł (nie dlatego, że był cicho, tylko że siostra była bardzo zajęta), Rumble myślał, że jest zawodowym łowcą i przy każdej możliwej okazji próbował udoskonalić swoje zdolności. Po zdenerwowaniu całej rodziny do granic możliwości tym podkradaniem się i rzucaniem na rodzeństwo oraz rodziców, szczeniak postanowił przerzucić się na jakieś bardziej poważne cele.
OdpowiedzUsuńIdąc przez las, wilczek zastanawiał się, kto powinien stać się jego następną ofiarą, aż nagle jak na zawołanie w oddali zobaczył ciocię Brahmaputrę, która była do niego skierowana tyłem. Rumble uśmiechnął się pod nosem i natychmiast przypadł brzuchem do ziemi. Zaczął pełzać w kierunku olbrzymiej, niczego nie spodziewającej się wadery, tym razem faktycznie trochę ciszej, niż za pierwszym razem z Talką. Uważał na jakieś gałęzie i kamyczki, a gdy był już dostatecznie blisko... poderwał się do skoku i wylądował prosto na ogonie Alphy. Naturalnie natychmiast złapał ten ogon w zęby i ugryzł, jakby to była prawdziwa zdobycz. - Mam cię! - zdążył jeszcze krzyknąć, zanim Brahma zareagowała, prawdopodobnie przysparzając małemu wilczkowi traumy do końca życia.
I tak jak sądził, nie posłuchała. Bojowa postawa samicy sugerowała aż nadto do czego jest zdolna, jeżeli szło o obronę jej rodziny (choć paradoksalnie stroniła od towarzystwa i nie okazywała tego nadto).
OdpowiedzUsuńSamiec na razie nie zwracał na siebie uwagi stwora, co i jemu pozwalało przyjrzeć się nieco tej dziwnej budowie. Widział paszczę, nienaturalnie dużą jeżeli brać po uwagę propocje. Widział też grubą skórę, skoczne tylnie kończyny i niewielkie przednie; widać było jak się poruszał. Modląc się do przodków, aby stworzenie opierało swoją percepcję głównie na wzroku, skoncentrował się na nim. Kilka nasyconych energią słów przecięło powietrze akurat w chwili, gdy Brahmaputra zawarczała, wprawając stworzenie w osłupienie.
- Lepiej się odsuń! - Rzucił po chwili, cofając się dla bezpieczeństwa. Słowa, które wypowiedział spowodowały bowiem krwotok w gałkach ocznych poczwary stopniowo ją oślepiając. Zanim się uspokoi mogłaby w szale zrobić im poważną krzywdę.
- Mam nadzieję, że nie ma zbyt dobrego węchu... Przez ten pancerz nie powinna nas czuć, kiedy się zbliżymy, ale gdyby nas poczuła...
Wysłuchała uważnie słów Alphy i w pewnym momencie potrząsnęła aż swoim łaciatym łbem. Nie wiedziała nic o tym, że ktoś ciągle chciał przejąć tereny tego stada. Nie wiedziała też, że prawie nikt owych granic nie broni. Zmrużyła ślepia i spojrzała na samicę dość poważnie.
OdpowiedzUsuń- Mogę pomóc w bronieniu terenów. Nie miałam pojęcia, że nikt poza tobą tego nie robi, a bardzo chętnie skopię kilka obcych, bezczelnych tyłków. – powiedziała, a na jej pysku pojawił się pogodny, łobuzerski uśmieszek. Svetlana potrafiła się bić i bardzo sprawnie jej to szło. – Powiedz tylko kiedy i jeśli chcesz to mogę wyruszać w każdej chwili. – zaproponowała i skłoniła się nisko przed samicą Alpha, chcąc oddać jej tymsamym szacunek, który zdecydowanie jej się należał za tak waleczną postawę w bronieniu terenów stada.
Svetlana
-Wiitaj, jestem Siodhachan - odpowiedział próbując naśladować skinięcie głową na powitanie.
OdpowiedzUsuń-Dziękuję za ostrzeżenie... Czy wiele niebezpieczeństw czyha poza granicami? Z czym najstraszniejszym zdarzyło Ci się mierzyć? - zapytał z niespodziewaną dla samego siebie dociekliwością
Uśmiechnął się na tę jawną złośliwość, wcelowaną w niego samego. Najwidoczniej samica musiała na siłę pokazać, że nie jest uległa, choć posłuchała jego dobrej rady. Postanowił jednak zachować to spostrzeżenie dla siebie, obserwując stwora w przeciągającej się ciszy.
OdpowiedzUsuńPrzeciągły, raniący uszy jazgot jaki wydarł się z okropnej paszczy utwierdził samca w przekonaniu, że ślepia bestii zalała krew i oślepiła go. W szaleńczym ataku paniki i braku zrozumienia, stworzenie zaczęło się szarpać i wierzgać, bijąc na oślep; gdyby wciąż tam stali, z pewnością nie mogliby już ze sobą rozmawiać.
- Wychodzi na to... - Urwał, czekając aż ucho samicy skieruje się w jego stronę. Nie chciał tego powtarzać kiedy stwór robił się coraz bardziej skołowaciały - że musimy jakoś unieruchomić jego tylne kończyny, bo one dają mu wciąż za dużą przewagę. Potem zająć się tymi chwytnymi mackami... To dałoby nam czas, by zająć się odnalezieniem nefralgicznych punktów. Pancerz na brzuchu ma widocznie bardziej miękki, ale nie wiemy gdzie znajdują się jego organy, o ile takowe posiada. Ma też sztywny kark, więc nie powinien nas ukąsić, chyba, że któreś będzie na tyle nieroważne by wpaść mu w mackę, albo wprost do pyska... Dużo roboty, niezbyt bezpiecznej, ale to chyba jedyne wyjście. Przydałaby się też pomoc, wataha szybciej by go zmęczyła a większa ilość szczęk prędzej natrafiłaby na organ, bez którego ścierwo zdechnie.
Zakończywszy swój monolog, odskoczył na bok aby uniknąć chwytu macką. Najwidoczniej węch miał całkiem niezły
- Poza tym gdyby było nas więcej, nie byłoby mu tak łatwo nas wywęszyć... - Burknął na koniec, przechodząc do szybszego chodu i biegając dookoła stworzenia - I jaka decyzja, Brahmaputro? - Zapytał, przebiegając obok niej.
Siedziała akurat na gałęzi największego drzewa jakie znalazła, wylegiwała się jak na kota przystało. Końcówka jej ogona majaczyła gdzieś tuż przy ziemi, przypominając węża.
OdpowiedzUsuńPo usłyszeniu pierwszego słowa potężnej wadery, tygrysica zgrabnie zeskoczyła ze swego siedziska i wylądowała miękko na szerokich łapskach. -Namaste, alfo. Dziękuję za powitanie.- Odparła, skinąwszy głową na znak szacunku. Ulokowała błękitne spojrzenie na czarnej wilczycy, długo jej się przyglądając. -W moim kraju Brahma był uważany za pierwszą śmiertelną istotę zrodzoną z lotosu.- Odezwała się po krótkim milczeniu, po czym westchnęła. -Khed, pewnie cię to nie interesuje.- Skrzywiła smoliste wargi w lekkim uśmiechu, jakby przepraszająco. Miała to do siebie, że czasem albo zapominała, że niekoniecznie inne stworzenia znają jej język, albo mówiła rzeczy związane z religią jej kraju, które ciekawiły jedynie ją.
|Vrishti
(Znając charakter Brahmy z góry założyłem, że się nie zgodzi, bo uznaje obronę rubieży za swój obowiązek :) Wybacz, może uznałem to za zbyt oczywiste,powinienem był wspomnieć.)
OdpowiedzUsuńW powietrzu poniósł się cichy pomruk rozbawienia. Zmrużyła jaskrawe ślepia, ze spokojnym westchnięciem przygotowując w umyśle wystarczająco prostą odpowiedź. -Brahma był bogiem, fakt, mężczyzną. A właściwie jest, w końcu bogowie żyją wieczność.- Poprawiła się szybko i przysiadła, łagodnie poruszając końcówką ogona. -Jest uważany za stwórcę wszechświata i żywych istot.- Dodała po chwili namysłu i umilkła. W pierwszej chwili miała ochotę zacząć toczyć monolog o bóstwach i wszechświecie, jednak potrafiła ugryźć się w język w odpowiednim momencie.
OdpowiedzUsuń