Jego dłonie zaciskały się mocno na manetce. Gdyby metalowa dźwignia poczuła jakikolwiek ruch, szczególnie na tej wysokości, nie skończyłoby się to najlepiej.
Głos kapitana eskadry znów zabrzmiał w jego słuchawkach:
- Cztery psy na dwunastej - Niewyraźny głos zagłuszyły po chwili odpowiedzi wielu innych
- Wilk Jeden, przyjąłem.
- Wilk Dwa, przyjąłem.
- Wilk Trzy, przyjąłem - tym razem odpowiedział jego własny głos.
Odruchowo zerknął na kokpit. Pożółkłe zdjęcie ciemnowłosej kobiety i jej niższej, młodszej wersji. Ich uśmiechy sprawiły, że i jego wargi wygięły się delikatnie. Pogładziwszy podobiznę, pociągnął dźwignię przepustnicy silnym, powolnym ruchem.
Radio zaszumiało, gdzieś w tle zalała go fala niezrozumiałych bełkotów w innym języku.
- Mamy psy na falach radiowych. Manewr wymijający od lewej - głos kapitana nieznacznie wybił się ponad paplaninę - Wilk Trzy, za mną.
Zacisnął obie dłonie na rączce, podrywając samolot w ślad za przywódcą. Dobrze znał ten manewr, jednak mimo wielu lat służby, wciąż nie przywykł do zabójczej prędkości maszyny - choć nie wiedział o tym nikt, prócz niego. Turkot silnika zagłuszał jedynie pisk wiatru, który żarłocznie zaczepiał o kokpit. Wiedział, że znajduje się tuż nad nimi, jednak Amerykanie nie dali się zaskoczyć. Cholera. Mustangi były o wiele twardsze, lepiej uzbrojone. Teraz mogła im pomóc jedynie większa zwrotność ich własnych maszyn.
Wszystko przyspieszyło tak, że jego serce zdawało się zwalniać tempa. Jedno uderzenie, białe zębiska samolotu Jankesa zdawały się kąsać ogon jego maszyny. Dwa. Japończyk niemal wtulił drążek w pierś, wykonując błyskawiczną akrobację o 360 stopni. Trzy. Teraz to on siedział mu na ogonie. Cztery. Amerykański samolot, zdawać się mogło, rozpłynął się w powietrzu; pozostała po nim jedynie spiralnie skręcona smuga czarnego dymu.- Wilk Trzy, jednego mniej
- Doskonale, zostało po jednym dla każdego.
Tak zapamiętał swoje dwudzieste i ostatnie w życiu zestrzelenie.
Nie był już tym młodym, pełnym werwy człowiekiem. Stał tam, ranny i spocony, obserwując maszynę w której był tamtego dnia - ranną jak on sam.
Dopiero kiedy podszedł do niego oficer, zorientował się, gdzie właściwie się znajdował. Zgodnie ze zwyczajem przyklęknął przed dowódcą i jego kataną.
- Zgodnie ze starym zwyczajem, za wierność i oddanie godne samuraja. Umieraj godnie, za Japonię i za jej cesarza - Duma brzmiąca w głosie oficera brzmiała mu w uszach niby dźwięk dzwonu, napełniając taką samą dumą jego wnętrze. Z poniesioną głową wyprostował się, odbierając od niego miecz.
- To zaszczyt mu służyć - odpowiedział.
Od tamtej chwili czuł się obco, jakby patrzył na własne ciało gdzieś z boku. Obserwował, jak idzie w stronę wysłużonej maszyny, odpala silnik, który zaskoczył dopiero po trzeciej próbie. Nie zakładając gogli ani słuchawek, jedynie z białą opaską splamioną jedynie czerwonym kołem widniejącym na jego czole.
I choć nie było już Wilka Jeden, ani drugiego, startującego po jego prawicy, zdawało się, czuł ich obecność. Teraz, dokładnie tak jak oni, miał zginąć w swojej maszynie.
Znów odruchowo zerknął na stare zdjęcie, wetknięte obok licznika który od dawna się nie poruszał. Zdjęcie przeciągnięte teraz czarną wstążką. Jego ręka zadrżała na drążku, oczy utraciły resztkę blasku.
Widział swój cel, co przypominało jedynie, że jego samolot również się zmienił. Wyładowany ładunkami wybuchowymi, już nie zielony, ale niebieski.
Ogromny lotniskowiec rósł w oczach, choć on nie słyszał już nawet szrapneli odbijających się od blach samolotu. Kolejny wstrząs mówił wyraźnie, że już go trafiono. Tracił wysokość, nie przeszkadzało mu to jednak. Zbyt dobrze widział mostek dowodzenia.
Choć w jego kraju okazywanie emocji było nie na miejscu, teraz, kiedy nikt go nie widział, poza martwymi podobiznami żony i dziecka, czuł jak po twarzy spływają mu gorące łzy.
Szloch zaciskał na jego szyi wisielczą pętlę.
- Za Cesarza, za Japonię - powtarzał jak mantrę; ostatni rytuał, który pozwalał mu zachować zmysły aż do końca. Dzięki niej zdawał się nawet nie poczuć, jak rozszczelnia się kokpit, kiedy kula przebiła jego ramię.
- Za Cesarza, za Japonię - zdawać się mogło, że kobieta i dziecko machają do niego. Czy to było tylko w jego głowie, czy mu się nie zdawało? Mantra sprawiała, że jego wargi poruszały się coraz szybciej, mówiły coraz głośniej.
Kobieta i dziecko zdawały się rozpływać w rosnącym gorącu i rozbłysku światła.
- Za Ciebie, Akiko, Reiko!
***
Basior przebudził się z dudniącym warkotem, wydostającym się z jego gardzieli. Czuł się, jakby trawiła go gorączka. W jego piersiach serce tłukło się jak u spłoszonego ptaka, niemal boleśnie.
I znów sen, którego nie pamiętał po przebudzeniu. Co takiego powodowało u niego podobne reakcje? Zirytowany i wycieńczony, podniósł się i otrząsnął, jakby chciał zwalczyć uczucie paniki i głębokiego smutku, który go dręczył. I wciąż, z niewiadomej przyczyny.
Uspokoiwszy oddech, skierował się w stronę wodopoju. Po drodze, choć obawiał się obrazów jakie mogła przynieść mu noc, postanowił przywołać owe sny. Jeszcze dziś, o ile emocje mu na to pozwolą, w towarzystwie duchów. Czuł, że nie może dłużej unikać demonów przeszłości, a z pomocą przodków powinien sobie z nimi poradzić.
Albo chociaż zrozumieć.
_______________________________________________________________________________________
Oto część pierwsza historii Reishiego, jedyna część jeszcze z jego poprzedniego życia. Teraz będę stopniowo drążył to, co przechodził już w futrze.
Bardzo ciekawe opowiadanie, muszę przyznać.
OdpowiedzUsuńMoże i ja się wezmę za pisanie :)
O, dziękuję :) Już myślałem, że w takim babskim świecie, podobna tematyka pozostanie zignorowana.
UsuńHmm, zaintrygowało mnie to, gdyż nie na razie nie widać powiązania między żelaznym ptakiem i ludźmi a Twoją wilczą postacią. Czekam zatem na kolejne części i mam nadzieje na rozwikłanie tej zagadki.
OdpowiedzUsuńFantastycznie napisane opowiadanie. Twierdzisz, że bałeś się że zostanie zignorowane, a moim zdaniem to bardzo ciekawa i odważna przeszłość dla postaci. Dawno nie widziałam historii, która tak by mnie zaskoczyła tym jaki ma początek... Teraz pozostaje niecierpliwie czekać jak to wszystko potoczy się dalej i aż Talka podrośnie na tyle, by wyjść z jaskini i osobiście poznać tą intrygującą istotę, którą grasz ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, że się z nami podzieliłeś tym opowiadaniem!
| Taliyah |
Oj ja sobie wypraszam XD Mnie bardzo zaskoczyła i zainteresowało. W sumie teraz nie widzę w sumie żadnego związku i teraz trochę nie rozumiem powiązania, ale pewnie później się wyjaśni i na to czekam. Jeszcze nie czytałam czegoś takiego na żadnym blogu rpg :3
OdpowiedzUsuń