Najpierw mała informacje. Ci co się nie podpisali już zostali usunięci z bloga i autorów, możecie wrócić, ale jak ma to wyglądać tak jak teraz to sobie darujcie. Tak jak w tytule oto początek opowiadania stadnego. To wy decydujecie, co zrobicie z Silje czy ją zabijecie czy postaracie się ją uspokoić. Za jakoś opowiadania serdecznie przepraszam, ale od bardzo dawna nic nie pisałam i proszę mi to wybaczyć.
***
Muzyka ---> Jak pisałam te opowiadanie to właśnie tego słuchałam, jak komuś nie pasuje do tekstu wyłączcie ją po protu.
Skrzydlata wilczyca o czarnozielonym futrze właśnie wykonywała poranny patron terenów stada. Bowiem Brahmaputra musiała zniknąć na kilka dni wszystko spadło na Silje. W sumie było nawet jej to na rękę. Nie miała czasu myśleć o zbliżającej się fazie księżyca. Tak, własnie tak nadchodziła pełnia, co wiązało się z pewną sytuacją, która Silje za wszelką cenę chciała uniknąć. Już od kilku dni była cicha, stroiła od towarzystwa i bywała opryskliwa, chciała spowodować by członkowie stada trzymali się od niej na dystans i w możliwie jak najdalej od niej. Może nie miała kontroli nad tym co się działo, ale mogła zasiać się gdzieś, gdzie nikogo nie będzie. By choć na a niczym chwile o tym nie myśleć oddała się w wir obowiązków przywódcy stada, ale nie mogła i tak się nie mogła na niczym doszczętnie skupić. Dziś będzie noc, która jak koszmar dręczy ją przez tak długi okres czasu, dokładnie co 30 dni. Już dawno chciała skończyć ze swym żywotem, bowiem już dużo miała istnień na sumieniu, ale zadanie jakie ma do wypełnienia i chęć zemsty na krewniaczce trzyma ją przy życiu. O tak kiedyś się zemści i Selene zapłaci za krzywdy jakie wyrządziła jej rodzinie i jej samej. Kończąc patrol zatrzymała się na chwile na polanie, gdzie członkowie stada spotykali się wzajemnie i spędzali dzień, było koło południa. Nagle zmęczenie wilczycy dała jej swe znaki i powstrzymując się jak tylko mogła przed uśnięciem zasnęła. Gdy obudziła się był już późny wieczór. - O nie, jak mogłam na to pozwolić.. - Wilczyca biegiem zerwała się z miejsca i spojrzała przerażona na widniejący już srebrnego okręgu, tak znienawidzonego przez wilczyce. Jak najszybciej umiała zaczęła biec w trochę zachodnich terenów stada, gdzie zawsze uciekała by nikomu nie zrobić krzywdę, tam bowiem było same pustkowie. Już id dawna zabroniła surowo zbliżać się tam komukolwiek. Modliła się w duchu by zdążyć na czas, mimo iż jest jest podporządkowana żadnemu bóstwu, to był po protu czysty akt desperacji myśląc jak mogła być tak głupia i pozwolić sobie na słabość w tym dniu. Już była blisko, już była tuż tuż.Gdy nagle stanęła jak wryta, a jej źrenice skurczyły się do granic możliwości. I stało się, nie zdążyła i teraz jej panem i władcą jest sam księżyc, pan ciemności i nocy. Automatycznie jej przeciętny wzrost delikatnie przewyższał Brahmaputrę, sylwetka się nie zmieniła, ale jej siła wrosła niczym broniącej matce swego potomka. Następnie jej soczyście zielone oczy, pazury, a szczególnie znaki na ciele emanowały silną zielonkawa aurą, źrenice tak małe jakby ich w ogóle nie było, a na koniec z pyska spieniła się, a ślina skapywała z jej pyska świadcząc o tym, że jedyne uczucia jakie nią władają to jest niepohamowana złość i chęć mordu. Stała tak jeszcze chwile cicho powarkując, jakby jeszcze próbowała walczyć, ale to na marne. Jej sierść stanęła dęba od czubka jej łba po sam koniec ogonów, po czym ochryple i gniewnie zawyła, a jej złowrogie wycie dało się słyszeć w obrębie dobrych kilku kilometrów. Pozwoliła by powietrze spenetrowało jej nozdrza i wyczuła. Wyczuła zapachy innych stworzeń to już wystarczało by z zwinnością charta ruszyła jak czołg w stronę polany, gdzie wyczuła woń swych przyszłych ofiar. Gnała tak opętana przez las z jedną misją zaspokoić swoją żądze. Wilczyca, która nie była już sobą, ale czy na pewno? W końcu ta bestia uwalniana, co jakiś w końcu była częścią skrzydlatej. Wbiegła na polanę, a jej łapy ciężko lądowały na ziemi z głośnym echem, jakby ważyła obecnie więcej niż na to wygląda. Ponownie zawyła przeciągle, a niedługo potem na polanie pojawili się na polanie zaniepokojeni członkowie stada. To co zobaczyli nie mieści się w łbie, czy to ta sama wilczyca trzymająca innych na dystans, spokojna i bezkonfliktowa? To coś co stało na polanie już nią nie było i miała ochotę poukręcać wszystkim łeb. Stwór stał i drwiącym uśmiechem czekało na dalszy rozwój wydarzeń, uwielbiało patrzeć jak przed śmiercią ofiara jest śmiertelnie przerażona i albo błaga o życie albo ucieka. Teraz wszystko zależy od tego jak stado postąpi....
Ojeju.. takiej akcji sie nie spodziewałem.. Mam nadzieje że sprawimy że zakończy sie szczęśliwie!
OdpowiedzUsuńA nie trochę oklepane? Jak ja dawno nic nie pisałam.
OdpowiedzUsuń