25 marca 2015

[26] Opowiadanie stadne cz. III

Myślałem, myślałem, i myślałem.. aż w końcu wymyśliłem cokolwiek by nieco ruszyć akcje.... Oto produkt moich długich wywodów i walk myślowych:



>  Podkład - 5. utwór na playliście: ZH -  " At War with Me"

   Ciemny wilczur był akurat nieopodal polany. Miał zamiar na nią wkroczyć wesoło, lecz gdy zobaczył wielkie stworzenie z charczącym oddechem - zwątpił. Zaczął się powoli cofać. Nie był jeszcze na tyle blisko, by bestia mogła go dostrzec. Samiec zesztywniał. Strach i wrodzony talent do tchórzostwa znów przejęły nad nim całkowitą kontrolę. Nie miał w tej chwili czasu na zastanawianie się nad czymkolwiek. W ułamkach sekundy odwrócił się i ruszył w szaleńczą ucieczkę. Byle jak najdalej od polany. Byle jak najdalej od tego stworzenia. Biegł ile tylko sił w jego długich, szczudłowatych nogach.  Mijając kolejne drzewa, samiec zaczął wracać do siebie i nagle uświadomił sobie co właściwie czyni. Zaczął intensywnie myśleć. Po paru większych susach, doszedł do wniosku iż potwór, którego widział na polanie to przecież Silje. Wtedy właśnie samiec zatrzymał się jak wryty, nurkując łapami w błotnistym podłożu.
- No tak.. wszystko jasne.. - szepnął do siebie, próbując złapać oddech po wyczerpującym biegu. Basior odwrócił się z trwogą za siebie, jednak niczego nie zobaczył. Nikt go nie gonił. Zaczął więc intensywnie zastanawiać się nad całą sytuacją. Co się stało z Silje, przecież.... nie tak to sobie wyobrażał, dołączając tutaj. Chciał się tutaj nauczyć żyć i przestać uciekać. Chciał  być strażnikiem, być może kiedyś godnym naśladowania, a co on robi? Tchórzy i znów ucieka z podkulonym ogonem. Westchnął. Nie sądził że będzie musiał się bronić przed kimś kto stał się dla niego przyjacielem. Prędzej spodziewał się ucieczki przed Brahmaputrą, która faktycznie wyglądała nieprzyjemnie. Wilczur dreptał nerwowo w jednym miejscu, nie mogąc tego wszystkiego zrozumieć. Nabrał powietrza i wypuścił je nerwowo ze świstem, podnosząc jednocześnie łeb i otwierając pysk. Zamknął oczy, tak bardzo chciałby dostać od kogoś radę.. Co robić... Wiedział tylko że chce zostać tutaj, być tu jak długo się da. W tej chwili tylko to stado się dla niego liczyło..
- Pomóż mi, proszę powiedz mi co mam zrobić... - znów szepnął sam do siebie, szukając w głębi siebie odpowiedzi. Wtedy to otworzył oczy, a jego wzrok podniósł się na niebo. Wśród migoczących gwiazd dostrzegł bladą tarczę pełnego księżyca. Zamarł na moment w bezruchu. Zastrzygł parokrotnie uchem i nagle wszystko zrozumiał. Faktycznie obiło mu się o uszy że jedna z alph ma pewne problemy podczas pełni. Zatrwożyła go ta myśl, nie sądził bowiem, że sytuacja może być aż tak drastyczna. Przeszedł go dreszcz. Dobrze wiedział że Brahmaputra opuściła tereny na kilka dni. Skąd więc zaczerpnąć pomocy? Wszystko wskazywało na to że przyszli strażnicy zostali wystawieni na próbę. Ale co właściwie mają zrobić? Jak ją powstrzymać, przecież nie mogą jej zabić, w końcu to ona przyjęła ich pod swe skrzydła, dała dom oraz sens życia, a przynajmniej jemu. Roy jednak niemal natychmiast odrzucił od siebie te myśli, gdy tylko uświadomił sobie fakt. że na polanie mógł ktoś być. Dlaczego Silje go nie goniła? Pewnie zajęła się kimś innym.....
- O nie! - Krzyknął nagle, po czym skulił się, zdając sobie sprawę z tego że nie powinien być za głośno w obliczu niebezpieczeństwa i że wszystkie działania powinny być raczej ciche. Zaraz po tym odwrócił się z powrotem i ruszył. Tym razem biegł prosto w paszcze bestii. Gdy był już blisko polany, zwolnił, by przyjrzeć się sytuacji. Był świadkiem sceny, która właśnie miała miejsce. Daybreak w pocie czoła usiłująca się obronić. Widać było wyraźnie potężną przewagę ze strony Silje. Wilk westchnął i zawołał:
-Dzień Dobry Silje! - po tych słowach wyszedł z ukrycia. Był za nią.
Zmutowana samica odwróciła na chwilę wzrok od wadery. Jej oczy pojaśniały z wściekłości. Rzuciła się w stronę bezbronnego wilczura. Samiec przez chwilę miał ochotę walczyć, ale widząc nacierającą wprost na niego samicę o przerażającym wyglądzie, w ostatniej chwili zrezygnował i zrobił zgrabny unik. Dzięki temu, zachował się przy życiu. Nim stwór zdążył się odwrócić, Roy dobiegł do Daybreak.
- Jesteś cała?
- Tak, Dziękuje że przyszedłeś... Uważaj!!
Tym razem we dwoje musieli wykonać unik. Byli praktycznie w paszczy śmierci.. Ucieczka nie miałaby sensu, a ciągłe uniki też w końcu by ich zmęczyły.
- Wezwij pomoc! - krzyknął Roy i wskoczył Silje na grzbiet, usiłując się na nim utrzymać. To było prawdziwe rodeo. Nie chciał robić jej krzywdy, ale nie widząc w samicy krzty litości, musiał wbić pazury w jej grzbiet by nie spaść zbyt prędko. W tym samym czasie biała wilczyca zawyła najgłośniej jak potrafiła.. Szamotanina trwała jeszcze długo...

*  *  *

Wilcze wycie rozniosło się głuchym echem po gęstym HOGowskim lesie. Wilcza pieśń miała w sobie zachętę do pomocy. Tak.. to zdecydowanie była prośba o pomoc.. Pewnym zbiegiem okoliczności, na południowy wschód od polany spotkały się dwie istoty. Był to Tenbres i Ekpere. Rozmawiali akurat o mało istotnych sprawach, kiedy nagle oboje unieśli łby i wsłuchali się w wycie. Ognisty rumak nie rozumiał z początku, ale gdy spojrzał na basiora, wyczuł że w powietrzu wisi jakaś groźba.
- Ktoś woła o pomoc.. - rzekł Ekpere. -  Ktoś kto jest na polanie..
Ogier przestąpił z nogi na nogę, myśląc chwilę, po czym kiwnął łbem i spytał.
- Skoro już się spotkaliśmy, może razem ruszymy na ratunek?
Ekpere kiwnął łbem w odpowiedzi. Oboje skierowali się w stronę polany i ruszyli w szalony bieg, po drodze ustalając wstępny plan działania, mimo iż nie wiedzieli co ich tam czeka. Spodziewali się wszystkiego.

*  *  *

Roy oraz Daybreak byli już zmęczeni. Silje jednak wręcz przeciwnie. Jej szał był na tyle silny że kompletnie nie panowała nad swoim ciałem. Nagle ciemny basior poczuł silny ucisk na grzbiecie. Znalazł się w morderczych szczękach Silje..
- Żegnaj świecie... - szepnął, bowiem nie miał sił na dalszą obronę. Wtedy biała wadera, ostatkami sił pociągnęła bestię za jeden z ogonów, a z zarośli wyskoczył nagle Ekpere oraz Tenbres.
Ogier, jedyny osobnik zdolny do trzeźwego myślenia w każdej napotkanej sytuacji krzyknął:
- Uciekajcie w bezpieczniejsze miejsce! Ja odwrócę jej uwagę. Znajdę was, obiecuję. - Nightmare zapłonął żywym ogniem i stanął dęba głośno rżąc. Uderzył kopytami o potwora, podpalając jego futro gorącymi płomieniami. Ten z kolei zawył przerażająco z bólu, wypuszczając Roya z pyska. Kłapnął zębami w powietrzu parokrotnie po czym rzucił się na Tenbresa. Ten jednak odskoczył, wciąż zaczepnie stając dęba przed Silje i rozwścieczając ją jeszcze bardziej, jak gdyby robił to nie pierwszy raz w życiu. Gdy już był pewien, że demoniczna postać samicy alpha, jest w pełni zainteresowana jego osobą, odbiegł. Nie mylił się. Silje pobiegła za nim. Tymczasem Roy, Daybreak i Ekpere skierowali się w przeciwnym kierunku.
Ekpere widząc że jego towarzysze kuleją i nie mają się zbyt dobrze, zwolnił. Jako brat Brahmaputry, której w tej chwili nie było w pobliżu, czuł się na jakiś sposób odpowiedzialny za jej stado..
Po długiej wędrówce, zatrzymali się by odpocząć..
- I co teraz będzie? - Spytała wadera, kładąc się pod jednym z zarośli. Roy również przysiadł dysząc ciężko. Spojrzał tylko na Ekpere. Sam nie żył nigdy w stadzie, nie wiedział jak postąpić. Czuł się jak głupi dzieciak, który nie potrafi podjąć męskiej decyzji. Nie czuł się z tym dobrze..
- Przede wszystkim, trzeba będzie ostrzec pozostałych, a później wspólnie wymyślić jakiś plan. Kto jeszcze nie wie? - rzekł Ekpere, widząc że nikt inny nie potrafi znaleźć odpowiedzi na to pytanie..
- Hyrai, Raven, Szepcząca oraz Vayrieth - odpowiedziała Daybreak
- No i Brahmaputra - dodał niepewnie Roy - Z tego co wiem, udała się na wyprawę w celu znalezienia nowych terenów. Powinna wrócić za kilka dni.....

^*  ^*^  *^
Koniec części trzeciej..
Tak wiem, chyba zbyt często powtarzam słowa tj: "uświadomił sobie" czy "nagle/wtem" .. ale dość dawno niczego nie pisałem.. Proszę o wyrozumiałość..

Następną część powierzam w łapy Ekpere! :)

15 marca 2015

[25] Opowiadanie stadne cz. II - Daybreak.

Życie w stadzie niezmiernie podobało się Daybreak. Nie należała do wygórowanej hierarchii w wilczej społeczności, więc nie musiała się przejmować, że jej zniknięcie na kilka dni spowoduje jakiekolwiek poruszenie w stadzie. Miała już w zwyczaju znikać nagle z terenów. Czasami wyprawy się przedłużały co miało związek z jej słabą orientacją. Nie zniechęcało jej to jednak i nadal w zaparte kierowała się we wszystkie strony nieznanych lasów. Niepohamowana siła gnała ją w przód, by nie poczuła się zbyt przywiązana do tego magicznego miejsca. Czasami miała jednak nieodparte wrażenie, że zaczyna ją to nudzić. Monotonia codziennych dni znacznie jej się udzielała co wpływało również na jej psychikę. Stawała się znacznie bardziej rozdrażniona, znudzona.. Często nawet obojętna. Całe szczęście, że nie miała poczucia humoru, które również mogła stracić. Późnym wieczorem była w wędrówce powrotnej z kolejnej wyprawy. Tym razem nudne maszerowanie przez las zmieniło się na bardziej górzyste. Niezbyt wpłynęło to na samopoczucie wilczycy jednak zdrowiej jest pooddychać świeżym, halnym powietrzem. Z tego jednego elementu nie była niezadowolona. Jak zwykle po takich podróżach była wręcz wykończona. Powłócząc łapami z opuszczonym łbem kierowała się do swej nory, by po prostu zapaść w sen głęboki i obudzić się dnia następnego, gdy nieokiełznany głód da o sobie znać. Coś jednak podkusiło ją, by zagarnąć swe ostatnie siły i zerknąć na polanę. Był to jeden z tych przymusów, którym nie idzie sprostać. A ty niczym marionetka kierujesz się za podświadomością. Snuła się jak biała zjawa pośród suchych, nagich gałęzi drzew i krzewów wypatrując bursztynowymi oczami jakiegoś ruchu na odległej wciąż polanie. Nic nie dostrzegła i zapragnęła już wracać. Przecież jej nora jest najdalej wysuniętym punktem od polany, a wracać jej się nie będzie chciało! "Wal się, psychiko" pomyślała kiedy patykowate łapy znów zwiodły ją w kierunku otwartej przestrzeni. Skąd mogła wiedzieć, że za moment wpadnie wprost w istny chaos? Przed samym niebezpieczeństwem ostrzegły ją wyostrzone zmysły. Uszy jako pierwsze dały znak, że coś się dzieje. Niespokojnie, niczym nadajniki poruszały się w to jedną to drugą stronę. I faktycznie, niezawodny słuch wyłapał tętent ciężkich łap uderzanych o wciąż zamarzniętą ziemię.Daybreak zatrzymała się nagle i zaczęła nasłuchiwać. Bieg obcego był coraz bliżej. Czyżby najazd nieprzyjaciół? A może to jakieś przerażone, potrzebujące stworzenie? Nie, na pewno nie. Bieg jest za szybki, ciężki. Niósł ze sobą zło. Nie wychylając czubka nosa z chaszczy przyglądała się zaistniałej sytuacji. Czy to... Czy to nie Silje? Z trwogą uświadomiła sobie, że to ona.. Lecz znacznie odmieniona. Przerażająca. Sierść na karku białej zjeżyła się gwałtownie, ostrzegawczo. Oczy błysnęły, uszy cofnęły się do tyłu płasko przyległszy do czaszki. Ugiąwszy łapy powłóczyła niemal brzuchem po ziemi zbliżając się coraz bardziej do granic polany. Zareaguje.. Później. Gdy sytuacja przyniesie nieprzyjemny obrót i gdy Silje faktycznie stanie się poważnym zagrożeniem dla stada.
Jeszcze nie teraz...


▬ 



Krótko, treściwie i na temat. Szczerze, nie miałam pomysłu na kontynuację. 
W każdym bądź razie nominuję kolejnego nieszczęśnika, a jest nim Roy
Udanego pisania.

12 marca 2015

[24] Informacja dotycząca Stadnego Opowiadania

1. Stadne Opowiadanie piszą wszyscy członkowie!
2. Wytypowaną osobą, przez Silje - do napisania II części jest Daybreak. (Kiedy napiszesz swoją część możesz wytypować kolejną osobę do kontynuowania opowieści i tak każdy kolejno)
3. Silje rozpoczęła Opowiadanie. Brahmaputra będzie osobą która je zakończy.
4. Jeśli akcja się ciekawiej rozwinie, będzie możliwość napisania dwóch części opowiadania (nie występujących kolejno po sobie) przez jedną osobę.
5. Staramy się nie rozwiązywać od razu sprawy, tylko dodawać nowe wątki poboczne, aby opowiadanie nabrało rozmachu i akcji. Tak aby każdy mógł się przyczynić do rozwiązania problemu opisanego w I części.

Powodzenia i dużo weny twórczej życzy: Brahmaputra!


Post może być edytowany.

7 marca 2015

[23] Stadne opowiadanie

Najpierw mała informacje. Ci co się nie podpisali już zostali usunięci z bloga i autorów, możecie wrócić, ale jak ma to wyglądać tak jak teraz to sobie darujcie. Tak jak w tytule oto początek opowiadania stadnego. To wy decydujecie, co zrobicie z Silje czy ją zabijecie czy postaracie się ją uspokoić. Za jakoś opowiadania serdecznie przepraszam, ale od bardzo dawna nic nie pisałam i proszę mi to wybaczyć.


***
Muzyka ---> Jak pisałam te opowiadanie to właśnie tego słuchałam, jak komuś nie pasuje do tekstu wyłączcie ją po protu.

Skrzydlata wilczyca o czarnozielonym futrze właśnie wykonywała poranny patron terenów stada. Bowiem Brahmaputra musiała zniknąć na kilka dni wszystko spadło na Silje. W sumie było nawet jej to na rękę. Nie miała czasu myśleć o zbliżającej się fazie księżyca. Tak, własnie tak nadchodziła pełnia, co wiązało się z pewną sytuacją, która Silje za wszelką cenę chciała uniknąć. Już od kilku dni była cicha, stroiła od towarzystwa i bywała opryskliwa, chciała spowodować by członkowie stada trzymali się od niej na dystans i w możliwie jak najdalej od niej. Może nie miała kontroli nad tym co się działo, ale mogła zasiać się gdzieś, gdzie nikogo nie będzie. By choć na a niczym chwile o tym nie myśleć oddała się w wir obowiązków przywódcy stada, ale nie mogła i tak się nie mogła na niczym doszczętnie skupić. Dziś będzie noc, która jak koszmar dręczy ją przez tak długi okres czasu, dokładnie co 30 dni. Już dawno chciała skończyć ze swym żywotem, bowiem już dużo miała istnień na sumieniu, ale zadanie jakie ma do wypełnienia i chęć zemsty na krewniaczce trzyma ją przy życiu. O tak kiedyś się zemści i Selene zapłaci za krzywdy jakie wyrządziła jej rodzinie i jej samej. Kończąc patrol zatrzymała się na chwile na polanie, gdzie członkowie stada spotykali się wzajemnie i spędzali dzień, było koło południa. Nagle zmęczenie wilczycy dała jej swe znaki i powstrzymując się jak tylko mogła przed uśnięciem zasnęła.  Gdy obudziła się był już późny wieczór. - O nie, jak mogłam na to pozwolić.. - Wilczyca biegiem zerwała się z miejsca i spojrzała przerażona na widniejący już srebrnego okręgu, tak znienawidzonego przez wilczyce. Jak najszybciej umiała zaczęła biec w trochę zachodnich terenów stada, gdzie zawsze uciekała by nikomu nie zrobić krzywdę, tam bowiem było same pustkowie. Już id dawna zabroniła surowo zbliżać się tam komukolwiek. Modliła się w duchu by zdążyć na czas, mimo iż jest jest podporządkowana żadnemu bóstwu, to był po protu czysty akt desperacji myśląc jak mogła być tak głupia i pozwolić sobie na  słabość w tym dniu. Już była blisko, już była tuż tuż.Gdy nagle stanęła jak wryta, a jej źrenice skurczyły się do granic możliwości. I stało się, nie zdążyła i teraz jej panem i władcą jest sam księżyc, pan ciemności i nocy. Automatycznie jej przeciętny wzrost delikatnie przewyższał Brahmaputrę, sylwetka się nie zmieniła, ale jej siła wrosła niczym broniącej matce swego potomka. Następnie jej soczyście zielone oczy, pazury, a szczególnie znaki na ciele emanowały silną zielonkawa aurą, źrenice tak małe jakby ich w ogóle nie było, a na koniec z pyska spieniła się, a ślina skapywała z jej pyska świadcząc o tym, że jedyne uczucia jakie nią władają to jest niepohamowana złość i chęć mordu. Stała tak jeszcze chwile cicho powarkując, jakby jeszcze próbowała walczyć, ale to na marne. Jej sierść stanęła dęba od czubka jej łba po sam koniec ogonów, po czym  ochryple i gniewnie zawyła, a jej złowrogie wycie dało się słyszeć w obrębie dobrych kilku kilometrów. Pozwoliła by powietrze spenetrowało jej nozdrza i wyczuła. Wyczuła zapachy innych stworzeń  to już wystarczało by z zwinnością charta ruszyła jak czołg w stronę polany, gdzie wyczuła woń swych przyszłych ofiar. Gnała tak opętana przez las z jedną misją zaspokoić swoją żądze. Wilczyca, która nie była już sobą, ale czy na pewno? W końcu ta bestia uwalniana, co jakiś w końcu była częścią skrzydlatej. Wbiegła na polanę, a jej łapy ciężko lądowały na ziemi z głośnym echem, jakby ważyła obecnie więcej niż na to wygląda. Ponownie zawyła przeciągle, a niedługo potem na polanie pojawili się na polanie zaniepokojeni członkowie stada. To co zobaczyli nie mieści się w łbie, czy to ta sama wilczyca trzymająca innych na dystans, spokojna i bezkonfliktowa? To coś co stało na polanie już nią nie było i miała ochotę poukręcać wszystkim łeb. Stwór stał i drwiącym uśmiechem czekało na dalszy rozwój wydarzeń, uwielbiało patrzeć jak przed śmiercią ofiara jest śmiertelnie przerażona i albo błaga o życie albo ucieka. Teraz wszystko zależy od tego jak stado postąpi....

6 marca 2015

[22] A kiedy granat nieba myli się z nocy ciemnością...

  *Kruczo czarny wilk stąpał po tutejszych ziemiach, aż zbliżył się na tyle by wychylić się zza ostatnich drzew i wyjrzeć swymi nieprawdopodobnymi ślepiami na tutejszych. Na dobrą sprawę, nie znał tu nikogo, gdyby nie liczyć jego siostry. Tak, siostry...
    Był ledwo dostrzegalny, gdyż mrok nocy zapadał już na dobre, i dopiero kiedy wzejdzie księżyc będzie on bardziej widoczny. Kiedy więc wszyscy byli w stanie go zobaczyć skinął łbem na powitanie.*

by WhiteSpiritWolf dA
    Witajcie, w moich stronach zwą mnie Ekpere Osisi, co w dosłownym tłumaczeniu oznacza modlitwę drzew. A wierzcie mi, że miały się one o co modlić *zaśmiał się basowo*.

    Liczę sobie wiele lat i nie jest to moja jedyna, khm... odsłona? Staram się być skromnym, chociaż mam problemy z dobieraniem słów, także wybaczcie mi moi mili. Aleale! Zapomniałem się, więc licze sobie te 7 magicznych wilczych lat.

    O płeć dziwnym byłoby pytać, ale (w erze gender ;p) dla upewnienia jestem samcem.
 
    Co do hierarchii, to lubię spełniać posługi w społecznościach. Tak więc zależałoby mi, aby pozytywnie rozpatrzyć moją prośbę o zostanie kimś, kto opiekuje się bezpieczeństwem rządzących w stadzie, a jeśli to nie możliwe, to chociaż przydzielenia mi tytułu czujki... A i jeśli czas pozwoli, chciałbym rekrutować na stanowisko ucznia tropiciela.

    Czuję się nieswojo, chociaż bardziej niż przed tego typu przemową, gdyż gadać i rozprawiać uwielbiam! Mimo wszystko tak licznej grupy obserwatorów sobie nigdy nie liczyłem. Więc co by tu, co by tu o mnie... Czarnym, jak rozgwieżdżone niebo i kocham kolekcjonować gwiazdy, to znaczy jasne umysły. Można by mnie nazwać bajarzem, kocham bajki, za równo słuchać jak i opowiadać! Jakim ja właściwie typem jestem... Chyba zależy od oświetlenia! Kiedy patrzysz na mnie w pełnym słońcu jestem kruczo czarny, chociaż z lekkim połyskiem - ale nigdy nie zgadniesz, czy to blask polerowanego pazura czy może blik niczym na tafli wody. Z kolej przyjrzyj mi się nocą. Nie widać mnie? Widać, te drobne błyski, odcień bardziej niebieski niż czarny, to słabe światło w tunelu, które chętnie przeprowadzi Cie przez mrok. Uważaj gdy gaśnie księżyc, bo błękit moich ślepi zanika i do wschodu mnie rozpoznać nie zdołasz.
  Coś jeszcze chciałem... chyba zapomniałem... *zaśmiał się dobrodusznie*


by sandra dA
    Niestety jest pewien mankament z moim wilczym charakterem. Albo raczej usposobieniem? Nie wiem jak to nazwać, ale jak już większość z was sie domyśla nie jestem czystym wilkiem, bo tutaj najwyraźniej rzadko się takie błąkają. Tak więc schodząc z gór obsypanych białym puchem, otoczonych wiecznym mrozem w gorące stepowe i górzyste krainy przybrałem formę wilczą. Tubylcy mówili o mnie otu onye na-eri enwe, chociaż nie jest to czymś, czym się chwalę, bo czy chlubię to kompletnie inna sprawa. Tak więc wg tamtejszych byłem duchem, duchem wyjącym wśród stoków oblodzonych gór i to ja zsyłałem lawiny na tych, którzy do mnie modlić się nie umieli... Moje oblicze było ogromne, skrzydlate... A władza którą dzierżyłem? Dzisiaj to cień dawnych wspomnień, ale ja tylko na misia wyglądam. Wciąż i wciąż w ryzach trzymam, to, czego światła dziennego nie lubi, ale ogólnie to dobry szczeniak ze mnie. Więc rasa? Smok Shebshi/wilk ogromny, ale czy to takie ważne jak wyglądam? Przecież, jesteśmy jedną wielką rodziną!


    Tak tylko na koniec z moich przemyśleń, każdy dołącza tu w konkretnym celu i ja tak robię. Pragnę znaleźć kogoś, kogo pragnę chronić i dzięki komu odzyskam swe dawne moce i zdobędę utraconą siłę by chronić to miejsce, też dla mojej siostry Brah...

Nick na chacie: Ekpere

(Karta postaci umyślnie pisana z pierwszej osoby, ponieważ to tak, jakbyśmy kogoś naprawdę poznawali ;) jestem chętny na wszelkie gry :D!  GL HF)