"Czy ja umarłem? Nie, jestem zbyt świadomy swojego jestestwa. Pewnie gdybym umarł to już dawno trawił by mnie ogień piekielny. Ha, co za brednie. Tylko co ja robię w tej pieprzonej próżni? Pierdole. A mamusia mówiła, pilnuj się synek! Pilnuj! Eh.. Stoczyłem się na samo dno swojej marnej egzystencji i oto mam! Wielką, czarną dup.. Zaraz, zaraz. Czy to światło? O, no to fantastycznie. Więc nie kłamali o tym zasranym światełku w tunelu. A może.. O nie, jednak żyje. Pięknie. Przez cały czas byłem nieprzytomny. W coś Ty się wpakował Conall?! "
- Wyciągajcie go chłopcy, byle ostrożnie. - Basowy ton, należący do faceta z rudą brodą, rozległ się w tłumie. - Niezłe z niego bydle, a zaaplikowany środek nasenny może w każdej chwili przestać działać. Na takiego to nawet końska dawka ledwie by starczyła, psia kość. - Mężczyzna splunął na ziemię nie szczędząc na donośnym charknięciu.
Dwójka szerokich w barach, ale o równie inteligentnym wyrazie twarzy co kopnięty baran, mężczyzn wyciągnęło basiora z naczepy zardzewiałego jeepa. Niczym worek kartofli rzucili go na ziemię co skwitował przekleństwami mężczyzna od splunięć.
- A Panowie co tu wyprawiają? - Do akompaniamentu rechotów dołączył się równie basowy głos co poprzedniego bohatera, lecz ten wzbogacony o władczy, chłodny ton miejskiego stróża prawa, a wcale nie mijało się to z prawdą.
Grupa zapalonych myśliwych zamilkła obserwując jak tęgi mężczyzna z wąsem i w kapeluszu o szerokim rondzie zbliża się dostojnym krokiem. Jego czarne, może nieco świńskie oczy, przebiegły szybko po twarzach mężczyzn otaczających samochód i włochate cielsko wilka.
- Wiecie, Panowie, że kłusownictwo jest zakazane? - Ton mężczyzny wydawał się spokojny, jednak każdy mieszkaniec tego zadupia wiedział, że to tylko cisza przed burzą.
Ktoś w tłumie odchrząknął, ktoś coś wymamrotał, jednak żaden z szanownego zbiorowiska nie wydawał się skłonny do odpowiedzi. Czego szeryf był w pełni świadom i bardzo mu to odpowiadało. Podszedł swym powolnym krokiem do wilka i ukucnął przed nim. Dotknął miękkiego futra, pociągnął za ucho, uniósł górną wargę odsłaniając rząd ostrych kłów, których szczęki normalnych wilków w żadnej sposób by nie pomieściły. Mężczyzna cmoknął zamyślony, podniósł się i znów przyjrzały się każdej twarzy z osobna.
- To wilcze gówno ma stąd zniknąć jak najdalej od tego miasta. - Warknął z pod siwiejącego wąsa, którego pogładził w bojaźni. - A jeśli usłyszę o jakiś ugryzieniach to pierwsze co zrobię to oskarżę was, gamonie.
Odszedł nie oglądając się za siebie. Wsiadł do samochodu i odjechał pozostawiając za sobą tumany kurzu z leśnej drogi.
- To co, Panowie.. - Rudo-brody sparodiował ton szeryfa co pozostali skomentowali salwą niemrawego śmiechu. - Wieziemy naszą zdobycz na walki? - Zatarł wielkie łapy drwala z diabelskim uśmiechem pod nosem.
Tym razem gromada wydała z siebie pomruk zadowolenia, a po chwili las na nowo wypełnił grubiański śmiech mężczyzn.
*
No dzień dobry/dobry wieczór!
Kłaniam się uniżenie i tak jak zwykle zaskoczę was swoim powrotem. Dawno nie miałam okazji tu zajrzeć, ale skoro już to nastąpiło to witam was prologiem Historii Bardzo Egoistycznej, czyli historią życia Conall'a. Tak, również się cieszę. Szczęściem, nie ma tego jak na razie dużo Mam nadzieję, że wyjdzie z tego coś ciekawego i nie będziecie mnie obrzucać łajnem jeśli kolejne części będę dodawać w różnych odstępach.
Miłego czytania!
PS: Wspaniale znów tu gościć.
| Daybreak
Ciekawa zapowiedz i jak to uwielbiam w najlepszym momencie koniec XD. Naprawdę mnie zaciekawiło.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze widzieć opowiadanie na blogu, wreszcie coś się dzieje no i niesamowity kop motywacyjny dla innych... chociażby dla mnie :).
OdpowiedzUsuńMiło się czyta, ale za szybko sie kończy, czekamy na więcej
// Brahmaputra